Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zrobimy wszystko, żeby nasz syn nie poszedł za wcześnie do szkoły

Beata Terczyńska
– Nasze córki nie musiały iść wcześniej do szkoły. Zrobimy wszystko, żeby Rafałek nie miał skróconego dzieciństwa – mówią Monika i Tomasz Wójcikowie.
– Nasze córki nie musiały iść wcześniej do szkoły. Zrobimy wszystko, żeby Rafałek nie miał skróconego dzieciństwa – mówią Monika i Tomasz Wójcikowie. Fot. Krzysztof Łokaj
Sejm odrzucił referendum w sprawie 6-latków. Rodzice już szukają sposobów, by nie posyłać dzieci o rok wcześniej do szkoły.

W piątek posłowie nie zgodzili się na przeprowadzenie referendum m.in. w sprawie obowiązkowego posyłania 6-latkow do szkół, pod którym podpisało się prawie milion rodziców. Za rok obowiązkowo do szkół pójdą dzieci urodzone w pierwszym półroczu 2008 r., a od 1 września 2015 r. - wszystkie.

"Hańba", Wstydźcie się" - rodzice popierający stowarzyszenie "Ratuj maluchy" krzyczeli w Sejmie do posłów, którzy byli przeciw referendum, czyli głównie PO i PSL.

Dlaczego nas nie słuchają?

- Uważam, że naprawdę źle się stało dla dzieci i mam nadzieję, że akcja będzie kontynuowana i będziemy walczyć jak się da o dobrowolność posyłania sześciolatków do pierwszych klas - mówi Monika Wójcik z Rzeszowa, mama trojki dzieci. - Dziś w szkołach nie ma sprzyjających warunków dla maluchów. Popatrzmy na wyposażenie sal. Kącik zabaw składa się najczęściej z jednej maty w i kilku zabawek, których nauczyciele często nie mają kiedy wykorzystać. Druga ważna sprawa: zapewnienie bezpieczeństwa na korytarzach, gdzie małe dzieci mieszają się ze starszymi.

Pani Monika uważa, że tego, co zaoferuje im szkoła, sześciolatki mogą równie dobrze nauczyć się w starym systemie - w zerówce, gdzie warunki są znacznie bardziej sprzyjające, bo dzieci są w środowisku, które znają, gdzie uczą się poprzez zabawę. - Ten sposób edukacji sprawdzał się tyle lat i mógłby nadal - jest przekonana.

Może da się to odroczyć?

Jej 9-letnia córka Kasia poszła do szkoły jako 7-latka.

- Druga 6-letnia córka Ala jest "szczęśliwym" rocznikiem, który jako ostatni miał wybór - naukę rozpocznie jako 7-latka. Martwię się natomiast, co będzie w przypadku synka Rafała, który ma dopiero 1,5 roku. Mam nadzieję, że do tego czasu wiele się zmieni i obowiązek dla 6-latków będzie zniesiony.

Anna Batko z Rzeszowa, mama 6-letniej córki i 2-letniego synka, mówi, że u dzieci rok różnicy jest bardzo widoczny.

- Patrzę na córkę i rok starsze dzieci, dużo bardziej rozwinięte, mające więcej cierpliwości, by usiedzieć w ławce na lekcji 45 minut. Moja córka głównie myśli o zabawie. Nie wyobrażam sobie, jak mogłaby funkcjonować w szkole - mówi Anna Batko. - Na szczęście, skorzystałam jeszcze z możliwości wyboru i postawiłam na przedszkole.

Mówi, że mnóstwo znajomych mam i ojców już głowi się, co zrobić, by odroczyć w dzieciom naukę. Chcą prosić o pomoc psychologów. - Ja też to rozważę w przypadku syna, pochodzę, popytam. Nie spotkałam się z osobą, która powiedziała: tak, dam 6-latka do szkoły, bo to dobry pomysł.

Wydajemy opinie, nie orzeczenia

Elżbieta Gruca - Bielenda, psycholog z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 1 w Rzeszowie, twierdzi, że za rok spodziewa się boomu rodziców, którzy przyprowadzą 6-letnie dzieci na badania.

- Dziś, w przypadku 7-latkow wygląda to tak: jeśli rodzic uważa, ze dziecko nie dojrzało jeszcze do szkoły, prosi nas o jego zbadanie. Jeśli te obawy się potwierdzają, wydajemy opinię o konieczności odroczenia dziecka z obowiązku szkolnego. Jest to opinia, a nie orzeczenie - zaznacza. - Jeśli rodzic zgadza się z nią, składa ją u dyrektora szkoły wraz ze swoją prośbą o odroczenie, a ten ją uwzględnia. Na razie nic mi nie wiadomo, żeby za rok przepisy się miały zmienić.

Psycholog, ze względu na doświadczenie, jest przeciwna 6-latkom w szkołach. Uważa, że dzieci jeszcze nie są w pełni gotowe do obowiązku szkolnego, jakkolwiek by on wyglądał.

Jeśli trzeba, zapłacę karę

- Nawet, jak będę musiał zapłacić karę, to i tak zostawię 6-letniego syna w domu. Do szkoły go nie dam - zarzeka się tato 4-latka.

To jednak nie taka prosta sprawa. - Środki egzekucyjne, aby były skutecznie dyscyplinujące rodziców, są najczęściej bardzo wysokie. W przepisach wymienia się nawet kwoty rzędu kilku tysięcy. Ale to nie jest tak, że rodzic zapłaci na początku roku np. 5 tys. zł i dziecko może rozpocząć naukę za rok. Jeśli nadal uchyla się, sprawa trafia do sądu rodzinnego, a więc konsekwencje są dużo poważniejsze - mówi Mariola Kiełboń, rzecznik podkarpackiego kuratora oświaty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24