Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widziane z bliska: Nam mówić nie kazano!

Marek Bluj
Są zwycięstwa, są rozmowy, wywiady, uśmiechy. Po porażkach, nie daj Boże drugiej, trzeciej, czy czwartej z rzędu, gęba na kłódkę. Nie ma mnie! Bohaterowie przemykają szybko tylko sobie znanymi ścieżkami do szatni. Tam gdzie pieprz rośnie.

Trenerzy i prezesi - od klasy C - choć nikt ich specjalnie nie pyta, bo zwykle nie mają nic odkrywczego do powiedzenia, do ekstraklasy - ci nie zawsze chcą, choć powinni mówić, bo profesjonalizm do czegoś zobowiązuje - mają podobne zwyczaje i humory.

Po zwycięstwie paradują jak pawie, a po przegranej zapadają się pod ziemię jak kamfora lub cedzą przez zęby: „bez komentarza”. Telefon też milczy, jak zaklęty. To choroba nie tylko naszych czasów, nie tylko klubów z naszego regionu. Porażka działa jak paralizator mowy. Nagle brakuje ludziom słów w gębie, tylko kibice klną na czym świat stoi, ale trzeba ich wziąć na przeczekanie. Ponarzekają sobie i...przestaną. Skąd my to znamy? Z praktyki. Trenerem z dużą klasą był i pozostanie dla mnie Ljubo Travica, który przez trzy lata prowadził Asseco Resovię. Ljubo zawsze był do dyspozycji kibiców i dziennikarzy. Jeżeli nie odebrał telefonu, bo zwyczajnie nie mógł, to zawsze oddzwaniał i cierpliwie tłumaczył i odpowiadał na różne pytania typu dlaczego? Nie było dla niego tematów tabu.

Dziś szkoleniowcem, który ma dobry zwyczaj oddzwaniać jest Michał Baran, trener koszykarzy Miasta Szkła Krosno. Pan Michał ma klasę, jak mało kto. Zawsze jest do dyspozycji. Koszykarze z Krosna są rewelacją ekstraklasy, a o pana Michała coraz częściej pytają inne, możne kluby. Gość zrobił kawał porządnej roboty i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Pamiętam, jak niedawno jeden z szefów klubu z naszego regionu zabronił zawodnikom zabierania publicznie głosu. Nawet na temat meczu. Jedni wzięli sobie liberum veto prezesa do serca. Na szczęście byli tacy, którzy, jak na profesjonalistów przystało, wygłosili swoją opinię, a nawet dodali jeszcze swoje trzy grosze. Mieli kaprys swojego pana prezesa, który obraził się na cały świat, bardzo daleko w nosie. A może nawet dalej. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe , ale prawdziwe i aktualne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24