Agata Kulesza: potwór z czerwonymi plamami

Agata Kulesza, którą obecnie można oglądać w serialu Telewizji Polsat pt. "Synowie", uwielbia przygotowywać święconkę, robić pisanki i bić się nimi z najbliższymi.

- Aż przykro patrzeć, jak marnuje się ogromny potencjał Lucyny, którą pani gra w serialu "Synowie"!

- Niestety, na razie nic nie zapowiada zmiany jej beznadziejnego położenia. Roman (Paweł Wawrzecki) szuka dookoła, rozglądając się za innymi kobietami, a Lucynki nie widzi.

- Trafia do pani poczucie humoru Krzysztofa Jaroszyńskiego, reżysera "Synów"?

- Jego humor jest śmieszny, bo inteligentny, i nie mówię tak dlatego, że występuję w jego serialu (śmiech).

- Ma pani jeszcze jakieś propozycje zawodowe?

- Wkrótce rozpocznę próby do sztuki Elfriede Jelinek "Dramaty księżniczek".

- Dużo się zmieniło w pani życiu zawodowym po wygranej w "Tańcu z gwiazdami"?

- Zmieniło się bardzo dużo, ale nie wiem, czy zawodowo. Ludzie, z którymi pracuję, to zupełnie inny świat.

- Gdzie pani spędzi Wielkanoc?

- W Warszawie. Nigdzie nie wyjeżdżam, chociaż bardzo chciałam wybrać się nad polskie morze, żeby tam wypocząć.

- Ma pani jakąś wielkanocną specjalność kulinarną?

- Piekę dobrą karkówkę i sernik. A najbardziej zajadam się zawsze barszczem chrzanowym z białą kiełbasą, który gotuje moja teściowa.

- Przygotowuje pani święconkę?

- Tak, i bardzo to lubię, bo przypomina mi się dzieciństwo.

- Śmigus-dyngus też się pani podoba?

- Nie cierpię tego zwyczaju! Gdy mnie ktoś obleje wodą w śmigusa-dyngusa, nie wybucham gniewem, ale tego nie lubię. Za to w innych sytuacjach potrafię być potworem!

- Są jakieś objawy, które wskazują na to, że doszła pani do punktu krytycznego?

- Zaczynają mi się pojawiać na szyi czerwone plamy, które idą w górę. To znak, że trzeba uciekać, bo się nie cofnę (śmiech).