Plan był taki: we wtorek mieszkańcy miasta zostawiają samochody obok domów i przesiadają się na rowery lub do autobusów MPK. Zachęcał do tego komunikat z ratusza. Zgodnie z zapewnieniami urzędników, w razie kontroli w autobusie, zamiast biletu wystarczyło wczoraj okazać dowód rejestracyjny.
Strefa zamknięta? Nie dla każdego
Niestety władze miasta nie przyłączyły się do wymyślonej przez siebie inicjatywy. Od samego rana przed wejściem do ratusza stały samochody prezydenta Tadeusza Ferenca, jego zastępców oraz sekretarza miasta - Marcina Stopy. Z drugiej strony swoje wozy zaparkowali pozostali urzędnicy i wiceprezydent Marek Ustrobiński. Wszyscy wjechali do strefy "A", do której innym zakazali wczoraj wjazdu.
- Pan to zawsze chce mi dołożyć, a ja po prostu z auta zrezygnować dzisiaj nie mogłem. Miałem do załatwienia wiele spraw. Za to moja żona pojechała do pracy autobusem. Obiecuję, że odrobię to przy najbliższej okazji i przyjdę do pracy na nogach - zapewniał wiceprezydent Henryk Wolicki.
Ach te dzieci
Wiceprezydent Ustrobiński na telefon zareagował uśmiechem.
- Przyznaję, dałem plamę i postaram się ją zmazać w przyszłym roku. Dlaczego nie pojechałem do pracy autobusem? Bo musiałem odwieźć do szkoły córkę, która zaczynała lekcje o 7.10. Inaczej zrezygnowałbym z auta, bo to fajna inicjatywa - zapewnia M. Ustrobiński.
Sekretarz Marcin Stopa tłumaczył, że bez samochodu nie załatwiłby zaplanowanych na popołudnie spraw.
- Musiałem po pracy szybko odebrać córkę z tańców, bez auta byłoby mi ciężko. Ale za to w niedzielę zrobiłem rowerem 30 kilometrów. Do auta nawet nie wsiadłem i robię tak zawsze, gdy jest to możliwe - tłumaczy sekretarz.
Gdzie dobry przykład?
Zdaniem dr. Leszka Gajosa socjologa z Rzeszowa urzędnicy popełnili gafę dużej klasy.
- Nie popisali się, a ludzie to zapamiętają. Szczególnie ci, którzy posłuchali apeli i zrezygnowali z jazdy autem. W przyszłym roku już tego nie zrobią. Jeśli człowiek chce przekonać drugiego do swoich racji, sam powinien dać mu dobry przykład. Rozumiem, że każdy ma dzisiaj mnóstwo spraw, ale jeden dzień bez auta nie zaszkodziłby - mówi L. Gajos.
Podobnie uważa Michał, student Uniwersytetu Rzeszowskiego.
- Do pracy czasami jeżdżę rowerem, innym razem autem. Zależy od pogody. Ale dzisiaj dla idei wsiadłem na dwa kółka. Jak oceniam zachowanie prezydentów? Byłoby fajnie, gdyby też zostawili auta. Kiedy premier Marcinkiewicz rzucał piłką do kosza wszyscy go kochali. Czasem chyba warto zachować się jak zwykły człowiek i zrezygnować z wygody - mówi student.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?