Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Gibała. Kilkadziesiąt lat historii miasta i rzeszowskiego sportu

Jerzy Leniart
Sportowe wspomnienia Zbigniewa Gibały. Od wolsztyńskiego pyry do rzeszowskiego krzoka. Rzeszów 2013
Sportowe wspomnienia Zbigniewa Gibały. Od wolsztyńskiego pyry do rzeszowskiego krzoka. Rzeszów 2013
Zbigniew Gibała jest postacią znaną w Rzeszowie zwłaszcza wśród starszego pokolenia. Nic dziwnego, jego "Sport-Service" i sklep ze sprzętem sportowym w latach 70. był jedynym w mieście nad Wisłokiem.

Tutaj można było kupić i naprawić sprzęt narciarski, stroje sportowe, artykuły kempingowe. Pan Zbyszek, zwany przez najbliższych Dyziem (rocznik 1930) - to kilkadziesiąt lat historii miasta i rzeszowskiego sportu. O tym opowiada książka "Od wolsztyńskiego pyry do rzeszowskiego krzoka".

Rodzina Gibałów na początku wojny przywędrowała do Rzeszowa wysiedlona z dalekiej Gdyni. Zamieszkali w pokoju z kuchnią przy ul. Zamkowej. Tutaj 10-letni Zbigniew zetknął się z okrucieństwem wojny. Widok Żydów prowadzonych do przez aleję "Pod Kasztanami", do których Niemcy strzelali jak na polowaniu do kaczek, pozostał w pamięci chłopca.

Książka odsłania zapamiętane obrazy z życie nastolatków w czasie okupacji. Zabawy w "Dziadoszu" (ogród przyszpitalny), wyprawy na stary cmentarz, widok rosyjskich czołgów na ul. Kreczmera, gdzie mieszkali.

Sportowe pasje młodego Gibały zaczęły się od kolarstwa. Pierwsze wyścigi zaliczał na starym rowerze wyposażonym w dzwonek i rozklekotane błotniki. Dopiero, gdy przeszedł do rzeszowskiej "Gwardii" i otrzymał włoską wyścigówkę, mógł ścigać się z najlepszymi. Reprezentując później barwy klubu "Ogniwo" zwyciężał w latach 1952-54 w mistrzostwach woj. rzeszowskiego. W kraju ścigał się z najlepszymi kolarzami. Kontuzja przerwała rozwijająca się karierę.
Jednak w tamtych czasach zdolny młody człowiek mógł uprawiać kilka dyscyplin sportowych i odnosić sukcesy. Tak było w przypadku p. Zbigniewa. Zainteresował się łucznictwem - wywalczył tytuł mistrza okręgu rzeszowskiego.

Będąc zawodnikiem sekcji motorowej "Ogniwa-Resovii" startował w wyścigach ulicznych. W zawodach w Rzeszowie wygrał nawet z wielokrotnym mistrzem Polski Marianem Frankowskim. Ścigał się w motocyklowych rajdach, crossach (m.in. uczestniczył w mistrzostwach Europy) i także na żużlu (reprezentując barwy Resovii - przyp. red.).

Sprawdził się również jako narciarz. Jak wspomina, zaczynał jeździć na górce "Zweiga" (niedaleko rzeszowskiego zamku). Ponieważ nie było prawdziwych nart, które zarekwirowali Niemcy, wykonywano deski sposobem chałupniczym. Chłopcy przybijali je gwoździami do drewnianych butów i tak zjeżdżali z górki. Ten, który zaliczył zjazd przekazywał koledze i tak cała grupa mogła uczestniczyć w slalomie.

Takie były początki, ale za kilka doprowadziły Gibałę do zawodów i skoków na prawdziwej skoczni. Został instruktorem i kierownikiem sekcji narciarskiej.

Kolejny ważny epizod w życiu Zbigniewa Gibały to Bieszczady. Tutaj od prawie 30 lat spędza wolny czas żeglując "Dyziem" po zalewie solińskim. Na koncie ma kilkadziesiąt zwycięstw w regatach, m.in. kilkakrotnie stawał na podium regat "O Puchar redaktora naczelnego Nowin".

Książka pełna jest wspomnień o dość odległych i współczesnych czasach, anegdot, opowieści o dziesiątkach ludziach, których spotkał. Bardzo dokładnie udokumentowana, okraszona archiwalnymi unikatowymi zdjęciami jest ciekawą pozycją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24