Z 30 metrów w okno

Dziś o swoich derbach mówi HENRYK ROŻEK, w latach 1984-1994 obrońca Resovii.
- Nie przekonuje mnie, gdy ktoś mówi, że do derbów Rzeszowa podchodzi jak do każdego innego spotkania. To niemożliwe, przynajmniej jeśli chodzi o Resovię. Na swoim koncie mam sporo meczów ze Stalą i muszę powiedzieć, że są to w większości dobre wspomnienia. Przeważnie byliśmy górą. Pamiętam sporo meczów, a chętnie wspominam ten, w którym strzeliłem gola. Wygraliśmy wtedy na swoim stadionie 3-1 (derby z rudny jesiennej sezonu 1992-93 - przyp. red.). Bramki numer dwa i trzy zaliczyli Mariusz Rop i Krzysztof Słoma. Wszystko zacząłem jednak ja i zrobiłem to w ładnym stylu. Wykonywałem wolnego, ustawiłem piłkę gdzieś na trzydziestym metrze, przyłożyłem z całej siły i wycelowałem widły.
- Otoczka derbów zawsze jest szczególna. Teraz jednak wszystko idzie w złym kierunku, zresztą na wielu stadionach w kraju. Na kibiców Resovii nie można niby narzekać, kiedy byłem trenerem bardzo nam pomagali, ale z drugiej strony na stadionach nie jest bezpiecznie. Marzy mi się sytuacja, kiedy na taki mecz bez obaw wybierze się ojciec z dziećmi. Stal jest dzisiaj lepiej poukładaną ekipą, ale to jeszcze niczego nie przesądza. Resovia nie musi wcale przegrać. Nie będę mógł obejrzeć tego spotkania, bo Górnovia, którą teraz prowadzę gra wtedy mecz. Na pewno będę jednak nasłuchiwał wieści ze stadionu przy Hetmańskiej. Nie muszę chyba dodawać, komu życzę wygranej.