- Grzegorz G. przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia - mówi Ewa Romankiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie. - Tłumaczył, że zabójstwo nie było wcześniej planowane, jak zakładaliśmy w jednej z wersji śledczych, ale była to decyzja nagła, spontaniczna, która miała podłoże związane z kłótnią.
W aucie zadał jej nożem cios w szyję
Ustalono, że kobieta zginęła na skutek kilkukrotnych ciosów w głowę, rany kłutej szyi i zachłyśnięcia się krwią.
- Mężczyzna uderzał ją połówką cegły - mówi Łukasz Harpula, szef Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie. - Później, już w aucie, zadał jej jeszcze cios nożem.
Grzegorz G. przyznał także, iż po zabójstwie Jolanty Ś. zabrał jej zwłoki z miejsca zdarzenia, a następnie ukrył w lesie w miejscu wcześniej wskazanym organom ścigania.
Nie uwierzyli, że 25-latka wysłała SMS-a
Przypomnijmy. Ten rodzinny dramat rozegrał się w połowie tego roku. Zaginięcie 25-letniej mieszkanki Dębicy zgłosiła w sierpniu jej matka. Niepokoiła się, bo młoda kobieta była w zaawansowanej ciąży. W lipcu miała wyznaczony termin porodu. Córka jednak nie dawała znaku życia. Jak później ustalono, okazało się, że w czasie, kiedy kobiety szukała jej rodzina i policja, ona już dawno nie żyła. Prokuratura ustaliła, że zginęła w maju. Zabójca prawdopodobnie był ojcem jej nienarodzonego dziecka. Prywatnie był mężem siostry 25-latki. Co do potwierdzenia ojcostwa, prokuratura czeka na wyniki badań DNA.
CZYTAJ TEŻ: 25-latka z Dębicy zginęła, bo zaszła w ciążę ze szwagrem
Pierwszym przełomowym momentem w tej sprawie, po którym zaczęto podejrzewać, że za zniknięciem kobiety stoi osoba trzecia, miał miejsce w sierpniu. Wtedy matka zaginionej dostała z jej numeru telefonu SMS-a. Córka pisała, że dziecko urodziła i sprzedała, ale sama czuje się dobrze i nie chce, by jej szukano.
Prokurator mówił, że od początku nie wierzyli, że to 25-latka wysłała tę wiadomość. Policja zaczęła przyglądać się wszystkim znajomym zaginionej. Powołana została specjalna grupa śledcza. W październiku, jako świadek, został przesłuchany szwagier zaginionej. Nie udało się wtedy zebrać na tyle mocnego materiału dowodowego, by o cokolwiek go podejrzewać, ale wciąż był na celowniku policji. Co ciekawe, po zaginięciu dębiczanki ktoś wybierał pieniądze z jej konta, sprzedał jej samochód.
Miał plan, by uciec za granicę?
W listopadzie siostra Jolanty Ś. zgłosiła zaginięcie męża. Kilka dni wcześniej jego pracodawca, czyli szef jednej z dębickich firm ze sprzętem elektronicznym, zgłosił kradzież mienia na pół miliona złotych. Wtedy policja była już pewna, że te dwie sprawy łączy właśnie 31-latek. Dzięki zasadzce udało się go zatrzymać. Jak ustalili śledczy, sprzedaż łupu miała sfinansować mu ucieczkę z kraju.
Mężczyzna podczas wcześniejszych przesłuchań mówił tylko o nieszczęśliwym wypadku. Tłumaczył, że kobieta spadła z nasypu. Ukrycie zwłok tłumaczył tym, że spanikował, bo w momencie wypadku nie udzielił jej pomocy. Ciało 25-latki policjanci znaleźli w lesie w okolicy Ropczyc, na głębokości pół metra.
Grzegorzowi G. grozi dożywocie. W prokuraturze słyszymy, że wyjaśnienia podejrzanego są w zasadzie zgodne z zebranym w sprawie materiałem dowodowym.
- Wymagają jednak jeszcze pewnej weryfikacji. W związku z tym zaplanowano dalsze czynności procesowe - dodaje rzecznik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?