Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak w Bieszczadach uratowali konie huculskie

Stanisław Siwak
Konie huculskie w Bieszczadach
Konie huculskie w Bieszczadach Krzysztof Kapica
Konie huculskie przez wieki żyły w Bieszczadach. Po II wojnie światowej zupełnie jednak zniknęły z tutejszego pejzażu. Skuteczną walkę o ich powrót w te strony rozpoczął u progu lat 90. Wojomir Wojciechowski, ówczesny dyrektor Bieszczadzkiego Parku Narodowego.

Niewielkie, ale nadzwyczaj wytrzymałe, koniki huculskie jeszcze przed II wojną światową beztrosko brykały po Połoninie Wetlińskiej i Caryńskiej. Właściwie nie były zaganiane na noc do stajni, więc chłostał je bieszczadzki wiatr oraz deszcz, dzięki czemu nabywały niezwykłej wytrzymałości i odporności na trudne górskie warunki. Służyły też miejscowym chłopom jak środek transportu na jarmarki do Rawy Ruskiej, a nawet Lwowa.

Do całkowitego wyeliminowania ich z bieszczadzkiego pejzażu przyczyniły się zawieruchy wojenne, a także cywilizacja, która coraz mocniej wkraczała w "kapuściane góry". Dopiero ówczesny dyrektor Bieszczadzkiego Parku Narodowego, legendarny "Woju", czyli Wojomir Wojciechowski powziął na początku lat 90. mocne postanowienie, że hucuły wrócą w Bieszczady.

Hucuły wracają

Za paradoks historii można uznać fakt, że do powrotu hucułów w Bieszczady przyczynił się, co prawda pośrednio, mocny człowiek gierkowskiej epoki, dosłownie bóg i car na tym terenie, pułkownik Doskoczyński. Osławiony pułkownik zachowywał się w Bieszczadach niczym prawdziwy władca.

Do 1980 roku robił w tych stronach, co chciał, nie oglądając się na żadne przepisy ani tym bardziej wymogi ekologii. To on nakazywał ogrodzenie sporych połaci bieszczadzkich lasów w okolicach Mucznego, gdzie hodowano zwierzynę wyłącznie po to, by ówczesnym notablom łatwiej było polować.

To na rozkaz pułkownika wybudowano również w Wołosatem, w samym sercu obecnego Bieszczadzkiego Parku Narodowego potężna fermę hodowlaną, w której trzymano trzy tysiące sztuk owiec. Kiedy pułkownik odszedł w niepamięć wraz z epoką, która go zrodziła, fermę w Wołosatem przejął Igloopol.

Kiedy Kombinat Rolno - Przemysłowy upadł, obiekty zaczęły świecić pustką. Z chwilą, gdy dolinę Wołosatego, wraz z fermą przejął BPN, jego dyrekcja, trochę z konieczności zaczęła główkować, co z tym fantem zrobić.
Wojomir Wojciechowski wspomina, że rozbiórka olbrzymich obiektów, które przecież kosztowały masę pieniędzy, nie wchodziła w grę. W końcu pracownicy parku przekonali ochroniarzy przyrody oraz ministerialnych decydentów w Warszawie, że zachowawcza hodowla konia huculskiego pasuje do tego zakątka jak ulał.

Pracownicy parku, zapytani, dlaczego hodowlę nazwali zachowawczą, objaśniają, że ten gatunek konia spotykany jest już tylko na terenie kraju w postaci szczątkowej.

Za największego fachmana od hucułów w Bieszczadach przez lata uchodził Krzysztof Krysta z BPN. Wspomina, że adaptacja obiektów dawnej fermy na stadninę nie wymagała wielu nakładów. W jednej z obór zbudowano boksy dla 25 matek oraz wybiegi dla źrebiąt. W drugiej znalazła miejsce powozownia. A w trzeciej powstała kryta ujeżdżalnia, co przyczynia się do tego, że stadnina tętni życiem przez cały rok. Miłośnicy jazdy wierzchem mogą zażyć przejażdżki pod dachem nawet w okresie tęgiej zimy.

Pierwsze koniki dla BPN zakupiono z prywatnej stadniny pana Jacka Borawskiego z Raabego.

Pan Krysta dobrze pamięta jak to pięć rodowodowych klaczy o linii wywodzącej się ze stadniny Koni Huculskich w Siarach oraz półroczny ogierek Otryt" stanowiący darowiznę dla parku przyjechały w marcu 1993 roku do Wołosatego.

Poczuły się jak u siebie

Hucuły przywiezione do Wołosatego szybko poczuły się jak u siebie. I nic dziwnego, wszak z tych terenów się wywodziły. Z biegiem lat stado systematycznie się rozrastał. Dziś liczy 70 sztuk.

W krytej ujeżdżalni w Wołosatem panują doskonałe warunki do nauki jazdy konnej pod okiem instruktorów. Ujeżdżalnia stanowi niewątpliwie wielką atrakcję turystyczną dla przybyszów z głębi kraju, także w okresie dżdżystej pogody, która nie zachęca do pieszych wypraw w góry. Nawet dziewięcioletnie dzieci po kilku lekcjach potrafią wraz z instruktorem wyjechać wierzchem na kilkukilometrową przejażdżkę malowniczą doliną Wołosatego.

Dla jeźdźców, którzy kochają konne wyprawy i pewnie czują się w siodle, pracownicy parku opracowali wiele tras dla turystyki konnej na ternie BPN i pobliskich parków krajobrazowych.

Trasy konne zaprojektowano w taki sposób, by noclegi i wyżywienie znajdowały się pod reką w obiektach o wybranym przez wycieczkowiczów standardzie. Mogą to być warunki zgoła traperskie, począwszy od pół namiotowych, campingów i domków turystycznych, Aż po hotele górskie, które spełniają wszystkie wymagania najbardziej wybrednych turystów z kraju i świata.

Najprostsza trasa Wołosate - Wołosate prowadzi po najbliższych okolicach. Dłuższa jest trasa Wolosate - Tarnawa. Ma długość 30 kilometrów, na przebycie, których potrzeba sześciu godzin. Odcinek Tarnawa - Bukowiec - Tarnawa liczy 24 kilometry. Kolejny etap Tarnawa - Suche Rzeki liczy 36 kilometrów a na jego przejechanie potrzeba 8 godzin.

Jednym z najtrudniejszych do pokonania jest odcinek Suche Rzeki - Wetlina. Wynosi on 20 kilometrów długości, ale w trakcie podróży przewidziane jest trawestowanie Połoniny Wetlińskiej aż do szczytu. A potem pozostaje już tylko zjazd w dół do campingu "Górna Wetlinka". Ostatni odcinek wyprawy na hucułach prowadzi z Wetliny do Wołosatego.

Jakie są koniki huculskie

Konie huculskie stanowią rasę miejscowego pochodzenia. Kształtowała się ona w Karpatach Wschodnich. Została opisana w starych kronikach pochodzących z XVII wieku. Te konie górskie powstały ze skrzyżowania tarpanów z końmi mongolskimi. Następnie zostały uszlachetnione domieszką krwi koni tureckich i arabskich. Konie większą część roku przebywały na Połoninach i położonych niżej bieszczadzkich łąkach, jedynie wyjątkowo chroniły się w szałasach.

Sa nadzwyczaj wytrzymałe, odporne na choroby i niewybredne. Mają wrodzoną zdolność pokonywania nawet najtrudniejszych przeszkód naturalnych. Nadzwyczaj silne i wytrzymałe mogą nosić ładunki do 150 kilogramów po stromych bieszczadzkich ścieżkach, co przy ich wadze dochodzącej do 300 kilogramów jest dużym osiągnięciem. W dawnych wiekach służyły jako wierzchowce całym rodzinom huculskim.

Od pewnego czasu stado hucułów w PBN jest już na tyle liczne, że co roku sprzedaje się po kilka sztuk koników prywatnym właścicielom. Park czyni tak w celu rozpropagowania tej rasy. Sprzedaje się je hodowcom, gospodarstwom agroturystycznym, albo tym, którzy najzwyczajniej kochają hucuły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24