"Bez pytania wycięli 40 moich drzew"

Zniszczeniu kolejnych zapobiegła żona właściciela. Drzewa rosły pod linią wysokiego napięcia.

- Jak tak można! Pracownicy Rzeszowskiego Zakładu Energetycznego nie powiadomili nas o swoich planach. Byłem za granicą, gdy weszli tutaj pod koniec maja i bez słowa zniszczyli moją własność - Bolesław Bazan nie kryje oburzenia, gdy pokazuje wycięte brzozy i leszczyny.

Na działce za jego domem leży ich ok. 40. Kilka metrów dalej - kolejne.

Chcieli wyciąć jeszcze więcej

- Straty byłyby jeszcze większe, ale żona wróciła do domu i zdołała ich powstrzymać - mówi zdenerwowany mężczyzna. Jego zdaniem drzewa nie dotykały drutów i wystarczyło je tylko przyciąć. - Moje brzozy rosły tu od ponad 10 lat. Pilnowałem, by nie sięgały linii. Zresztą zawsze energetykom wystarczało, jak je przycięli - mówi pan Bolesław.

Mężczyzna zgłosił sprawę policji, a do dyrekcji RZE wysłał pismo, w którym domaga się 13 tys. zł odszkodowania.

Będzie dochodzenie

W RZE przyznają, że nie poinformowali właściciela działki o wycince. Zamiast tego miało wystarczyć zawiadomienie wywieszone w pobliskim... hotelu.

- Czasem trudno jest dotrzeć do właścicieli działek, stąd taka forma informacji - tłumaczy Ewa Tarkowska - Bryg, rzecznik RZE. - Wycinanie drzew pod przewodami robimy dla bezpieczeństwa mieszkańców. To konieczne, bo od czubka rośliny do drutów musi by co najmniej 2, 60 m.

W zakładzie zapowiadają, że powstanie specjalna komisja, która sprawdzi, czy wycinka była konieczna.

- Zostanie powołany niezależny rzeczoznawca, który to stwierdzi - dodaje Ewa Tarkowska - Bryg.