Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Pyszniak nie pozwoli zniszczyć tego co już uratował

Piotr Szpak
Trener Siarki Tarnobrzeg Zbigniew Pyszniak odpiera ataki internetowych hejterów i jego przeciwników.
Trener Siarki Tarnobrzeg Zbigniew Pyszniak odpiera ataki internetowych hejterów i jego przeciwników. Andrzej Szkocki/Polska Press
- Koszykówka w Tarnobrzegu była, jest i będzie – twierdzi prezes Koszykarskiego Klubu Sportowego Siarka Tarnobrzeg Spółka Akcyjna Zbigniew Pyszniak.

Prezes klubu, a jednocześnie trener tarnobrzeskiego zespołu Zbigniew Pyszniak postanowił ustosunkować się do pojawiających insynuacji i nagonki ze strony części osób. Krytyka nasiliła się po odejściu z tarnobrzeskiego klubu Amerykanina Travisa Releforda oraz pochodzącego z Bahamów Zane Knowlesa.

- Zawodnicy zza oceanu, którzy do nas przychodzą czynią to za naprawdę małe pieniądze. Umowy z nimi mamy tak skonstruowane, że jeżeli w ciągu trzech miesięcy znajdzie się mocniejszy zespół, a jego działacze dadzą im większe pieniądze to mogą oni odejść. Nie róbmy, więc z nie wiadomo czego jakiś afer - mówi Zbigniew Pyszniak.

Travis Releford oraz Zane Knowles odeszli do drużyny King Szczecin za porozumieniem stron. Zaliczyli oni już udane występy w szczecińskiej drużynie.

- Żadnych pieniędzy za ich przejście do szczecińskiego klubu nie wzięliśmy. Podaliśmy sobie z zawodnikami ręce kulturalnie się rozstając. Zresztą trochę już w koszykówce siedzę i wiem, że z niewolnika nie ma pracownika, więc nawet gdybyśmy tych zawodników na siłę u nas zatrzymali to z doświadczenia wiem, iż atmosfera mogłaby być wcześniej czy później nie do wytrzymania.

W Tarnobrzegu coraz głośniej mówi się o rzekomym rozpadzie koszykarskiej drużyny Siarki. Pyszniak, który działa praktycznie w pojedynkę, a wspomaga go w organizacyjnych sprawach tylko syn Piotr, ma już wszystkiego dość.

- Jestem ostatnim człowiekiem, który chciałby doprowadzić do tego by pozostawić po sobie spaloną ziemię. Rozmawiałem ostatnio kilkukrotnie z prezydentem Tarnobrzega Grzegorzem Kiełbem, który stwierdził, a wręcz upoważnił mnie bym przekazał dziennikarzom, że pomagał, pomaga i pomagał nadal nam będzie, by koszykówka w Tarnobrzegu nadal funkcjonowała na wysokim poziomie. Nie wiem dlaczego w tych internetowych wpisach jestem przez niektórych obrażany. Dla mnie koszykówka jest jak to się mówi całym światem. Oddałabym swoją ostatnią koszulę za koszykówkę w Tarnobrzegu. Stworzyłem ten klub, który kiedyś przez włodarzy Siarki miał zostać zlikwidowany. Ciągnę to 20 lat i jest mi przykro, kiedy czyta się o sobie takie negatywne komentarze. Niektórzy powinni spojrzeć w lustro. Nic nie robić i wyzywać anonimowo kogoś to jest najłatwiejsze. Jeśli są chętni do działania, to proszę bardzo, jest w naszym klubie krzesło, na którym można zasiąść i działać. Tyle tylko, że jakoś przez te 20 lat nie trafił się nikt kto chciały poprowadzić ten klub. Bez względu na wyniki, jakie w tym sezonie uzyskuje nasza drużyna to chciałbym zaapelować do kibiców by przychodzili na mecze i wspomagali nas zakupem biletów. Dobry przykład dali kibice Widzewa Łódź, którzy zakupili jedenaście tysięcy karnetów - mówi.

Zbigniew Pyszniak nie należy do fanów internetowej rzeczywistości, śmieje się, że do niedawna nawet włączyć
komputera nie potrafił. Rzadko czyta komentarze, ale czasami życzliwi informują o różnych sprawach.

- W dużym mieście ludzie mają inne życie i nie wiedzą co się dzieje na innym osiedlu, nawet na innej ulicy, ale Tarnobrzeg do metropolii nie należy. Kiedy jednak zdarzy się że przeczytam jakieś cuda o nabijaniu przeze mnie kabzy, o kosmicznych zarobkach w naszym klubie to mi się w głowie nie mieś- ci. Tym, którzy mnie wyzywają, plują, a nawet starszą mam apel, żeby osoby te przyszły do klubu i powiedziały mi prosto w oczy to, co wypisują w internecie. Staram się nie czytać tego, ale pewne wiadomości do mniej docierają. To wszystko jest bardzo smutne. Ale przecież oprócz tej małej grupy internetowych krzykaczy są jeszcze w Tarnobrzegu prawdziwi kibice basketu. Frekwencja na trybunach świadczy o tym, że jesteśmy tu potrzebni – dodał prezes Pyszniak.

Zbigniew Pyszniak to osoba, która jest wręcz zakochana w koszykówce. Kto go zna, ten wie, że potrafi nie tylko siarczyście zakląć, ale złość szybko mu mija.

- Najbliżsi pytają mnie po co mi ta koszykówka? Zresztą czasami sam siebie o to pytam. Od wielu lat, szczególnie po przegranych meczach mówi sobie, że to koniec. Ale tak tu w tym koszem skończyć kiedy bez niego po prostu nie potrafił bym żyć – uśmiechnął się.

Prezes się nie poddaje i liczy na to, że zła karta sportowa zostanie wreszcie odwrócona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24