Ależ były emocje w Łańcucie. Rawlplug Sokół nadal zwycięski, ale oddał pozycję lidera Śląskowi Wrocław

Kibice wyszli z hali mocno rozgrzani, bo takiego meczu łańcucianie jeszcze w tym sezonie nie rozegrali. Niewiele brakowało, a musieli się pogodzić z pierwsza porażką.

Problemy Sokół zaczął mieć od II kwarty, a po zamianie stron obie ekipy szły niemal łeb z łeb. Po 30 minutach na tablicy widniał remis 55:55. Na otwarcie czwartej odsłony zza linii 6.75 wycelował Gruszczyński i poznaniacy ani myśleli oddawać prowadzenie. Wygrywali bardzo długo. Minutę i 13 sekund przed syreną prowadzili 88:85. Nastąpiła seria niecelnych rzutów, ale w końcu Kamil Zywert został sfaulowany i pokazał zimną krew na linii rzutów wolnych.

Za moment Tomaszewski źle podał, Bartłomiej Karolak nie trafił swej siódmej trójki, ale piłkę zebrał Wiktor Sewioł i trafił za dwa.
Do końca pozostawało 20 sekund. Niemało. Goście poprosili o przerwę. Po wznowieniu gry nic już jednak nie zdziałali. Po sześciu kolejkach Sokół nadal ma na koncie komplet wygranych, ale liderem przestał być, ponieważ Śląsk też nie chce przegrać, a ma lepszy bilans małych punktów.

Rawlplug Sokół Łańcut – Biofarm Basket Poznań 89:88 (28:25, 14:20, 23:20, 24:23)
Rawlplug Sokół: Karolak 26 (6x3, 4 prz.), Zywert 15 (2x3, 10 as., 4 str.), Kulikowski 12 (10 zb.), Małgorzaciak 14 (2x3, 8 zb.), Sewioł 15 (11 zb.) oraz Pruefer 7, Zaguła 0, Fiszer 0.Trener Dariusz Kaszowski.

Biofarm: Tomaszewski 10 (2x3, 7 as.), Smorawiński 16 (2x3, 5 as.), Bręk 4 (8 zb.), Czyż 4, Kurpisz 20 (2x3, 10 zb.) oraz Gruszczyński 17 (2x3), Samsonowicz 11 (1x3), Lewandowski 6. Trener Paweł Blechacz.

Widzów 600.