W GP wystąpili bilardziści, którzy po rozegraniu 11 poniedziałkowych zawodów zajęli pierwsze 16 miejsc w klasyfikacji generalnej. To, że najlepszy okazał się zawodnik najmłodszy, sensacją nie jest. Witek trenuje solidnie od kilku lat, robi postępy i wygrał już dziesiątki meczów z rutyniarzami. Inna rzecz, iż do tej pory był zazwyczaj mistrzem w dochodzeniu do finałów poniedziałkowych turniejów - zaliczył ich 10, a wygrał zaledwie raz. GP odbywało się jednak w sobotę, więc może było mu łatwiej...
Gładko jednak nie poszło. Już w pierwszej rundzie oddał dwie partie Romanowi Gałuszce.
- To był mój najgorszy mecz tego dnia. Przegrywałem już 1:2 - zaznacza Witek, który w II rundzie pokonał do zera Piotra Pasierba, a w meczu o półfinał przegrał 1:3 z Sebastianem Krupą.
Na lewej stronie nie miał litości dla Janusza Stawarza - szefa Ósemki wypunktował do zera. W półfinale z Sebastianem Hołówko musiał rozegrać pięć partii - piątą rozstrzygnął na swoją korzyść.
Tak jak Witek jest jednym z młodszych zawodników w Rzeszowie, tak Bartek należy do najmniej wiekowych taksówkarzy w stolicy Podkarpacia. Z powodu pracy zawodowej w ostatnich latach niewiele trenował w naszym klubie, ale ostatnio częściej pojawia się przy zielonych stołach i nieco niespodziewanie, ale zasłużenie osiągnął finał. W drodze do niego wygrał 3:2 z Tomaszem Moskwą, choć było już 0:2.
- W pierwszym meczu byłem trochę spięty, ręce się trzęsły, ale jakoś się pozbierałem i uratowałem mecz - mówi Bartek, który następnie wygrał 3:0 ze Sławomirem Pasternakiem i, podobnie jak Witek, padł w meczu o półfinał - Sebastian Hołówko wygrał 3:2. Na lewej stronie drabinki popularny "Tofik" dał radę Adamowi Wiszowi (3:1), a w półfinale zaskakująco wysoko, bo do zera ograł Sebastiana Krupę.
- Tego meczu się obawiałem. Ostatnie pojedynki z Sebastianem przegrywałem. On chciał bardzo wygrać, zdobyć puchar za pierwsze miejsce rankingu i chyba za bardzo się spiął, bo popełniał błędy, jakich w poniedziałki nie robił - wyjaśniał Bartek, który w finale prowadził 2:1.
- Graliśmy w dziewiątkę. Byłem blisko szczęścia, ale zrobiłem pomyłeczkę na ósemce i Witek wyrównał. W piątej partii popełniłem jeden błąd za dużo. Witek czuł ciśnienie, grał powoli, jednak w końcu trafił i z wrażenia omal nie zemdlał.
- Bartek ma rację. Był stres. Po wbiciu ostatniej bili byłem ledwo żywy - śmieje się bohater wieczoru. - Wygrałem, bo posłuchałem rady Janusza Stawarza, żeby się w żadnej sytuacji nie spieszyć, wszystko spokojnie analizować. W sumie obaj z Bartkiem nieźle graliśmy. To był mój jedenasty finał turniejowy w Ósemce. Dopiero drugi wygrany, ale wynagrodził mi wiele porażek - dodał zawodnik, który otrzymał w nagrodę dwa puchary (za wygranie turnieju i pierwsze miejsce w rankingu) oraz 500 złotych.
"Tofik" przypomina, że w jego przypadku tradycji stało się zadość.
- Ciągle jestem "second man". Jakiś czas temu kilka razy dochodziłem w poniedziałek do finału. Nie wygrałem ani razu. Teraz to samo. Cóż, będę dalej próbował szczęścia. W końcu się uda - dodał Bartek, który mógł się jednak pokusić o finansową nagrodę, bo wylosował Jack Pota.
Ekstra premii jednak nie zgarnął. - Rozbiłem nic nie wpadło i to tyle - podsumował.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Nagłe wieści o Janinie i Tadeuszu z "Sanatorium miłości"! Znamy sensacyjne szczegóły
- "Nasz Nowy Dom" czekają spore zmiany! Romanowska nie pomoże już biednym rodzinom
- Tak córka Marty Kaczyńskiej radzi sobie w Korei. Niesamowite, jak się zmieniła [FOTO]
- Prześledziliśmy przemianę włosów Majdana. Było ściernisko, a dziś jest San Francisco