Czwarty dzień głodówki w Szpitalu Wojewódzkim w Przemyślu

Od wtorku protest głodowy prowadzi 10 pielęgniarek i położonych. Pracują, a po skończonym dyżurze wracają na materace rozłożone obok sekretariatu dyrekcji.

Pracownice chcą, aby każda z nich otrzymywała minimum 3000 zł pensji zasadniczej.

Przekonują, że obietnicę podwyżek otrzymały 3 lata temu, kiedy również prowadziły akcję protestacyjną. Wtedy zawarły porozumienie mające gwarantować wzrost wynagrodzeń.

Janusz Hamryszczak, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu, twierdzi, że nawet symboliczna podwyżka dla załogi, np. 100 zł, w skali miesiąca kosztowałaby ponad 220 tysięcy zł.

- To przekracza nasze możliwości, a co dopiero wzrost wynagrodzeń w kwocie, jakiej domagają się pielęgniarki - mówi. - Dlatego proponuję wspólne szukanie oszczędności, które w perspektywie stworzą szansę podniesienia płac.

Według Hamryszczaka, prowadzony protest pogorszy i tak trudną sytuację finansową lecznicy.

- Rozwój sytuacji obserwują nasi kontrahenci - wyjaśnia. - Wielu z nich wystąpiło o natychmiastową płatność za dostarczony towar, grożą blokadami kont bankowych, co w efekcie może doprowadzić do braku pieniędzy na wypłaty.

Szpital Wojewódzki w Przemyślu jest jednym z najbardziej zadłużonych na Podkarpaciu. Jego zobowiązania przekraczają ponad 50 milionów zł.

Dzisiaj głodujące pielęgniarki i położne zgodziły się, aby do rozmów między nimi, a dyrekcją włączył się zaproponowany przez drugą ze stron mediator z listy Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.

W weekend do protestujących chcą dołączyć kolejne osoby.