Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bentkowski: w 1989 r. problem Mariusza T. był marginalny

Anna Janik
Krzysztof Łokaj
Rozmowa z dr Aleksandrem Bentkowskim, ministrem sprawiedliwości w rządzie Tadeusza Mazowieckiego.

- We wtorek Mariusz T. skończył odsiadywanie kary 25 lat pozbawienia wolności. Pedofil morderca z czterokrotnym wyrokiem kary śmierci dostał bilet do wolności dzięki ustawie amnestyjnej z 1989 r. Dlaczego przyjęto tak liberalne rozwiązania?

- Amnestia miała być odpowiedzią na represyjne prawo karne, które było określane jako jedno z najsurowszych w Europie. Więzienia były wtedy przepełnione, a siedziało w nich nie jak teraz 80 tys. przestępców, ale ok. 130 tys. Sama kara śmierci była uznawana za przejaw państwa totalitarnego, a kraje postępowe stopniowo się z niej wycofywały. Choć i to nie do końca prawda, bo NRD karę śmierci zniosło, a Węgry pozostawiły.

Projekt amnestii wnieśli do Sejmu ludzie bardzo zasłużeni dla stworzenia demokratycznej Polski, posłowie, którzy już wtedy liczyli się w klubie "Solidarności" OKP. M.in. poseł Małachowski i Rokita, który przywiózł projekt stworzony przez środowisko prawników krakowskich. Ta ustawa była jedną z pierwszych wniesionych do Sejmu przez "Solidarność", znalazła się tam już 10 sierpnia, czyli kiedy Polską kierował premier Rakowski. Rząd Mazowieckiego został powołany dopiero 12 września. Początkowo nie zajmowałem się tą ustawą. Dopiero kiedy zostałem ministrem, zauważyłem w niej coś znacznie poważniejszego niż sam problem zniesienia kary śmierci.

- Co konkretnie?

- Projekt ustawy był bardzo szeroki i obejmował także tzw. recydywistów wielokrotnych, którzy popełnili przestępstwo dwa i więcej razy. Na wolność miało ich wyjść wtedy ok. 4,5 tys. Taka liczba przestępców, wśród których co najmniej 2 tys. w ciągu roku wraca do więzień, była realnym zagrożeniem dla społeczeństwa. 8 czy 9 osób skazanych na karę śmierci, w tym Mariusz T. to wtedy był problem marginalny.

Dodam, że ja sam byłem w bardzo trudnej sytuacji, bo nagłośnienie amnestii w takim kształcie, jak proponowali m.in. posłowie OKP, trafiło do więzień. Kiedy sprzeciwiłem się, żeby obejmować nią recydywistów zaczęły się brutalne protesty w zakładach karnych. W Czarnej, gdzie przebywało 1500 recydywistów w czasie pacyfikacji zginęło trzech z nich, a jednego sami więźniowie przywiązali do łóżka i spalili.

Na dowód, że tak będą obchodzić się z każdym, kto nie poprze protestów. Nie mogłem się ugiąć i zastosować amnestii wobec tych, którzy byli gotowi do takich zachowań. Musiałem się z nimi uporać rozwiązaniami siłowymi, ale udało mi się pozostawić ich w więzieniach.

- Czyli rozważano wtedy dwa projekty amnestii...

- Podczas samej debaty w Sejmie kluby różnie wypowiadały się na jej temat. OKP twierdziło, że amnestia musi być bardzo szeroka, obejmować wszystkie rodzaje przestępstw i kary. Był to przejaw niejasnych zobowiązań ludzi "Solidarności" wobec więźniów, którym powtarzano, że amnestia naprawi zbyt surowe wyroki sądów poprzedniej Polski. PSL i m.in. ja w swoich wystąpieniach proponowaliśmy wyłączenie z amnestii zabójstwa i wielokrotnej recydywy.

Do tego dołączono jeszcze wypadki w stanie nietrzeźwości ze skutkiem śmiertelnym i rabunki. Wbrew stanowisku OKP Sejm przyjął w ten sposób okrojoną ustawę i gdyby później zatwierdził ją również Senat, Mariusza T. i innych jemu podobnych amnestia by nie objęła. Jedynym członkiem OKP, który był podobnego zdania jak my, czyli sprzeciwiał się liberalnej, szerokiej amnestii był Jarosław Kaczyński. Ale Senat, w którym 99 proc. stanowili członkowie OKP, przywrócił ustawie kształt pierwotny bez wspomnianego wyłączenia.

Sejm z kolei odrzucił poprawki Senatu, wyłączył z ustawy przestępstwo zabójstwa oraz recydywistów wielokrotnych, a pozostawił zapis, że kara śmierci zostaje zamieniona na 25 lat więzienia. W moim odczuciu była to wyjątkowo zła redakcja ustawy amnestyjnej, bo dotyczyła tylko kar orzeczonych, czyli de facto sędziowie nadal mogli ją stosować aż do 1995 r. Choć nie robili tego ze względu na zawieszenie jej wykonywania.

- Jak wiemy, Kodeks karny nie przewidywał wtedy dożywocia. Dlaczego nie pomyślano perspektywicznie, nie zmieniono go tak, żeby Mariusz T. nie miał szans wyjść na wolność 25 lat później?

- Każdemu z nas trudno planować coś 25 lat do przodu i podobnie myśleli wtedy posłowie. Czasu żeby to naprawić i na spokojnie przygotować odpowiednią ustawę było mnóstwo. I dotyczy to przynajmniej ostatnich 5 ministrów. Zwłaszcza pana ministra Gowina, który mógł natychmiast po rozpoczęciu swojej kadencji wnieść ją do Sejmu. Gdyby tak zrobił nie byłoby żadnych problemów z wprowadzeniem jej w życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24