Zdjęcia z meczu:
ŁKS był faworytem, walczy o zupełnie inne cele niż „pasiaki”, ale – mimo braku Antonio Domingueza – w pierwszej połowie zupełnie rozczarował. To walcząca o utrzymanie ekipa z Rzeszowa nadawała ton grze przez 45 minut. Z aktywów łódzkiej ekipy zanotowaliśmy do przerwy tylko niecelny strzał z 30 m Mikkela Rygaarda.
Rzeszowianie może wielkiej przewagi nie mieli, ale ich ataki skrzydłami mogły się podobać. Wystarczy powiedzieć, że obaj boczni obrończy ŁKS-u zarobili kartki. Dwie-trzy okazje Resovia miała i to całkiem dobre; Jakub Wróbel w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z Arkadiuszem Malarzem, Radosław Adamski z 10 m główkował w poprzeczkę, zaś po główce Dawida Kubowicza bramkarz łodzian interweniował z dużym szczęściem w okolicy linii bramkowej – ekipa z Rzeszowa reklamowała oczywiście, że piłka minęła linię bramkową, ale pani Katarzyna Wójs nie podniosła chorągiewki do góry.
Początek II połowy nadal należał do rzeszowian. ŁKS był tak niemrawy a ataku, że lewym narożniku pola karnego „pasiaków” spokojnie gruchały sobie dwa gołębie. Spłoszył je dopiero okrzyk radości i bity z głośników po golu na 1:0. Akcja to była popisowa; Adamski wymienił piłkę z Kamilem Słabym i z lewej strony pola karnego dośrodkował na bliższy słupek, a Wróbel włożył głowę trafiając w krótki róg.
Resovia trochę się cofnęła, ale wyprowadzała groźne kontry. W 68. ładnie z piłką obrócił się Wróbel, ale strzelił wzdłuż bramki i nikt nie zamknął akcji.
Najlepszą okazję na remis miał w 80. minucie Pirulo, który z wolnego z 25 m przycelował w okienko, ale rzeszowian uratowała poprzeczka. W ostatnich minutach ŁKS przycisnął, ale bez większego zagrożenia. Wprawdzie była jeszcze przewrotka Ricardinho i próba Przemysława Sajdaka zza pola karnego, ale bez większych nerwów udało się dowieźć wygraną.
Apklan Resovia – ŁKS Łódź 1:0 (0:0)
Bramka: 1:0 Wróbel 57-głową.
Resovia: Dybowski – Jaroch, Podhorin, Kubowicz, Słaby – Mikulec (81 Antonik), Soljić, Wasiluk, Adamski (65 Demianiuk) – Zdybowicz (54 Twardowski), Wróbel (81 Hebel). Trener Radosław Mroczkowski.
ŁKS: Malarz – Nawotka (46 Rozwadowicz), Dąbrowski, Sobociński, Marciniak – Pirulo, Tosik, Trąbka (62 Sajdak), Klimczak (72 Sekulski) – Rygaard, Janczukowicz (62 Ricardinho). Trener Ireneusz Mamrot.
Sędziował Wajda (Żywiec).
Żółte kartki: Twardowski, Soljić - Marciniak, Nawotka, Sekulski.
Widzów: mecz bez udziału publiczności.
Opinie (za Resovia TV):
Ireneusz Mamrot, trener ŁKS-u
Źle zagraliśmy w pierwszej połowie, za dużo graliśmy z pominięciem drugiej linii, nie wykorzystaliśmy warunków, grając z wiatrem. Myślę, że zespół tutaj wziął sobie to boisko do serca, choć wiadomo, że warunki były trochę utrudnione, ale nie ma co przesadzać. Pokazała to druga połowa, choć niestety – zaczęliśmy grać dopiero tak, jak powinniśmy, po straconej bramce. Na pewno w drugiej części spisywaliśmy się dużo lepiej, ale paradoksalnie - choć była dla nas lepsza – straciliśmy bramkę. Dlatego pewne rzeczy musimy poprawić, musimy być bardziej agresywni, bo to jest największy problem tej drużyny. Wracamy bez punktów, choć z przebiegu gry remis byłby chyba bardziej sprawiedliwy.
Radosław Mroczkowski, trener Apklan Resovii
Takiego meczu oczekiwałem od mojej drużyny. Graliśmy z pełnym zaangażowaniem od pierwszej minuty, mieliśmy inicjatywę i optyczną przewagę, ale nie wykorzystywaliśmy swoich sytuacji bramowych, czy wypracowanych stałych fragmentów gry. Nie można więc powiedzieć, że coś działo się przypadkowo. Drugą połowę także od początku graliśmy z determinacją, a zdobyty gol to było coś, co nas interesowało od początku. Bo były sytuacje i nie mogliśmy strzelić, choć zespół pracował, próbował stwarzać sytuacje. Dobra postawa chłopaków to było coś, o co nam chodziło. Nagrodą są trzy punkty, bardzo ważne, mega cenne, zdobyte z zespołem z czołówki. Zresztą każdy zespół ma swoją wartość i atuty, więc musimy się do tego dostosować.
Jakub Wróbel, napastnik Apklan Resovii
Bohaterowie tego meczu siedzą w szatni bo nigdy nie jest w piłce tak, że wygrywa jedna osoba. Szczęście wprawdzie mi dopisało, bo strzeliłem gola, ale przez 90 minut koledzy pracowali na to zwycięstwo. Dołożyłem głowę, chciałem trafić w bramkę. Rozmawiałem z Arkiem Malarzem po meczu i mówił, że nie do końca widział piłkę, na dodatek uderzenie było na tyle silne, że piłka wpadła do bramki. Choć z LKS-em jesteśmy na dwóch różnych frontach to dla nas każdy mecz to taki mały finał. Były emocje, dużo szarpanej gry, ale można mówić co się chce, ale my zrealizowaliśmy swoje założenia, a jeśli chodzi o determinację to byliśmy w ligowej czołówce. Dla mnie i drużyny to był kolejny mecz o utrzymanie i będziemy wszystko konsekwentnie robić, w kolejnym tygodniu z pokorą i pewnością siebie. Z takim bodźcem, bo po wygranej pracuje się mentalnie lżej. Na pewno chcemy kontynuować swoją serię, bo czuliśmy i słyszeliśmy to gorące wsparcie od kibiców zza bram stadionu. Fani przychodzą i pomagają za co z tego miejsca i ja i drużyna bardzo im dziękujemy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Nagłe wieści o Janinie i Tadeuszu z "Sanatorium miłości"! Znamy sensacyjne szczegóły
- "Nasz Nowy Dom" czekają spore zmiany! Romanowska nie pomoże już biednym rodzinom
- Tak córka Marty Kaczyńskiej radzi sobie w Korei. Niesamowite, jak się zmieniła [FOTO]
- Prześledziliśmy przemianę włosów Majdana. Było ściernisko, a dziś jest San Francisco