Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała prawda o wojnie. Wspomnienia przymusowego robotnika w III Rzeszy

Jan Krygowski, Rzeszów
Pod koniec listopada 1942 r. otrzymałem wezwanie do zgłoszenia się w dniu 8 grudnia tegoż roku w Urzędzie Gminy w Skołyszynie (powiat Jasło) w celu odbycia 6-miesięcznej służby w "Baudinst" (tzw. "Junaki").

Na otrzymane wezwanie nie zgłosiłem się, gdyż uchylałem się od odbycia tej służby.

W ostatnich dniach grudnia 1942 roku zostałem zatrzymany przez policję (tzw. granatową) i doprowadzony do aresztu w Jaśle, gdzie przebywałem ok. 3 do 4 dni.

Następnie wraz z grupą około 40 do 50 osób zostałem wywieziony do Krakowa i osadzony w więzieniu. W pierwszych dniach pobytu w krakowskim więzieniu na Montelupich byłem przesłuchiwany, dlaczego nie zgłosiłem się w wyznaczonym terminie do odbycia służby w "Baudinst".

Odpowiedziałem, że wcześniej - na przełomie lat 1941/42 - mój starszy brat Józef odbywał taką służbę w Jaśle przy regulacji rzeki, a następnie przy rozbudowie stacji kolejowej Rzeszów-Staroniwa. Kiedy brat przyjeżdżał na krótką przepustkę do domu, był wygłodzony i zawszony.

Jego widok odstraszał mnie od podjęcia służby w "Junakach". Na powyższe moje oświadczenie otrzymałem ironiczną odpowiedź (powtórzoną przez tłumacza): "nie zgłosiłeś się do służby w Baudinst na miejscu, to pojedziesz do Reichu (III Rzeszy), tam będziesz miał lepsze warunki".

Oprócz przesłuchań, przeszedłem badania lekarskie, łącznie z prześwietleniem klatki piersiowej (chorzy na gruźlicę wracali do domu) oraz wypełniłem kwestionariusz - ankietę. Wspomniane badania z przesłuchaniem były kontynuowane w pierwszych dniach pobytu w krakowskim więzieniu.

Następnie, około trzytygodniowy pobyt w więzieniu, to okres wyczekiwania na pełny skład do wyznaczonego transportu, który nastąpił po 20 stycznia 1943 roku.
Zostałem wywieziony specjalnie strzeżonym transportem (około 700 osób) do Niemiec, Sudeten Mahr Trubau, gdzie znajdował się "punkt rozdzielczy", skąd codziennie zabierano po kilkadziesiąt osób, przeważnie do pracy w rolnictwie.

Ja natomiast w grupie liczącej ponad sto osób zostałem deportowany - nadal pod uzbrojoną eskortą - do obozu pracy w Grulichu, gdzie zatrudniono mnie w miejscowej fabryce "Famo-Werke", podległej pod koncern Kruppa, przy mechanicznej obróbce śmigieł z duraluminium do różnych typów samolotów bojowych.

Wraz z innymi deportowanymi różnych narodowości (Polacy, Ukraińcy, Czesi, Rosjanie i inni) przebywałem po pracy w baraku. Pomieszczenia były 20-osobowe, dziesięć osób pracowało na jednej zmianie, a pozostałe dziesięć na drugiej. Obozowe baraki przylegały do zakładu "Famo-Werke" i - podobnie jak teren fabryczny - ogrodzone były wysoką siatką i drutem kolczastym. Cały teren, zarówno w dzień, jak i w nocy był strzeżony przez uzbrojony Wermacht na tzw. zwyżkach oraz posterunki ruchome i na bramie.

Nadmieniam, że cały czas (jak wszyscy w tym obozie - zakładzie) pracowałem w ruchu ciągłym, na dwie zmiany po 12 godzin. Najtrudniejsza była zmiana nocna. Od godziny 18 do 6 rano - praca przy obsłudze maszyn na stojąco i o głodzie.
Raz dziennie otrzymywaliśmy tzw. suchy prowiant, to jest kawałek chleba, margarynę lub cuchnący ser, ewentualnie marmoladę.

Ten całodobowy przydział wystarczał tylko na skromne jednorazowe spożycie, na śniadanie, które można było popić czarną gorzką kawą (ponoć przygotowaną z żołędzi) lub herbatą, również nie słodzoną - taką zwyczajną lurą. Drugi posiłek był w porze obiadowej, tylko jedno danie, cienka zupa na przemian z brukwi (karpieli) lub buraków, a do tego dwa małe ziemniaki w łupinach, bez żadnego tłuszczu.

Przez cały okres pobytu w obozie pracy w Grulichu nigdy nie otrzymaliśmy choćby najmniejszego kawałka mięsa, wędliny czy mleka. W przeciwieństwie do przymusowych robotników zatrudnionych w rolnictwie, którzy nie zaznali głodu - jak opowiadali po powrocie do kraju - najczęściej jedli przy jednym stole z gospodarzami (Niemcami) i mieszkali w przyzwoitych warunkach, czystych i ogrzanych.

My natomiast w Grulichu - jak już wspomniałem - w ciasnych i zimnych pomieszczeniach. Łóżka piętrowe, wyłożone cienkim siennikiem ze słomą i taką też "poduszką" oraz kocem, a raczej grubą i ciężką derą z pokrzyw.

W takich warunkach, mimo zmęczenia i głodu, po ciężkiej, trwającej 12 godzin harówce, trudno było zasnąć i cokolwiek odpocząć, gdyż wszyscy byliśmy pożywką dla żarłocznych pluskiew i innych insektów. Do tego wszystkiego byliśmy pozbawieni wolności, gdyż nasz pobyt w obozie był ciągle strzeżony, zarówno w barakach, jak też w miejscu pracy. Wiadomo - produkcja specjalna dla potrzeb wojska.

Pechowo, a może dlatego, że nigdy nie kłamałem, wypełniając kwestionariusz (w Krakowie przy Montelupich) w rubryce wykształcenie podałem: 8 klas. W fabryce "Famo-Werke" zostałem przydzielony do przyuczenia obsługi precyzyjnej tokarni.

Po niepełnej miesięcznej praktyce (u Niemca Ludwiga Schwarza) pracowałem już samodzielnie. Do moich czynności należało: nałożenie 6 sztuk śmigieł na stojaki wózka, przyciągnięcie ich około 120 metrów do miejsca obróbki, założenie do tokarni, ustawienie według czujnika oraz obróbka, która jako ostatnia trwała krótko, zaledwie od trzech do czterech minut - zbierałem zaledwie kilka setnych milimetra pewnej powierzchni. Następnie ponowne odkręcenie śmigła, zdjęcie z maszyny, kontrola techniczna, wstawienie pełnego zestawu (6 sztuk) do wózka i odwiezienie go około 60 metrów do następnej hali - lakierni. Podczas jednej zmiany trwającej 12 godzin, przekładałem własnymi rękoma (z wielkim trudem dźwigałem) ponad 50 sztuk śmigieł, każdą czterokrotnie, ważącą od 30 do 37 kg, w zależności od typu samolotu.

Dźwigając takie ciężary, przy tak marnym odżywianiu, następowała stopniowa deformacja mojego młodego organizmu. Otrzymałem trwały "prezent" w postaci zwyrodnień w obrębie stępu stopy prawej, zwapnienia przyczepu ścięgna Achillesa i wiązadła podeszwowego do guza kości piętowej oraz zwyrodnienia górnych kręgów kręgosłupa. Obecnie - szczególnie w ostatnich latach, coraz częściej odczuwam silne bóle w tej nodze i kręgosłupie, najczęściej przy niekorzystnych zmianach pogodowych. W takim zakresie występują trudności w poruszaniu się, a częste wizyty u lekarza specjalisty i zażywane lekarstwa niewiele łagodzą bóle.

Jak już wcześniej napisałem, najtrudniejsza do przetrwania była druga zmiana, tak zwana nocna, trwająca od godziny 18 do 6 rano. Sam czas pracy trwający 12 godzin - tylko z krótką przerwą na marny posiłek - był już męczący, a praca - kilkakrotne dźwiganie każdego ciężkiego śmigła - sprawiała, ze byłem całkowicie wyczerpany i osłabiony.

Podczas jednej z nocnych zmian, nad ranem - było to w połowie 1944 roku - przy zakładaniu śmigła do obrabiarki, upadając nacisnąłem włącznik uruchamiający obrabiarkę i momentalnie zostałem wywrócony silnym uderzeniem nie dokręconego jeszcze śmigła. Prawie nieprzytomny zostałem umieszczony w przyfabrycznej Krankenstube - izbie chorych. Kiedy odzyskiwałem przytomność, odczułem silny ból w nadgarstku prawej ręki. Dyżurująca siostra nakazała mi zginać tę bolącą rękę, czego nie mogłem zrobić z uwagi na bardzo mocny ból. Po "przeglądzie" lekarza, który przychodził do chorych raz dziennie, siostra na jego polecenie założyła "deseczki" i zabandażowała rękę.

Kiedy po dwóch tygodniach nie mogłem nadal zginać ręki, nawet pod naciskiem lekarza, wówczas lekarz polecił doprowadzić mnie do szpitala w mieście. Tam po prześwietleniu stwierdzono, że miałem złamanie ręki. Nastąpiło już częściowe zrośnięcie kości, które z powodu nie "nastawienia" jej zaraz po złamaniu, uniemożliwiało mi zginanie ręki w nadgarstku.

Chirurg łamał już częściowo niewłaściwie zrośniętą rękę i "nastawiał", a następnie założył cienką warstwę gipsu i deseczki, po czym w "towarzystwie" siostry i uzbrojonego wermachtowca wróciłem na Krankenstube.

Nigdy nie zapomnę, jakie przeżyłem bolesne męczarnie podczas łamania i "nastawiania" mi ręki. Obolały i spocony, jak po kąpieli w fińskiej łaźni, długo cierpiałem i nie mogłem wrócić do normalnego stanu. Po tym zabiegu jeszcze co najmniej 3-4 tygodnie przebywałem na izbie chorych. W międzyczasie kierownik zmiany L. Schwarz przychodził na izbę chorych, ale nie w celu odwiedzin, lecz był wyłącznie zainteresowany tym, kiedy będę mógł wrócić do pracy. Kiedy otrzymał od pielęgniarki odpowiedź, ze o terminie mojej przydatności do pracy zadecyduje lekarz, wówczas kierownik Schwarz nalegał na lekarza, aby polecił wypisać mnie jak najszybciej z izby chorych. Po dłuższej rozmowie lekarz wyraził zgodę, zalecając przydzielenie mi pomocnika do dźwigania ciężkich skrzydeł.

Przez miesiąc moja zawodowa działalność ograniczała się do ustawienia według czujnika zakręconego śmigła, a następnie jego obróbki. Kiedy znów samodzielnie musiałem wykonywać wszelkie czynności związane z obróbką śmigieł, odczuwałem, że moja ręka po złamaniu nie jest w pełni sprawna. Szczególnie podczas ładowania śmigła na wózek, przywożeniu lub odwożeniu go po obróbce. Najsilniejszy ból następował przy dźwiganiu do zamontowania (zakręcenia) śmigła w tokarni. Informowanie o faktycznym stanie zdrowotnym mojej ręki nie wywoływało u kierownika zmiany żadnych reakcji.

Mimo bólu i cierpienia, przetrwałem do końca mojego pobytu w obozie pracy w Grulichu (do maja 1945 r.), a po powrocie do kraju, przez wiele następnych lat nie odczuwałem, że miałem złamaną rękę. Dopiero w późniejszych latach (po "sześćdziesiątce"), szczególnie przy nadchodzących zmianach pogodowych, zacząłem odczuwać ból w nadgarstku prawej ręki. Początkowo ból ten nie był zbyt silny, ale z biegiem czasu - jak lat przybywało, każda zmiana ciśnienia atmosferycznego objawiała się coraz to silniejszymi bólami, nie tylko w nadgarstku, lecz całej prawej ręki.

Pozostała mi zatem jeszcze jedna "trwała" pamiątka po przymusowej, niewolniczej pracy na rzecz III Rzeszy. (…)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24