Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawodnik Izolatora Boguchwała cudem uniknął śmierci w wypadku samochodowym

Waldemar Mazgaj
Niewiele zostało z forda mondeo, którym podróżowali Michał Bereś i Jacek Tyburczy. Obu piłkarzom na szczęście niewiele się stało.    - Cieszyłem się nim tylko pół roku, ale chyba uratował mi życie - mówi zawodnik Izolatora (na zdjęciu).
Niewiele zostało z forda mondeo, którym podróżowali Michał Bereś i Jacek Tyburczy. Obu piłkarzom na szczęście niewiele się stało. - Cieszyłem się nim tylko pół roku, ale chyba uratował mi życie - mówi zawodnik Izolatora (na zdjęciu). Bartosz Frydrych
- Po tym wypadku trochę pozmieniały mi się wartości życiowe - mówi Jacek Tyburczy, z Izolatora Boguchwała, który cudem uniknął śmierci.

Była niedziela, 9 sierpnia, późne popołudnie. Razem z Michałem Beresiem, byłym piłkarzem III-ligowego Izolatora, a obecnie współpracownikiem z klubu fitness, wracali z udanego wypoczynku nad wodą. Mieli jeszcze zjeść obiad w Rzeszowie. Nagle, w Trzebownisku, w prowadzonego przez Jacka forda mondeo wjechał kierowca innego samochodu. Ponoć nie zauważył znaku stop przed skrzyżowaniem...

- Pół metra i by nas nie było, bo uderzenie poszło na przednie koło, a nie na drzwi kierowcy - opowiada Tyburczy. - Przy czymś takim inne sprawy schodzą na dalszy plan. Miałem bardzo refleksyjny tydzień, jakbym drugi raz się narodził. Uzmysłowiłem sobie, że czasem sekunda decyduje o czyimś życiu - opowiada.

- Na szczęście jechaliśmy tylko we dwóch, bo gdyby siedział ktoś z tyłu, to mógłby wylecieć przez szybę. Samochód nas też uratował, dotąd jeździłem mniejszymi autami, jednak w lutym kupiłem forda mondeo. Długo się nim nie nacieszyłem, ale tak naprawdę to chyba uratował nam życie - tłumaczy skrzydłowy Izolatora, który w tym sezonie jeszcze nie zagrał.
Te wakacje nie są zbyt szczęśliwe dla 26-letniego wychowanka Raniżovii. W lipcu pojechał z reprezentacją regionu na finałowy turniej UEFA Region's Cup. Jednej bramki zabrakło jego drużynie do wygrania turnieju, w którym na dodatek przyplątała mu się drobna kontuzja. Inaugurujący sezon mecz z Polonią Przemyśl obserwował z trybun, a potem ten wypadek.

W środę do Lubartowa nawet nie jechał, z Resovią oglądał tylko pół meczu. - Lekarze kazali mi unikać słońca - tłumaczy. - Ta moja kontuzja z kadry regionu to niby miał być drobny uraz, a tu okazało się, że jedno więzadło w kostce jest zerwane, drugie uszkodzone. Po tym wypadku też cały tydzień chodziłem w kołnierzu. Coś mam z barkiem, cały jestem poobdzierany. Na razie nie myślę nawet o powrocie na boisko. Czekają mnie wizyty u ortopedy, neurologa, psychologa. Dobra chwila minie, minimum miesiąc, muszę sobie odpocząć - dodaje Jacek, który z Beresiem przyjaźni się od dobrych paru lat.

- Omal razem nie zginęliśmy. Cały niedzielny wieczór byliśmy w szpitalu na Lwowskiej, a pierwsze, co w poniedziałek zrobiliśmy to wzięliśmy grilla i wędki, i pojechaliśmy na rybki. Musieliśmy to na chłodno przetrawić - kończy sympatyczny zawodnik.

Na Facebooku klubu fitness, w którym pracują Tyburczy z Beresiem (nomen omen mieszczącego się w Trzebownisku) pojawił się apel: "Proponujemy stworzyć społeczną akcję budowy ronda lub sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniu w Trzebownisku, gdyż kolejny kierowca, jak ten który uderzył w samochód chłopaków, stwierdził, że nie widział znaku STOP!".

Poddajemy ten pomysł pod rozwagę władzom gminy Trzebownisko, które zarządzają obiema drogami z feralnym skrzyżowaniem oznaczonym czarnym... punktem. Niewiele brakło, a znów trzeba by tam zmieniać... cyferki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24