Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Życie po powodzi

KRZYSZTOF URBAŃSKI
AUTOR
BOROWA. W tym roku mija pięć lat odkąd do osiedla domków jednorodzinnych wprowadzili się powodzianie z miejscowości Gliny Małe, Łysakówek i innych, zalanych przez powódź w 1997 roku.

W jedenastu domkach początkowo mieszkało 11 rodzin. Kilka miesięcy temu jeden z domków opustoszał. - Ta rodzina częściowo odbudowała swój dom i przeprowadziła się do rodzinnej miejscowości - powiedziała Ewa Zych, mieszkanka jednego z domków.
Choć od dramatycznych wydarzeń związanych z przyjściem wielkiej wody i ewakuacją minęło już wiele czasu, powodzianie z osiedla w Borowej wciąż nie czują się swobodnie w domkach, do których ich przesiedlono. - Wprowadziliśmy się tu w listopadzie 1997. Wtedy co chwilę do nas ktoś przyjeżdżał. Gazety, radio, była też telewizja. Dziś wszystko ucichło i żyjemy niemal normalnym życiem. Tylko domki, w których mieszkamy przypominają nam, że jesteśmy, jak to nas nazywają, powodzianami - mówi rencista Janusz Krynicki, ojciec dwójki dzieci.
Wszyscy mieszkańcy są zgodni, że ich domki nie są zbyt udaną konstrukcją. Od pierwszej zimy zdarzały się problemy z wodą, która kapie z sufitu, czy wilgocią, która zostawia ślady na ścianach.Dwa lata temu skończyła się gwarancja producenta domków i od tego czasu lokatorzy muszą sami sobie radzić z usterkami. - Najgorsze jest to, że nie możemy wprowadzić własnych poprawek, takich jak, ocieplenie ścian, czy zmiana systemu grzewczego. Nie możemy, ponieważ jesteśmy tylko najemcami, którzy płacą niewielki czynsz - mówi pani Barbara Pezda.
Mieszkańcy, którzy w większości musieli rozebrać swoje domy zalane przez wodę, nie mają wielkich szans powrotu do normalnego życia w rodzinnych miejscowościach. Teraz zastanawiają się nad możliwością wykupu domków. Nie wiedzą jednak, czy będzie ich na to stać.- Wiadomo, wszystko zależy od ceny. Większość z nas nie ma pieniędzy. Ja mam najniższą możliwą rentę, żona pracuje w Mielcu, ale zarabia niewiele - przyznaje Krynicki.
Wykupienie domku to jeden problem, drugi to dokonanie koniecznych przeróbek. Jak twierdzą powodzianie, do wymiany nadaje się poszycie dachu, trzeba też zmienić system ogrzewania, który w tej chwili zasilany jest prądem. - W ostatnim miesiącu niemal wszyscy z nas otrzymali rachunki za energię, które grubo przekraczały 600 zł, a nie były to najchłodniejsze miesiące - zaznaczył pan Janusz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24