MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak się bawi uniwerek

EWA CZAPKOWSKA, BARTŁOMIEJ ZABOROWSKI
Zaczęło się pechowo - ze sceny spadł główny akustyk i złamał rękę. Na szczęście, na miejscu był asystent, który dzielnie bronił brzmienia imprezy. Potem poszło gładko - zaledwie kilka osób "usnęło" na trawie, a przepychanek było tyle co na lekarstwo. Nad podziw spokojnie.

Wtorek. Godz. 17. Przed wejściem na stadion Resovii spora kolejka. Kto przezornie zaopatrzył się w bilet wchodził w miarę szybko. W piwnych ogródkach już słychać śpiewy. - Hej, Sokoooły! - zawodzi męski duet. Pachną kiełbaski na ruszcie, na wietrze łopoczą kolorowe balony - swojskie klimaty.
Na stadion wjeżdża korowód samochodów spod ratusza, wiozą klucze do bram miasta. Spod kół pojazdów wydobywają się tumany kurzu. Główne zadanie kawalkady to chyba zrobienie jak największej ilości "kółeczek". Widowisko raczej odstrasza niż zachęca do oglądania. - To jakieś dresiarskie klimaty! - wymieniają opinie dwie studentki. Innym się podoba: - Ale fajne chłopaki! A jakie bryki! - mówią.
Na scenie przygotowania do koncertów. Nagle z podestu spada główny akustyk imprezy. Karetka pogotowia błyskawicznie odwozi go do szpitala. Pałeczkę akustyka przejmuje asystent pechowca. Akustyk, mimo złamanej ręki i kilku szwów na głowie wraca na stadion. Koncerty rozpoczynają się tylko z 15-minutowym opóźnieniem.

Czarne koszule

[obrazek2] (fot. KRZYSZTOF ŁOKAJ)Na pierwszy ogień Sagitarius, a zaraz po nim Altair i Misteria. Pod sceną "młynki" długich włosów i przewaga czarnego koloru. Po dwóch godzinach ostrego, metalowego grania młodzież pod sceną wygląda na nieco zmęczoną. Rzeszowski "the poise rite" gra jako następny. Potem Jezus Chrysler Suicide, który jak zawsze, swoim imagem i ciężkim brzmieniem rozrusza na dobre zgromadzoną brać studencką.
Im bliżej występów gwiazd wieczoru - Heya i Voo Voo, tym więcej osób zapełnia przestrzeń wokół sceny i wały stadionu. Ochrona strzeże wyznaczonego terenu imprezy, nie przepuszczając umykających na boki par. Atmosfera coraz weselsza, chociaż słychać narzekania na problemy z wejściem na stadion: - Godzinę stałem nim kupiłem bilet. A znajomi jeszcze czekają na zewnątrz - płyną skargi żaków.

Czas na Voo Voo

Na zegarze zbliża się 21.30 - czas na Voo Voo. Ogromna przestrzeń dźwięku, bez używania efektów gitarowych i wspaniałe aranżacje wokalne rozkołysały rozbawiony tłum. Waglewski śpiewa: "I nagle zazieleni się...", nie wiadomo skąd z tłumu tuż pod sceną "wyrasta" drzewko. Jest dobrze. Tylko dwie piosenki na bis rozczarowują część widowni. Reszta chce już Hey-a.
Kiedy na deskach pojawia się ogolona na zero Kaśka Nosowska publika szaleje. Szturm na barierki powstrzymuje ochrona. Latają puszki i butelki. Kasia odmieniona, bez dredów, śpiewa przeboje z dziewczęcym wdziękiem. Przekrój dorobku Hey-a i kilka coverów. Kiedy grupa gra numer "Fugazi" stojący spokojnie młody mężczyzna zrzuca plecak i rycząc ze szczęścia rzuca się w tłum. - Niby taki poważny, zakola na głowie, a to dzik! - komentuje zachowanie stojąca obok przytulona para. Zespołowi nie dane jest szybko zakończyć koncert. Publika klaszcząc, tupiąc i skandując domaga się bisów. Kasia nie daje się długo prosić - śpiewa jeszcze trzy numery.
Grubo po północy rozpoczyna się dyskoteka, ostatni punkt programu. Didżeje miksują największe hiciory. Prawdziwe oblężenie przeżywają dystrybutory z piwem. Impreza powoli się kończy. Tylko najwytrwalsi hasają w nocy pod sceną. Bardziej "zmęczeni" odpoczywają na murawie stadionu. Większość wychodzi, w końcu to dopiero pierwszy dzień Juwenaliów. Trzeba zachować siły na dalszą zabawę.

Więcej zdjęć w fotogalerii

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24