Dramatyczna sytuacja w szpitalu w Mielcu

W mieleckim szpitalu z nowoczesnymi oddziałami leczą się nie tylko pacjenci z najbliższej okolicy. Placówka przyjmuje wszystkich chętnych. I dlatego szybko przekroczyła liczbę zabiegów medycznych zakontraktowanych z NFZ.

Koszty nadwykonań ze zeszły rok to 4 mln zł, w tym roku nadwykonania osiągnęły już wartość 2,5 mln zł. Minister zdrowia Ewa Kopacz, która niedawno odwiedziła szpital, obiecała że na przełomie maja i czerwca pieniądze się pojawią. Funduszy jednak nie ma, a szpital traci płynność finansową.

Odczynniki i lekarstwa otrzymuje od firm na kredyt. Jego wymagalne zobowiązania osiągnęły już kwotę 7 mln zł.

- Jeśli nasi wierzyciele przestaną nam ufać i nie zgodzą się na dalsze kredytowanie, szpital trzeba będzie zamknąć - ostrzega dyrektor.

Tłumaczy, że do zamknięcia szpitala wcale nie trzeba jakiejś decyzji administracyjnej. Doprowadzi do tego zapaść finansowa i brak reakcji ze strony instytucji, która przecież powinna płacić za usługi medyczne.

Leszek Kołacz podnosi też problem nierównego traktowania szpitali w różnych częściach kraju. Obecnie obwiązuje system podziału pieniędzy na służbę zdrowia, który premiuje bogatsze województwa. I placówki medyczne w tych regionach Polski podpisują kontrakty opiewające na większe sumy. Biedniejsze Podkarpacie traci na tym podziale.
W rzeszowskim oddziale NFZ jeszcze nic nie wiedzą o terminach wypłaty pieniędzy za nadwykonania. Rzecznik prasowy Marek Jakubowicz podaje, że być może będzie coś wiadomo po 18 czerwca. Bo w tym dniu zbiera się rada NFZ i będzie zmieniać plan finansowy instytucji na ten rok. Zapadną też decyzje o podziale dostępnych w NFZ pieniędzy na poszczególne oddziały.

- I trwa też walka o zmianę algorytmu podziału tych pieniędzy. Żeby już Podkarpacie nie było poszkodowane - dopowiada rzecznik.