Dziesięciu spadochroniarzy wyskoczyło z samolotu nad Jeziorem Solińskim. Odbyły się dwa zrzuty, w każdym uczestniczyło pięciu skoczków. Lądowali w wodzie pomiędzy Jaworem a Cyplem w Polańczyku.
Takie akcje, które są także atrakcją dla turystów przebywających nad Jeziorem Solińskim spadochroniarze z Krosna organizują od kilku lat. W tym roku była to już szósta edycja wydarzenia.
Jak co roku w "łapaniu spadochroniarzy", którzy oddawali skoki do jeziora, wzięło udział Bieszczadzkie WOPR przy współpracy ze strażakami i policją.
- Wszyscy lądowali bez problemów, zostali podjęci na łodzie ratunkowe, cali i zdrowi dotarli na brzeg - mówi Jacek Kuźniar, koordynator BWOPR w Polańczyku. Jak opowiada – skoki do wody nie są typowe dla tego sportu, ale lądowanie w wodzie (jeśli odbywa się pod nadzorem odpowiednich służb) jest bezpieczniejsze nawet niż na lądzie.
- Największym zagrożeniem dla skoczków są linki. Jeżeli spadochroniarz się w nie zapląta, jeżeli spadochron właściwie ułoży się w wodzie, to podjęcie skoczka odbywa się bezproblemowo - tłumaczy Jacek Kuźniar.
Po lądowaniu, już na brzegu odbył się pokaz postępowania w sytuacji, gdy dojdzie do zaplątania się lin spadochronu właściwego, jak wygląda uwolnienie się i jak uaktywnia się spadochron zapasowy.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?