Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Babcia czwórki maluchów: Oni tam zabijają nasze maleńkie dzieci! Relacja z Przemyśla [ZDJĘCIA]

Andrzej Plęs
Andrzej Plęs
Uchodźcy na dworcu PKP w Przemyślu i w budynku po Tesco.
Uchodźcy na dworcu PKP w Przemyślu i w budynku po Tesco. Paweł Dubiel
W środku nocy przemyski dworzec wciąż tętni życiem, na przydrożnym placu przed byłą halą Tesco, exodus miesza się z atmosferą pikniku.

„Tu jesteście bezpieczni” widnieje po polsku i ukraińsku na potężnym banerze w barwach polskiej flagi, zawieszonym na ogrodzeniu dworcowego peronu. W jednym z pomieszczeń dworcowych grupka bardzo młodych ludzie w żółtych kamizelkach z napisem Harcerska Służba Porządku Publicznego przerzuca i układa pakunki z odzieżą – darami od dobrych ludzie dla uciekinierów. Tych pełna poczekalnia. Głodni na pewno nie są, bo każdy, kto chce, dostaje zafoliowaną tackę ze spaghetti, że tylko podgrzać i jeść. Albo gorący rosół z makaronem, serwowany przez wolontariuszy z wielkich termosów.

Uchodźcy na dworcu PKP w Przemyślu i w budynku po Tesco.
Uchodźcy na dworcu PKP w Przemyślu i w budynku po Tesco. Paweł Dubiel

O uwagę uchodźców rywalizują stoiska wiodących operatorów telefonii komórkowej, którzy przybyszom zza Buga serwują darmowe startery z 15 GB na „dzień dobry”. I wiele osób z tabliczkami, na których widnieją nazwy miejscowości, do których gotowi są podwieźć chętnych. Choćby i do Niemiec.

Olga pilnuje dwoje półprzytomnych, kilkuletnich dzieci

Ze Lwowa przyjechała, nie wydaje się zagubiona, bo zmierza do siostry, mieszkającej w Polsce od 20 lat. Do granicy jechała „na dwa razy”. Jednego dnia podwieziono ich samochodem pod granicę, ale pod granicę oznaczało 30 kilometrów do przejścia granicznego. Nie chciała nie wiadomo ilu godzin czekać z dziećmi na mrozie, zawrócili. Drugiego dnia już było łatwiej.

- Mąż został we Lwowie, może mógłby z nami jechać ale nie chciał – przyznaje. – A mąż spod Kijowa, tam zostali jego rodzice, i mówią, że tam prawie wszystko już rozwalone. Jak mąż się z nimi kontaktuje, to mówią, że cały czas jest huk od rakiet i bomb.
We Lwowie – opowiada – coraz większa niepewność, tylko ludzie już trochę przyzwyczaili się do wyjących raz po raz syren alarmowych, jakby zrozumieli, że syrena, to jeszcze nie bombardowanie.

Uchodźcy na dworcu PKP w Przemyślu i w budynku po Tesco.
Uchodźcy na dworcu PKP w Przemyślu i w budynku po Tesco. Paweł Dubiel

Jej córka mówi, że niestraszno jej było jechać do Polski, bo przecież do cioci jedzie, ale Olga dodaje, że syn za to strasznie bał się drogi i niewiadomej. Na pewno wrócą do Lwowa, „jak się to wszystko uspokoi”.

- Ale w szoku jesteśmy od tego, jak Polska nas przyjmuje – nagle okazuje się, że zupełnie dobrze radzi sobie z polszczyzną. – Nie spodziewaliśmy się, że ludzie będą tak bardzo otwarcie. Martwiliśmy się, co my będziemy przez cała drogę jeść, gdzie iść, a tu się dzieją rzeczy nieprawdopodobne.

I nie może przestać dziękować. A Irina nie może mówić. Z Drohobycza przyjechała z kilkuletnim synem. Też jedzie do siostry, która mieszka i pracuje w Polsce. I tylko rodziców zostawiła w domu.

- Nie chcieli z nami jechać – mówi cicho i głos jej się zaczyna łamać. – Ja bym bez nich też nie wyjechał, ale dziecko… Tam na razie spokój jest, ale do czasu. Przepraszam, nie mogę już mówić.

Przed budynkiem byłej hali Tesco, przy drodze do Medyki tłumy ludzie i dziesiątki samochodów

Do luksusowego autokaru jednego z niemieckich hoteli pakuje się kilkudziesięciu uchodźców. Samochodów, busów i autobusów na niemieckich numerach rejestracyjnych jest mnóstwo. A jeszcze więcej polskich z różnych części kraju. W tym potężny suw, który na masce ma ogromną naklejkę w barwach ukraińskiej flagi, i napis „Jedziemy pomóc Ukrainie”. Brodacz za kierownicą mówi, że jest z Warszawy.

Uchodźcy na dworcu PKP w Przemyślu i w budynku po Tesco.
Uchodźcy na dworcu PKP w Przemyślu i w budynku po Tesco. Paweł Dubiel

- Zrobiliśmy w firmie zrzutę, zapakowaliśmy różnościami cały wóz po brzegi, a jak już przyjechałem, to załapałem się na wolontariusza – opowiada. I przyznaje, że jechał z myślą, że zawiezie wszystko od razu na drugą stronę granicy.

- Ale okazało się, że mam nieważny paszport. Żona była przeszczęśliwa.

- A w ogóle to byłem zawodowym żołnierzem z jednostki powietrzno – desantowej w Krakowie – ciągnie i – tak, odpowiada na pytanie - miał myśl, żeby legalnie, na polskim prawie zaciągnąć się do ukraińskiej armii.

- Sporo jeszcze umiem, pewnie bym się przydał, ale nawet nie próbowałem z żoną tego tematu rozpoczynać – mówi z rezygnacją. – A i tak chyba jestem przydatny, bo od dwóch dni pakuję tu ludzi do busów i samochodów.

W hali niemały tłum, kilka stoisk z posiłkami wcale nie jest obleganych, na polowych łóżkach dziesiątki ludzi, ale nie widać, żeby ktoś spał, jakby czekali na możliwość wyjazdu. Drugie tyle snuje się po korytarzach, większość wpatrzona w ekrany smartfonów. Nawet dzieci nie śpią, ani te mniejsze ani większe. Wokół Anżeły, wyglądającej tak na 60 lat, tłoczy się rozbrykana czwórka 3 – 5 latków.

Uchodźcy na dworcu PKP w Przemyślu i w budynku po Tesco.
Uchodźcy na dworcu PKP w Przemyślu i w budynku po Tesco. Paweł Dubiel

- Te dwa młodsze, to bliźniaki – mówi z dumą. – Nie ja nie mama, mama poszła po coś do jedzenia, ja babcia.
Uśmiech dumy znika z jej twarzy, kiedy zapytać, skąd przyjechali.

- My z Dniepropietrowska – mówi i z każdym zdaniem głos się podnosi. – Tam już piekło, tam ludzi zabijają, nawet nasze maleńkie dzieci zabijają. Nie wiem, co będzie, z nami nasze małe dzieci, a co z tymi które zostały? I czy moje wnuki kiedykolwiek zobaczą ojca? Bo ich ojciec, mąż mojej córki, jest kapitanem w wojsku.

A potem opada z emocji, kiedy mówi, jak „bardzo dziękujemy Polsce za pomoc”. I że jechali w nieznane, kiedy ruszali z domu, strasznie długo jechali i strasznie bali się tej drogi, ale tutaj już się nie boją. Tylko żeby jeszcze zięć był bezpieczny.

Na placu przed halą, jak w ulu. Wjeżdżające i wyjeżdżające samochody, autobusy. Autokary Państwowej Straży Pożarnej „na blachach” ze Śląska i z Krakowa wypełniają się uciekinierami, którzy chcą jechać akurat w tamtym kierunku. Reflektory niemieckiej lub austriackiej telewizji oświetlają znaczą część placu, ale i tak najjaśniejszym puntem są rzędem ustawione stoły z wyżywieniem. Grochówkę czuć daleka, ale dzieciarnia i tak bardziej zainteresowana jest stoiskiem ze słodyczami.

Uchodźcy na dworcu PKP w Przemyślu i w budynku po Tesco.
Uchodźcy na dworcu PKP w Przemyślu i w budynku po Tesco. Paweł Dubiel

- Wybierz sobie, co chcesz – proponuje pani „zza lady” kilkulatce. Ta przygląda się pakowanym ciastkom i różnej marki czekoladowym batonom, nie może się zdecydować, z wyraźnym zawstydzeniem sięga po jeden, bez słowa dziękuje spojrzeniem i odchodzi.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24