Czy związki zawodowe to już przeżytek? Nie. Nowe organizacje związkowe wciąż powstają

- Związki zawodowe są potrzebne, bo bronią skutecznie praw pracowników. A tam, gdzie działają nasze związki, rzadziej naruszane są prawa pracownicze i sporadycznie dochodzi do nieterminowego wypłacania wynagrodzeń oraz pracodawcy nie zmuszają pracowników do pracy w nadgodzinach bez wynagrodzenia - przekonuje Roman Jakim, przewodniczący Zarządu Regionu Rzeszowskiego Solidarności.

W krajach zachodnich do związków należy dużo więcej osób

- Jeśli mówimy o tzw. związkach reprezentatywnych, to najwięcej pracowników należy do NSZZ „Solidarność” następnie do OPZZ i do skupionych w Forum ZZ. Pracujący należą też do małych organizacji niezrzeszonych w dużych centralach. W sumie do związków należy około 10 proc. zatrudnionych w regionie. W praktyce część pracowników działa aktywnie, a reszta załogi korzysta z ich wysiłków. Tymczasem w krajach zachodnich uzwiązkowienie jest kilkakrotnie wyższe. Dlaczego warto się organizować w związki, aby w firmach ludzie mieli lepiej - mówi Roman Jakim.

W nowych firmach pracownicy nie czują potrzeby tworzenia związków

- Relacje związkowców z pracodawcami zależą od rodzaju przedsiębiorstw. Organizacje związkowe pozostały najczęściej w tych przedsiębiorstwach jeszcze po „komunie”, czyli z dawnym rodowodem. Nawet po przekształceniach własnościowych i przejęciu ich także przez amerykańskich inwestorów, organizacje związkowe są tam nadal silne. Uzwiązkowione są także szpitale, przychodnie, szkoły i urzędy - tłumaczy Artur Rozmus, prezes zarządu Podkarpackiego Związku Pracodawców Lewiatan.

- Natomiast w nowych firmach, zwłaszcza tych, które powstawały już w XXI wieku, a zwłaszcza po 2004 roku, pracownicy nie czują potrzeby zrzeszania się w związki. Wynika to z faktu, że nowe firmy działają w sposób koncyliacyjny i wiele problemów pracodawcy rozwiązują z pracownikami na drodze dialogu. Pracownicy nowych firm mają większą świadomość i poczucie odpowiedzialności za los firmy. Ponieważ często uczestniczyli w jej tworzeniu i rozwoju. Przez to mają większą wiedzę na temat sytuacji ekonomicznej, a przez to większe zrozumienie we wzajemnych relacjach z pracodawcami - tłumaczy prezes Artur Rozmus.

12 tysięcy związkowców w rzeszowskiej Solidarności

Okazuje się, że u nas związki nie są zbyt liczne, ale powstają nowe. - Nasza Solidarność skupia blisko 12 tysięcy związkowców, ale na Podkarpaciu są jeszcze inne regiony: przemyski, Podkarpacie, Ziemia Sandomierska i częściowo Małopolska. Do związków zapisuje się coraz więcej 30-latków - podkreśla Barbara Staszczak z Regionu Rzeszowskiego.

- Nowe organizacje związkowe powstają cały czas i co ważne, te tendencje są wzrostowe. Młodzi ludzie, którzy do nas wstępują, mówią, że związek im jest potrzebny. Zainteresowanie naszym związkiem jest teraz nawet większe. Bo młodzi ludzie zauważają, że niektórzy pracodawcy wcale nie śpieszą się nie tylko z podwyżkami, ale nawet regulacjami płac, które realnie tracą na wartości przez wysoką inflację - wyjaśnia Joanna Stopyra, kierownik regionalny ds. Rozwoju Regionu Rzeszowskiego Solidarności.

Związki dają poczucie bezpieczeństwa

- Skoro ubezpieczmy się na życie, skoro ubezpieczamy dom i samochód, to warto mieć też zabezpieczenie w pracy. Tym bardziej że pracownik nie pozostaje sam, kiedy ma problemy w pracy lub jest niesprawiedliwie traktowany. Pracownicy wiedzą, że poprzez związki mają większą szansę wynegocjować wyższe płace i lepsze warunki pracy. Tworząc organizację związkową, zyskują większą siłę argumentów do negocjacji z pracodawcami o swoją lepszą przyszłość - zachęca Joanna Stopyra.