MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Burza nad Soliną

MARIAN STRUŚ
Przy kierownicy ratownik Waldemar Rams.
Przy kierownicy ratownik Waldemar Rams.
POLAŃCZYK. LESKO. Starszy sierżant z posterunku konno-wodnego w Polańczyku Komendy Wojewódzkiej w Rzeszowie wszedł w spór z Bieszczadzkim Wodnym Ochotniczym Pogotowiem Ratunkowym. Chcąc udowodnić, kto jest ważniejszy, pozwał instruktora ratownictwa przed sąd.

Paragraf 2, pkt. 7 Rozporządzenia Wojewody Podkarpackiego z 18 lipca 2002:
Nakazuje się jednostkom prowadzącym akcje ratunkowe zastosowanie sygnałów świetlnych i dźwiękowych.

Do spięcia doszło 3 lipca 2004 r. Pod wieczór nad Zalew Soliński zaczęła nadciągać burza. Koordynator ds. ratownictwa w bazie BWOPR w Polańczyku polecił wypłynięcie jednostek, aby ostrzec przebywających na wodzie. Wyruszyły dwie łodzie ratunkowe. Spotkały się niedaleko Wyspy Zająca. Na obu błyskały niebiesko-czerwone światła ostrzegawcze. Podpłynęła do nich policyjna łódź motorowa. Kierujący nią funkcjonariusz Dariusz Jaskółka zapytał, co się stało. - Na razie nic, ale może się stać, bo idzie załamanie pogody - usłyszał. Polecił, aby wyłączyli światła błyskowe. Uczynił to kilkakrotnie - butnym, podniesionym głosem. Obruszyło to ratowników. Lekceważąc polecenie, odpłynęli, aby kontynuować akcję.

W 1999 r. Policja i BWOPR podpisały program współpracy. Od tamtego czasu przeprowadzono wiele akcji, które są przykładem wspólnej dbałości o bezpieczeństwo na wodzie.
Pikanterii sądowej sprawie dodaje fakt, że sierż. Jaskółka jest członkiem BWOPR

Następnym razem spotkali się w Sądzie Grodzkim w Lesku. St. sierż. sztab. D. Jaskółka pozwał instruktora ratownictwa Waldemara Ramsa. Policjant zarzucił mu używanie sygnałów świetlnych, niezgodnie z art. 62 pkt 1 ustawy o żegludze śródlądowej.
Sąd podzielił tę opinię i wyrokiem z 12 października ub.r. uznał Ramsa winnym. Równocześnie odstąpił od wymierzenia kary, uważając, że byłoby to sprzeczne ze społecznym odczuciem sprawiedliwości i mogło negatywnie wpłynąć na współpracę BWOPR i Policji.
Ratownik Rams wniósł sprzeciw. - Żaden przepis nie jest w stanie precyzyjnie określić, w jakiej sytuacji zachodzi konieczność podjęcia akcji ratowniczej -mówi Rams. - Czy wyrocznią ma być policjant? Podkreślam: 3 lipca akcja ratownicza na zalewie była w pełni zasadna.
Sąd Rejonowy w Lesku, wyrokiem z 9 grudnia 2004 r., uznał Ramsa winnym.
Na początku stycznia br. pozwany wniósł apelację. W najbliższych dniach sprawa znajdzie się na wokandzie Sądu Okręgowego w Krośnie.

St. sierżant sztabowy DARIUSZ JASKÓŁKA:

- To nie jest żadna wojna Policji z BWOPR-em, ja przynajmniej tego tak nie traktuję. My tylko wymagamy od BWOPR-u przestrzegania przepisów. Jestem całkowicie przekonany o tym, że 3 lipca to nie była żadna akcja, więc nie było podstaw, aby używać świateł sygnalizacyjnych. Nie byłoby tej całej zawieruchy, gdyby ratownik podporządkował się poleceniu.

NASZ KOMENTARZ

Przywrócić współpracę

[obrazek5]Zła wola policjanta i wyrok leskiego sądu tworzą niebezpieczny precedens, który stawia każdego ratownika przed trudnym wyborem: płynąć na ratunek co sił i narażać się na szykany policji, czy w przypadku nadchodzącej burzy płynąć z prędkością patrolową i odpowiadać za niedopełnienie obowiązków?
Naszym zdaniem, dobrze byłoby przywrócić dawną współpracę Policji z BWOPR-em. W jaki sposób? Po prostu, wycofać sprawę z sądu, a st. sierżanta szt. Jaskółkę przenieść do oddziału konnego. Może koń go zrozumie…
MARIAN STRUŚ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24