Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobro powraca. Sąsiedzi chcą pomóc pani Renacie i jej mężowi w budowie nowego domu

BB
fot. archiwum
Pani Renata angażuje się w wiele akcji pomocowych. Wspólnie ze znajomymi założyła stowarzyszenie Pomocna Dłoń. Teraz sama potrzebuje pomocy. Jej mąż miał udar. Oboje marzyli o budowie nowego domu, ale wszystkie oszczędności wydali na leczenie i rehabilitację. Dlatego dziś z pomocą ruszają ich sąsiedzi i znajomi.

Pani Renata i jej mąż - Jerzy mieszkają w jednej z podkarpackich wsi w powiecie lubaczowskim. W bardzo starym, ponad 150-letnim domu. Byli rolnikami, uprawiali maliny, z których zysk miał wystarczyć na dobre życie. Pani Renata często wyjeżdżała też za granicę. Mieli wspólne plany, marzenia, przede wszystkim chcieli wybudować nowy dom. Odkładali pieniądze. Jednak na przeszkodzie stanęła im choroba pana Jerzego.

Lekarz nauczył nas walki

Pani Renata dokładnie pamięta ten dzień, kiedy jej mąż zachorował. 30 lipca 2012 roku.

- Bawił się z wnuczkiem i nagle się przewrócił. Zadzwoniłam po karetkę, trafił do szpitala na pododdział udarowy w Jarosławiu - opowiada.

Okazało się, że dostał udaru niedokrwiennego, w sercu miał dwie skrzepliny. Jedna się urwała i zablokowała dopływ krwi i tlenu do mózgu, do lewej półkuli.

- Trzydzieści dni leżał w szpitalu, lekarze rozpuszczali drugą skrzeplinę. Jeśli też by się urwała, byłyby nikłe szanse na przeżycie - mówi pani Renata.

Uszkodzenie mózgu było bardzo znaczne.

- Mąż na początku w ogóle nikogo nie poznawał, nie wiedział, co się dzieje, był nieobecny. To była całkowita trauma dla mnie. Mieliśmy stawiać nowy dom, była praca i nagle wszystko legło w gruzach. Nie wiedziałam, czy mąż będzie w stanie wrócić do siebie - przyznaje pani Renata.

W końcu trafił na rehabilitację do Lubaczowa.

- Tam przeszliśmy różne perypetie, bo pan neurolog nie chciał go przyjąć ze względu na zły stan zdrowia. Stwierdził, że to nie jest pacjent nadający się na rehabilitację, ale w końcu się udało - podkreśla żona pana Jerzego.

Po siedmiu tygodniach rehabilitacji pan Jerzy zaczął chodzić o kulach. Niestety, pierwsze diagnozy wskazywały na to, że zostanie osobą wymagającą stałej opieki, leżącą, nie będzie mówił, samodzielnie jadł czy załatwiał fizjologiczne potrzeby. Ale znaleźli emerytowanego lekarza pracującego na pół etatu w Jarosławiu.

- Otoczył męża niesamowitą opieką i dał nam nadzieję na poprawę jego stanu. Powiedział, że może tak być, jak mówili jego koledzy, ale że muszę spróbować wszystkiego, co jest możliwe, żeby wiedzieć, czy coś można zdziałać - opowiada pani Renata.

Od lekarza dostawała szczegółowe dyspozycje.

- Miałam zlecone zadania domowe typu: proszę przynieść wypisane cyfry albo dni tygodnia. Przychodziłam do szpitala, mąż miał podpisane ręce: „lewa”, „prawa” - mówi. Podkreśla, że dzięki wsparciu lekarza obudziła się z letargu.

- To był przełom. Lekarz nauczył nas walki.

Rehabilitacja stawia na nogi

Dzisiaj pan Jerzy ma 54 lata. Chodzi o kuli. Jest zbyt słaby, by przejść kilkaset metrów, ale porusza się po domu. Jest w stanie korzystać z łazienki. Samodzielnie je posiłki.

- Ma uszkodzony ośrodek mowy, więc mówi swoim językiem, ale cały czas ćwiczymy, uczymy się słów, przypominamy. Rok czasu zeszło mężowi zapamiętanie imion domowników - zaznacza pani Renata. - To wygląda trochę jak praca Syzyfa. Idziemy pod górkę, często spadamy. Staramy się jednak osiągnąć to, co jest możliwe. Trzy lata temu było chwilowe załamanie. Mąż po raz kolejny był w szpitalu, ale znów rehabilitacja postawiła go na nogi.

Pani Renata ma świadomość, że w przypadku jej męża trudno mówić o powrocie do zdrowia.

- Musiałby zdarzyć się cud, ale cały czas pracujemy, by nie było gorzej. To dużo dla nas znaczy, żeby mąż był w stanie, tak funkcjonować jak do tej pory.

Nasz dom nie nadaje się nawet do remontu

Pani Renata nie jest w stanie pójść na etat do pracy. Jej mąż wymaga stałej opieki. To ona jest głową rodziny. Utrzymuje się z drobnych zleceń (m.in. prowadzi warsztaty kulinarne) i z zasiłku chorobowego. Wszystkie oszczędności, które miały być przeznaczone na nowy dom, pochłonęło leczenie łącznie z rehabilitacją.

Jak mówi pani Renata, ich dom nie nadaje się nawet do remontu. Wygląda jak skansen. Próchnieją belki, nasiąkają wilgocią i pomimo ogrzewania nie utrzymują ciepła. Wymienić trzeba też dach.

- W ramach akcji „Szlachetna Paczka” wolontariusze ocieplili nam ścianę, gdzie przymarzała woda oraz tę, która przepuszczała najwięcej chłodu, ale to doraźne działania zabezpieczające nas przed mroźną zimą.

Pomóc postanowili znajomi i sąsiedzi rodziny.

- Renia pomogła już wielu osobom. Angażuje się w działalność Koła Gospodyń Wiejskich. Robi ciekawe rzeczy z ziół, odgrzebuje stare przepisy. W tym roku założyliśmy stowarzyszenie Pomocna Dłoń. Włączała się w akcje pomocowe dla chłopka, który nie mógł chodzić i dla rodziny, której spalił się dom - zaznacza pan Marcin, znajomy rodziny.

- Mówi się, że ci co mają najmniej, dają od siebie najwięcej. I taka jest Renia. Teraz ona potrzebuje pomocy - dodaje.

Na nowy, niewielki dom potrzeba około 70 tysięcy złotych. To kwota na materiały, bo do pomocy w budowie zaoferowali się przyjaciele rodziny.

- Znalazł się też architekt, który zrobi plan. Są firmy, które też chcą pomóc - mówi pan Marcin.

Podzielić się dobrem

Każdy może pomóc pani Renacie i Jerzemu. Na stronie

https://zrzutka.pl/c2s8ha

ruszyła zbiórka na ich nowy dom.

Aby rozpowszechnić informację i dotrzeć do jak największej liczby osób dobrej woli, znajomi rodziny stworzyli specjalną stronę na Facebooku (https://www.facebook.com/Dom-dla-Reni-i-Jerzego-210643326509309/).Razem z wolontariuszami nagrali nawet kolędę, którą można posłuchać na stronie https://www.facebook.com/Dom-dla-Reni-i-Jerzego-210643326509309/

- Chcemy podzielić się dobrem z Renatą. Nasze akcje to trochę takie pospolite ruszenie - śmieje się pan Marcin. Dodaje, że pomaga się różnym ludziom w świecie, a często nie widzi się, że pomocy potrzebuje najbliższy znajomy czy sąsiad.

- Chciałabym uzbierać chociaż tyle, by wystarczyło na materiały do budowy domu. Mam nadzieję, że mąż będzie mógł jeszcze do niego wejść i pomieszkać w nim trochę. Myślę, że Opatrzność będzie nad nami czuwała - mówi pani Renata.

ZOBACZ TEŻ: Bożonarodzeniowa szopka w kościele na Wojsławiu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24