Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z wysiedlenia do miasta śmierci

Jakub Hap
W dniach od 15 do 17 stycznia 1945 żołnierze Armii Radzieckiej i artylerzyści Armii Czechosłowackiej wyparli z Jasła niemieckie wojsko. Nadszedł czas, by wysiedleni mieszkańcy mogli powrócić do rodzinne strony. Przeżyli szok...

Po zakończeniu okupacji niemieckiej naród polski mógł wreszcie odetchnąć z ulgą. Nieświadomy, że przezkilka kolejnych dziesięcioleci przyjdzie mu żyć pod jarzmem komunizmu, marzył o powrocie do normalności. Wielka radość z pozornie odzyskanej wolności zagościła rzecz jasna i wśród wysiedlonych jaślan, którzy w połowie stycznia 1945 r. z nadzieją w sercu zaczęli wracać do swego miasta. Ci, co ostatnie miesiące wojennego horroru przeżyli z dala od rodzinnych stron, stając u jego progów byli w szoku. Bo choć do niektórych docierały sygnały o tym, co wyprawiają tu Niemcy, mało kto zdawał sobie sprawę z rozmiaru ich nikczemnych działań. Jasło zostało doszczętnie splądrowane, zburzone i spalone...

Wspomnienia przesiąknięte bólem
Dziś, gdy Jasło znów świeci pełnią swojego blasku, pamięć o tragedii przełomu 1944 r. i 1945 r. w społecznej świadomości zanika. Trudno się dziwić - grono świadków bolesnej przeszłości z roku na rok jest coraz mniejsze, a młodzi niechętnie rozdrapują rany przodków, żyjąc swoim życiem... Nadzieję na to, że wiedza na temat lokalnych wydarzeń sprzed ponad siedemdziesęciu lat przetrwa próbę czasu, dają spisane wspomnienia lokalnych patriotów. M.in. honorowego obywatela Jasła, adwokata, społecznika, zasłużonego członka oraz prezesa Stowarzyszenia Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego, a od lutego 1945 r. wiceburmistrza grodu nad trzema rzekami - Władysława Mendysa.

Był on jednym z tych jaślan, którzy po wysiedleniu zamieszkali w okolicach Gorlic. W podróż powrotną do Jasła wyruszył w trzeci dzień po wyzwoleniu - pieszo, w towarzystwie szwagra. Na drodze mijali krajan, którzy zdążyli już ujrzeć miasto i w obliczu utraconego dobytku szli szukać szczęścia gdzieś na zachodzie.

Wejście na teren Jasła nie było łatwe. - Obydwa mosty na rzece Wisłoce, tak most drewniany dla ruchu pieszego i samochodowego, jak i most kolejowy żelazny, były zniszczone. Most drewniany został spalony, a most żelazny kolejowy Niemcy wysadzili w powietrze. Wisłoka nie była zamarznięta, więc przebycie jej w bród w styczniu było niemożliwe. Zauważyłem jednak, że żołnierze radzieccy kończą właśnie układać kładkę z desek naszczątkach kolejowego mostu, więc poczekałem na jej ukończenie i po tej kładce przeszedłem przez Wisłokę. Przejście było trochę niebezpieczne, bo kładka urządzona została z pojedynczych desek, niebyt szerokich, ułożonych dosyć wysoko nadwodą, a pozbawiona była poręczy. Przy przejściu musiałem, jak każdy korzystający z kładki, zabrać ze sobą kilka kamieni z przygotowanego na ten cel stosu i wrzucić je do drewnianej obudowy słupa, podtrzymującego kładkę, dla jego umocnienia. Był to nasz pierwszy czyn społeczny - czytamy w książce „Wspomnienia o Jaśle 1939-1960” pod red. F. Jałosińskiej, W. Hapa oraz A. Laskowskiego, wydanej przez SMJiRJ.

Upiorna cisza...
Władysław Mendys wszedł do Jasła końcowym odcinkiem ul. 3 Maja. Zdziwiony, zaniepokojony, a szybko i zlękniony wszystkim, co znajdowało się wokół.

- Wzrok był przyzwyczajony do tego, że po przebyciu mostu widziało się od lat po lewej stronie drogi najpierw dom dróżnika Błażeja Myśliwca, obok niego dom Habera z charakterystycznym gankiem (...) a dalej, w miejscu gdzie droga wznosi się nadgórkę, dawną karczmę Klominka (...) a obok niej dom B. Cisły, gdzie mieścił się bar. Obecnie wszystkie te budynki zniknęły, a na ich miejscu pozostały dymiące zgliszcza. W miarę dalszego posuwania się ulicą ogarniało mnie coraz większe przerażenie i groza. Wszystkie domy były wypalone bądź zburzone i w powietrzu unosił się swąd i czad po pożarze. Gdziekolwiek się człowiek zwrócił, wszędzie wzrok napotykał czarne, zwęglone zgliszcza i stosy gruzów. Zapuściłem się w stronę rynku, lecz ulice prowadzące do śródmieścia zawalone były wysokimi zwałami gruzu z wysadzonych w powietrze kamienic, w których tkwiły gdzieniegdzie dymiące się jeszcze belki. Uczucie grozy potęgowała upiorna cisza, przerywana tylko chrzęstem blach porozrywanych rynien i dachów. I nigdzie żywego człowieka. Całe miasto zmieniło się w jedno wielkie cmentarzysko - wspominał dalej były wiceburmistrz Jasła.

Nie rozpaczali
Mimo bólu z utraconego miasta jaślanie nie trwali w rozpaczy. Poczucie odzyskanej wolności rekompensowało w nich wszystkie doznane krzywdy. Spotykając się w Polsce wolnej już od wojny nie kryli wzruszenia, odnajdując w sobie „żywy obraz przedwojennego Jasła, który pieczołowicie hodował w sercu każdy jaślanin” - jak ujął to Władysław Mendys.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24