MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jan Bury: mamy szanse na trzecie miejsce

Jaromir Kwiatkowski
-Uważam, że nasza strategia spokoju, dialogu, nie wchodzenia w konflikty, bijatyki i wyzwiska, pokazywania pozytywnej pracy PSL w samorządach, przynosi efekty.
-Uważam, że nasza strategia spokoju, dialogu, nie wchodzenia w konflikty, bijatyki i wyzwiska, pokazywania pozytywnej pracy PSL w samorządach, przynosi efekty. Fot. Krystyna Baranowska
Rozmowa z Janem Burym, liderem podkarpackiego PSL.

- Ostatnie sondaże dają PSL-owi średnio 8 proc. poparcia. Czy, pańskim zdaniem, odpowiada to rzeczywistości?

- Obserwuję ciekawe zjawisko. Od wielu już lat jest tak, że na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi czy samorządowymi nasza partia ma 2-3 proc. poparcia.

Im bliżej wyborów, tym szybciej te wyniki się poprawiają, tak jakby ośrodki badania opinii publicznej chciały nadrobić czas, by po wyborach nie było dużej różnicy między sondażami a rzeczywistością.

Przed rokiem w sondażach przed wyborami do sejmików wojewódzkich dawano nam 3-4 proc. Bodaj dwa razy pojawiło się 5 proc., ale znikło bardzo szybko. A w tych wyborach, mających quasi-parlamentarny charakter, osiągnęliśmy w skali kraju 13,5 proc., a w woj. podkarpackim - 20 proc., wygrywając z PO.
W ciągu ostatnich 2 tygodni poparcie dla PSL - z poziomu 3-4 proc. - skoczyło w górę dwukrotnie. To pokazuje, że PSL jest zawsze w sondażach niedoszacowany. Jeżeli dziś dają mu one 7-8 proc., to to oznacza, że w skali kraju możemy przekroczyć 10 proc., a na Podkarpaciu uzyskać 15-17 proc.

- Nie bardzo wierzę w manipulacje sondażami w czasach konkurencji pomiędzy różnymi ośrodkami. A może jest tak, że do głosowania na jedne partie przyznajemy się chętniej, na inne - mniej chętnie? Tuż przed wyborami poglądy wyborców bardziej się krystalizują.

- Mam trochę inne wrażenie. Jeszcze tydzień temu odsetek niezdecydowanych wynosił 30 proc. Dziś wynosi 20. Do końca to się będzie zmieniało. Po drugie, wielu ludzi, jeżeli przez miesiące widzi, że jakaś partia nie przekracza progu, to nie będzie na nią głosować. Woli poprzeć tych, którzy przekroczą próg. Ośrodki badań trochę sugerują wyborcy, jak się ma zachować.

Poza tym, nie wierzę w sondaże przeprowadzane telefonicznie. Choćby dlatego, że stopień stelefonizowania na wsi jest różny, a poza tym ludzie - gdy jest piękna pogoda - w ciągu dnia pracują w polu czy ogródku.

- Dlatego w przypadku sondaży telefonicznych zakłada się wyższy margines błędu. Mimo to gazety - od ogólnopolskich po regionalne - wchodzą w to, bo jest to badanie najszybsze. Ale chciałbym zapytać o inną rzecz: czy - pańskim zdaniem - sprawdziła się strategia pokazywania PSL jako partii odpowiedzialnej, stawiającej na spokój, zgodę, a nie polityczne awantury?
- Uważam, że strategia spokoju, dialogu, nie wchodzenia w konflikty, bijatyki, wyzwiska, pokazywania pozytywnej pracy PSL w samorządach, przynosi efekty. Mogę nawet zaryzykować tezę, że mamy poważne szanse, by przy pomocy tej strategii osiągnąć trzeci wynik w kraju, a na Podkarpaciu - tak jak w wyborach do sejmiku rok temu - drugi wynik, za PiS-em.

- To by zaprzeczało tezie głoszonej przez politologa Marka Migalskiego, że gdzie się dwóch bije, tam tych dwóch korzysta.

- Niedawno Eryk Mistewicz, specjalista od marketingu politycznego, wygłosił w jednym z programów publicystycznych tezę, że w sytuacji, kiedy LiD traci poparcie, bo "twarz" jego kampanii, czyli Aleksander Kwaśniewski, ciągnie go w dół, my naszą wyważoną, przemyślaną kampanią możemy skutecznie powalczyć o trzecie miejsce. A teza pana Migalskiego sprawdza się szczególnie przy okazji debat. Po debacie Kaczyński-Kwaśniewski widać było, jak poparcie dla PiS poszło w górę. Z kolei po debacie Tusk-Kaczyński bardzo zyskała Platforma, a PiS do dziś "liże rany".
- PSL może w przyszłym Sejmie odgrywać rolę języczka u wagi. Jeden ze scenariuszy zarysował Donald Tusk w debacie z Aleksandrem Kwaśniewskim, mówiąc, że być może posłów PO i PSL starczy do osiągnięcia większości parlamentarnej i nie trzeba będzie zawierać koalicji ani z LiD-em, ani z PiS-em.

- Dwa lata temu na oczach mediów próbowały dogadać się PiS i PO. Nie dogadały się. Mam wrażenie, że od tamtego czasu rów między Platformą a PiS-em jeszcze bardziej się pogłębił. Myślę też, że nie jest możliwa koalicja PiS-u z LiD-em.

Również doświadczenia Samoobrony i LPR-u (jeżeli w ogóle wejdą do Sejmu) z rządów z PiS-em są takie jakie są. Na dziś jedyną partią do zaakceptowania, jeżeli chodzi o dialog i współpracę, jest PSL.

Rok temu PiS, LPR i Samoobrona uchwaliły ustawę samorządową o tzw. blokowaniu list. To był zamach na samorządność, na komitety nie będące partiami politycznymi. Nie miały one żadnych szans w wyborach. To zresztą widać w samorządach, gdzie nie ma komitetów, są tylko partie polityczne. To wtedy - nie mając wyboru - sformowaliśmy blok z Platformą. Okazało się, że ci, którzy chcieli innych ograć, sami zostali ograni, bo w 12 czy 13 sejmikach rządzi PO z PSL-em.

To dziś procentuje dobrym klimatem między obiema partiami. Jednak poczekajmy do wyborów, bo wyroki wyborców są nieprzewidywalne. Żeby nie zapeszyć, nie mówmy, jak będzie. Zakładam, że są możliwe różne scenariusze. Jednak gdy w kampanii wykopie się zbyt głębokie rowy, to po wyborach trudno usiąść i patrzeć sobie w oczy.

- Politycy lubią powtarzać, że retoryka kampanii rządzi się swoimi prawami, a później wszystko wraca do normy.

- Tych razów jest jednak zbyt dużo i czasami rozdaje się je zupełnie niepotrzebnie, tak jak zrobił to Jarosław Kaczyński, który zaatakował PSL na Kongresie Polskiej Wsi.

- Nie obawia się pan, że wyborcy PSL nie zrozumieją koalicji z PO? Parlament i samorząd to jednak coś innego, w pierwszym przypadku w o wiele większym stopniu gra rolę polityka. A nie sądzę, by wasz elektorat kochał liberałów.

- Czy się obawiam? Bardzo się obawiam i dlatego jeszcze nie usłyszał pan wprost od nikogo z liderów PSL, że mówimy o koalicji z PO. Na razie taka propozycja padła z ust polityków Platformy. Uważam, że ważny jest werdykt wyborców. I że po wyborach politycy wszystkich partii, także PiS i PO, powinni usiąść do rozmowy.

My jesteśmy partią, która - aby zbudować większość konstytucyjną - być może też powinna usiąść do takiej rozmowy. Wierzę ciągle w to, że istnieje możliwość porozumienia się PiS-u, Platformy i PSL-u, czyli partii, które chcą przebudować Polskę i polską wieś.

Jeśli to się nie powiedzie, to wtedy okaże się, która partia ma tzw. zdolność koalicyjną. Gdyby mnie pan zapytał dwa lata temu, jakiej koalicji chcę, odpowiedziałbym: z PiS-em. Ale w ciągu tych dwóch lat doświadczenia w kontaktach z tą partią mają i Platforma, i Samoobrona, i LPR, także my, bo negocjowaliśmy dwa lata temu ewentualną umowę koalicyjną.

Chciałbym, żeby dziś politycy, z PiS-u też, ponosili odpowiedzialność za swoje słowa. Pamiętam, jak Jarosław Kaczyński mówił, że Samoobrona to "zbrojne ramię SLD". Pamiętam słowa o "chamach i warchołach" oraz "ludziach marnej reputacji". A potem, gdy PiS-owi potrzebna była większość w Sejmie, to nie miało znaczenia, z kim się ją buduje. Nie miały znaczenia żadne zasady. A ja twierdzę tak: niektórzy mówią, że zasady zobowiązują, a my ich przestrzegamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24