Grzegorz Lato znany jest przede wszystkim jako wspaniały zawodnik. Mało jednak kto pamięta, że próbował również swoich sił jako trener. Był nawet bliski objęcia stanowiska selekcjonera reprezentacji Polski.
O Grzegorzu Lacie piłkarzu napisano już wszystko. Dlatego postanowiliśmy szerzej przyjrzeć się tematowi jego kariery trenerskiej , a ten rozdział w życiu Laty jest już dużo mniej pamiętany. A szkoda, bo jeden z najlepszych piłkarzy w historii Polski był o pół krok od objęcia funkcji selekcjonera naszej reprezentacji.
Wszystko zaczęło w połowie 1991 roku w Stali Mielec. Lato przejął drużynę, która cudem utrzymała się w lidze (wygrała baraż z Miedzią Legnica) i w dwa lata zrobił z niej zespół z czołówki. Sezon 1992/93 mielczanie zakończyli na 6.miejscu.
Wtedy jednak postanowił odejść i to ligę niżej – do bogatej i mającej duże ambicje Olimpii Poznań. Cel był jasny – awans. Lato go zrealizował, ale właśnie podczas w pracy w Poznaniu otrzymał najważniejszą ofertę w swoje karierze – Mogłem objąć stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski – wspomina.
Był 1993 rok. Rok niedzieli cudów. Lech w eliminacjach Ligi Mistrzów ulega Spartakowi 2:7. Wszyscy jeszcze mają w pamięci 0:9 Widzewa z Eintrachtem. Do tego kadra w kiepskim stylu przegrała eliminacje do mistrzostw świata w 1994 roku.
- Przyjechał nawet do mnie przewodniczący Wydziału Szkolenia PZPN, Zygmunt Lenkiewicz, który prowadził rozmowy z wszystkimi kandydatami na selekcjonerów – mówi Lato.
Kandydatów było kilku. Poza Latą do pracy z kadrą przymierzano również Janusza Wójcika, Władysława Stachurskiego oraz Henryka Apostela. Najmocniejsze nazwisko miał wówczas Wójcik, który rok wcześniej z kadrą olimpijską zdobył przecież srebro na IO w Barcelonie. On jednak odpadł w przedbiegach, bo nie dogadywał się z ówczesnym szefem PZPN, Kazimierzem Górskim.
Z kolei akcje pana Grzegorza stały bardzo wysoko. Wszystko jednak miało rozbić się o kasę i…znajomości.
– Ktoś rozpuścił plotkę, że chciałem 20 tysięcy dolarów. Ja w rozmowach mówiłem o pięciu tysiącach, pierwszy asystent miał mieć dwa i pół, a drugi półtora. Mogło być płacone w złotówkach, ale co miesiąc po aktualnym kursie dolara – czytamy w wydanej w latach 90-tych biograficznej książce, którą napisał wspólnie z dziennikarzem Maciejem Polkowskim.
Ciekawe było również to, że w swoim sztabie chciał mieć menedżera drużyny i w tej roli widział Zbigniewa Bońka. Gdyby ten się nie zgodził, to oferta miała powędrować do Stanisława Terleckiego.
- Plany jednak spaliły na panewce, bo kadrę przejął Henryk Apostel – mówi Lato.
Grzegorz Lato ponoć jeszcze długo nosił zadrę w sercu, że to nie on objął wówczas kadrę. Powoływał się na przykład Franza Beckenbauera, który zaraz po powrocie z USA (grał w Cosmosie Nowy Jork) przejął reprezentację Niemiec. Zdobył z nią zresztą mistrzostwo świata w 1990 roku.
Drugim przykładem był Michelle Platini, który niemal zaraz po zakończeniu kariery objął stery w reprezentacji Francji. – W tamtym czasie miałem ambicję i wierzyłem w siebie. Dziś trudno już do tego wracam, ale wtedy było mi szkoda – wspomina.
W 1999 roku stanął przed kolejnym wyzwaniem, jak się okazało, już ostatnim w roli trenera. Objął drużynę Widzewa Łódź, która szykowała się do eliminacji Ligi Mistrzów. Trudny przeciwnik, bo już w pierwszym meczu podopieczni Laty przegrali aż 1:4. W rewanżu przeszli jednak metamorfozę, odrobili straty i wygrali po karnych.
W ostatniej fazie eliminacji Widzew trafił już jednak na przeciwnika nie do przejścia – do Łodzi miała przyjechać włoska Fiorentina, drużyna z wielkimi ambicjami i jeszcze większym budżetem. – Co to była za drużyna, w ataku Batistuta, w pomocy Rui Costa, był tam jeszcze Enrico Chiesa, Angelo Di Livio czy Predrag Mijatović. Niesamowity zespół – opowiada Lato.
Drużynę prowadził równie słynny Giovanni Trapattoni. – Miły i serdeczny człowiek, życzyliśmy sobie dobrego meczu, choć widać było po nim, że raczej jest pewny zwycięstwa – mówi nasz bohater.
Widzew Laty plamy jednak nie dał. Oczywiście awansu nie było, ale porażki 1:3 i 0:2 z takim gwiazdozbiorem wstydu na pewno nie przynosiły.
W Widzewie popracował jeszcze przez kilka miesięcy, aż zastąpił go Orest Lenczyk, który jako asystent trenera Zenona Książka pracował w Stali Mielec w połowie lat 70-tych.
Świeżo upieczony 70-latek do pracy w charakterze trenera już nigdy nie wrócił. W latach 2001-2005 był senatorem RP z ramienia SLD, a w latach 2008-2012 pełnił funkcję prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej.
ZOBACZ TEŻ - Grzegorz Lato sportowcem 70-lecia Nowin
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?