Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspomnienie o Januszu Kurtyce: znakomicie rozumiał ludzi

Paweł Bugira
Janusz Kurtyka był mocno związany z Przemyślem.
Janusz Kurtyka był mocno związany z Przemyślem. Fot. Paweł Bugira
Historyk, żeby dobrze wykonywać swoją profesję, musi przede wszystkim rozumieć ludzi. Janusz robił to znakomicie - mówi dr hab. Henryk Gapski profesor Państwowej Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu.

Tragicznie zmarły w sobotniej katastrofie Janusz Kurtyka był związany z przemyską uczelnią od jej powstania w 2001 r. Przez pewien czas był dyrektorem instytutu historii. Gdy w 2005 r. został dyrektorem Instytutu Pamięci Narodowej, nie zrezygnował z pracy dydaktycznej na PWSW.

- Miał bardzo realistyczne, ludzkie i życiowe podejście do studentów i wykładów - wspomina Grzegorz Klebowicz, asystent Kurtyki w PWSW.

Szef IPN był zawsze otwarty na studentów. I zawsze pozostawał do ich dyspozycji, podawał swój prywatny numer telefonu, a do absolwentów mawiał: "Nie urywajcie kontaktu". Studenci, mimo że nie sprawdzał obecności, chodzili na jego wykłady. Nie lubił też "oblewać" na egzaminie. Często pytał aż do skutku, a student uczył się tym samym już podczas samego egzaminu.

- Jak nikt promował studentów. Dla swoich seminarzystów był wymagający, ale potem najlepsze prace ukazywały się drukiem jako wydania książkowe, a on udzielał im swojego autorytetu - mówi Klebowicz. - Uczył pracy badacza naukowego. Studenci jeździli po archiwach w całej Polsce, a nawet za granicę zbierając materiały. To nie była tylko teoretyczna wiedza książkowa - dodaje Klebowicz.

Sam pod namową Kurtyki rozpoczął pisanie pracy doktorskiej pod jego kierunkiem. Data obrony była wyznaczona na październik tego roku.

- Obraz ludzi, których znamy z mediów jest trochę skrzywiony, nie wiemy przecież o nich wszystkiego. A Janusz był człowiekiem bardzo skromnym, chociaż wybitnym specjalistą. Uczelnia była dla niego miejscem samorealizacji, aktywnie uczestniczył w życiu studenckim - opowiada prof. Gapski.
Szef IPN-u nigdy nie mieszał funkcji wykładowcy i prezesa instytucji państwowej. Nie zajeżdżał pod uczelnię czarną limuzyną z obstawą BOR-u. Zazwyczaj przyjeżdżał pociągiem, a drogę z dworca pokonywał piechotą.
Kochał Przemyśl. Zawsze, gdy jechał w Bieszczady, zatrzymywał się tutaj, pokazywał rodzinie. Miał sentyment jeszcze z czasów studenckich, gdy w poszukiwaniu materiałów przybył do tutejszego archiwum archidiecezjalnego.

- Było to na początku lat osiemdziesiątych. Zatrzymał się w hotelu dworcowym i mówił potem, że wszy go strasznie pogryzły - opowiada Klebowicz.

- Kiedyś po egzaminie trochę narzekałem, że studenci średnio się przykładają. A on mi na to, że chyba jakiś wybitny uniwersytet skończyłem, bo on widzi w tych studentach wiedzę jak u kolegów po fachu - wspomina Chlebowicz.

W tym roku dobiegała końca kadencja Kurtyki jako prezesa IPN. Bardzo lubił wykłady, być może im by się poświęcił. W pamięci wszystkich na przemyskiej uczelni pozostanie jego ostatni wykład z okazji Dni Otwartych PWSW. Tytuł "Historyk - zawód wysokiego ryzyka" nabiera dzisiaj jakiegoś dramatycznego wydźwięku.

Księga kondolencyjna po tragedii w Smoleńsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24