Autobusowi wandale

MZK, będący spółką komunalną z o.o., obsługuje całe miasto. Ma 63 autobusy, w tym 21 zasilanych gazem. Kolejny, ekologiczny, jest testowany. W ub.r. firma przewiozła w sumie 9,5 mln pasażerów, co daje ok. 25 tys. osób dziennie, czyli jedną trzecią liczby mieszkańców Przemyśla. Bywały już lata, że z usług MZK korzystało prawie 14 mln ludzi. Pasażerów jednak ubywa, gdyż większość zakładów zmniejszyła zatrudnienie Ponadto w ostatnich latach część mieszkańców zakupiła samochody i już nie korzysta z miejskiej komunikacji.
- Na terenie miasta mamy w sumie 110 przystanków, w tym 35 to malowane, zadaszone wiaty - poinformowano nas w dziale remontowym MZK. - Dziewięć oszklonych, wartych po ok. 10 tys. zł każdy, otrzymaliśmy w zamian za reklamę firmy "MK CAFE". Jest też sześć kiosko - przystanków, znajdujących się przy ulicach: Jagiellońskiej (po obu stronach), Grunwaldzkiej, Krasińskiego i na osiedlu "Kazanów".W 60 miejscach, gdzie zatrzymuje się autobus, na przystanek składają się: słupek, tabliczka z rozkładem jazdy i piktogram naszej firmy. Są one niezadaszone.
Na utrzymanie przystanków firma przeznacza spore pieniądze. Są one większe, niż by mogły być, gdyby nie częste przypadki ich dewastacji. Najgorszy okres ciągnie się od maja do października, w tygodniu najwięcej zniszczeń notuje się w soboty i niedziele, kiedy rozwydrzona młodzież, wracająca z dyskotek, wyładowuje swą energię na szybach, tabliczkach z rozkładem jazdy, piktogramach.
- Malowanie przystanku, co robi się na wiosnę i jesienią, kosztuje ok. 120 złotych, nie licząc robocizny - przybliża ponoszone koszty Józef Bielecki, wiceprezes Zarządu MZK. - Cena tabliczki z rozkładem jazdy wynosi w granicach 60 zł, piktogramu - 50, szyby na przystanku - 100, a kosza na śmieci- 60.Na wiosnę zakupiliśmy 40 takich pojemników, ale pozostało zaledwie kilka, większość została zniszczona lub skradziona, mimo ich umocowania. Rocznie na usuwanie skutków dewastacji przystanków, nie licząc kosztów ich bieżącego utrzymania, musimy wydawać ok. 10 tys. złotych.Te pieniądze można byloby przeznaczyć na inne cele, np. modernizację parku autobusowego.
Chuligani nie popuszczają także autobusom. Tną siedzenia, oparcia, zamalowują je "bohomazami", rysują szyby ostrymi narzędziami. Najczęciej robią to w nocy, a także wykorzystując ścisk w godzinach komunikacyjnego szczytu. Usuwanie tych zniszczeń to wydatek kolejnych kilku tysięcy złotych. W roku dewastowanych jest też 10 - 15 szyb bocznych, z których każda kosztuje ok. 200 zł. W jednym przypadku MZK musiał nawet odkupić pasażerowi... spodnie, gdyż ten zniszczył je, siadając na pofarbowane siedzenie.
Osobny rozdział to jazda bez biletów i próby podrabiania ich przez nieuczciwych pasażerów. Najczęściej autorami oszustw są ludzie młodzi oraz z tzw. marginesu społecznego. Kontrolerzy biletów (jest ich w sumie 10) są jednak bardzo czujni i nie dają się nabrać na stosowane "chwyty", jak choćby wymazywanie datownika.
Od stycznia do końca pażdziernika br. ujawnili ok. 3 tys. przypadków jazdy bez ważnego biletu. Dodatkowa opłata wynosi 90 zł., ale jeśli winowajca uiści karę w ciągu tygodnia, wówczas mandat jest niższy o 30 proc. Część spraw (w ub. 200) kierowanych jest do sądu.
- Wszystkie dodatkowe koszty, które ponosimy z powodu dewastacji przystanków i autobusów, odbijają się w jakiejś mierze na naszych uczciwych pasażerach, mają wpływ na rosnące ceny biletów oraz gorszy stan pojazdów - przyznaje Stanisław Kuźma, prezes Zarządu MZK. - Dlatego też konieczne jest w Przemyślu zainstalowanie monitoringu, dzięki czemu dałoby się ustalić autobusowych wandali. Ponadto apelujemy do pasażerów, aby nie byli obojętni, kiedy spotykają się z dewastacją autobusów i przystanków.