Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zofia Rutkowska: informacja o katastrofie była szokiem dla zebranych na cmentarzu w Katyniu

Norbert Ziętal, Janusz Motyka
- To przemówienie miał w Katyniu wygłosić prezydent Lech Kaczyński. Dostaliśmy je wcześniej – wspomina Zofia Rutkowska z podprzemyskich Maćkowic.
- To przemówienie miał w Katyniu wygłosić prezydent Lech Kaczyński. Dostaliśmy je wcześniej – wspomina Zofia Rutkowska z podprzemyskich Maćkowic. Janusz Motyka
- Staliśmy w katyńskim lesie. Nikt nie wierzył w to co się stało. Patrzyliśmy tylko bezsilnie po sobie. Nie mogliśmy otrząsnąć się po informacjach, które otrzymaliśmy. Prezydent Lech Kaczyński nie żyje - wspomina Zofia Rutkowska.

Pani Zofia Rutkowska jest szefową przemyskiego koła Stowarzyszenia Ofiar Rodzin Katynia Polski Południowej. W lesie katyńskim został zamordowany jej ojciec, ppor. Bronisław Kluza. Nie pierwszy raz była w Katyniu.

- Na ubiegłoroczne uroczystości poleciałem z Warszawy samolotem. Wówczas lądowaliśmy na tym samym lotnisku w Smoleńsku, na którym w sobotę rozegrała się tragedia. Jednak w tamtym roku było o wiele mniej osób. W tym szykowało się znacznie więcej, więc nie dla wszystkich było miejsce w samolocie. W sumie może bym je jednak dostała, ale razem z mną jechała z Przemyśla jeszcze Maria Hornatkiewicz. Postanowiłam, że pojedziemy razem pociągiem - wspomina pani Zofia.

Obie panie wspólnie z kilkuset osobami pojechały specjalnym pociągiem. W sobotni poranek na cmentarzu w Katyniu wszyscy czekali na przyjazd oficjalnej delegacji z Polski, na czele z prezydentem Lechem Kaczyńskim.

Było jeszcze chwilę wolnego czasu do rozpoczęcia uroczystości. Pani Zofia wykorzystała go na zapalenie znicza dla ojca. Potem spotkała dziennikarkę telewizyjną, z którą była umówiona na wywiad po uroczystości. Postanowiły wykorzystać chwilkę czasu.

- Dziennikarka zaprowadziła mnie przed kamerę. Prowadził to wszystko pan Pośpieszalski. Mówi do nas, chwileczkę, jeszcze z dwie minuty. Potem, że będzie 10 minut opóźnienia. No to, jak tyle jest czasu, to zdjął słuchawki i zaczęliśmy rozmawiać - opowiada pani Zofia.

Wtedy przyszedł ktoś z telefonem komórkowym i mówi, że samolot prezydencki się rozbił.

- Pośpieszalski powiedział "o Matko Boska". Następny przyszedł z komórką. Mówi, że był wypadek, ale wszyscy żyją. Tośmy odetchnęli. Chwała Bogu. Ale za chwilę podchodzi kolejny. Mówi do nas "nie, samolot się pali". Potem był horror. Ludzie dzwonili i przekazywali pozostałym sprzeczne informacje. Wreszcie jeden z wojskowych powiedział "proszę państwa nie róbmy paniki, spokój, proszę się opanować - tragiczne chwile wspomina pani Zofia.

W tym momencie ktoś ogłosił, że za chwilę przyjdzie ambasador i przedstawi informację.

- W tym momencie patrzymy jak nasze wojsko maszeruje ze sztandarem, z czarną wstążką... To był szok. Ambasador mówi, że będzie msza święta, czekamy na pana prezydenta, ale pana prezydenta nie ma.

Przed mszą zebrani odmówili koronkę do Miłosierdzia Bożego i różaniec. Po eucharystii każdy indywidualnie złożył kwiaty.
- Msza została odprawiona w podwójnej intencji. Tak, jak była zaplanowana w intencji ofiar zbrodni katyńskiej sprzed 70 lat i w intencji ofiar dzisiejszej katastrofy - pani Zofia mówi, że z wieloma osobami, które zginęły, kilka dni wcześniej spotkała się podczas uroczystości katyńskich w Warszawie.

Uroczystości znacznie skrócono. Powrót zaplanowany był na godz. 20, tymczasem skrócono go o pięć godzin.
W pociągu katastrofa była jedynym tematem. W Terespolu, tuż za polsko - białoruską granicą wsiedli polscy psychologowie. Służyli pomocą. Zapewne dlatego, że w pociągu jechali krewni ofiar katastrofy. M.in. córka Andrzeja Przewoźnika. Zostali objęci szczególną opieką.

- Kolega z Mogilna wpadł na pomysł, aby nasze identyfikatory-przepustki opleść czarną wstążeczką. Dobry pomysł, ale skąd w pociągu wziąć wstążeczki. Miałam czarną reklamówkę, pocięliśmy ją.

Niewielki domek w Maćkowicach. Poniedziałek rano. Na stole pamiątki z ostatniej wizyty w Katyniu. W telewizorze kolejne relacje z sobotniej katastrofy. Pani Zofia pokazuje dziennikarzom Nowin mnóstwo pamiątek po ojcu zamordowanym w Katyniu. W tym przechowywany jak relikwia jego list z obozu w Kozielsku, wysłany 25 listopada 1939 r. Na ścianie fotografia ojca tulącego 1,5 - roczną córeczkę. To pani Zofia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24