Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Panasewicz: Legia jest silna, ale bez ducha

Sebastian Staszewski
Panasewicz kibicuje Legii, ale ma też sentyment do Jagiellonii. W Akademii warszawskiego klubu trenowali jego dwaj synowie.
Panasewicz kibicuje Legii, ale ma też sentyment do Jagiellonii. W Akademii warszawskiego klubu trenowali jego dwaj synowie. Szymon Starnawski
Jak patrzyłem na Furmana i kilku młodszych, to miałem wrażenie, że oni z trenera Czerczesowa mają… bekę. Moim zdaniem w szatni non stop robią sobie z niego jaja - mówi Janusz Panasewicz.

Niedługo, bo 17 kwietnia, zaprezentujecie światu nowy album Lady Pank. Wśród dwunastu premierowych utworów znajdą się takie, w których odnajdą siebie nasi piłkarze, siatkarze czy szczypiorniści?

To zawsze sprawa indywidualna. Każdy ma inną wrażliwość. Ostatnio dostałem wiadomość od Michała Probierza, szkoleniowca Jagiellonii, który przesłuchał moją ostatnią solową płytę. I Michał pisze: „Stworzyłeś piosenkę o trenerach!”. Chodziło mu o utwór „Włóczykij”! Bingo.

Kazik Staszewski tak zachwycił się przed laty Andrzejem Gołotą, że napisał o nim piosenkę. Żaden sportowiec nie urzekł Pana tak bardzo, że chciał Pan poświęcić mu jakiś utwór?

Aż tak to nie, chociaż niektórzy dostarczają mi niesamowitych bodźców. Pamiętam debiut 17-letniego Leo Messiego. Od razu wiedziałem, że to piłkarski bóg. Na moich oczach rodziła się legenda. Na plecach miał numer 30, a poza tym lekkość, która porwała ludzi. Innym przykładem kogoś charyzmatycznego i wybitnego jest Éric Cantona. We Francji niedoceniany, w Anglii kochany. Człowiek wielowymiarowy. Typowa rogata dusza.

Chciałby Pan wyskoczyć z nim do pubu?

Marzę o poznaniu Rogera Federera. To fenomen. Zapytałbym, jak radzi sobie z emocjami. Często oglądam tenis i niejednokrotnie widziałem, jak jednym zagraniem Szwajcar stawia na nogi cały stadion. Wszyscy wiwatują. A ten Federer zachowuje się jakby nigdy nic. Bije z niego ciepło.

Sport to dla Pana coś więcej niż tylko futbol?

Sport kocham od dziecka. Mieszkając na Mazurach zawsze za czymś biegałem. Piłka ręczna czy siatkówka to nie są moje koniki, ale i tak śledzę te dyscypliny. Jeśli chodzi o siatkarzy, to nie mam wątpliwości, że awansują do Rio, ale nie podoba mi się sposób kwalifikowania się do Igrzysk. Zamiast prawdziwych mistrzów grają tam jacyś goście z Singapuru czy Mozambiku.

A piłkarze ręczni? Zawiedli Pana?

Dużo myślałem o naszych porażkach na Euro i doszedłem do wniosku, że my cały turniej graliśmy słabo. Udał nam się jeden dobry mecz - z Francją. Zdemotywowaną Francją. I my na tym zbudowaliśmy legendę świetnej drużyny. A jaka ona świetna, skoro minimalnie pokonała Serbię i Macedonię? Nawet Białoruś bez Rutenki sprawiła nam problemy. Gdybyśmy grali w Polsce tak, jak rok temu w Katarze, byłby medal. Ale to już tylko gdybanie.

Dymisja Michaela Bieglera to była dobra decyzja?

Wiem, że chłop działa ludziom na nerwy. Jego powierzchowność, niemieckie krzyki, zachowanie. Ale to honorowy facet. Dobry trener. Rozsypała mu się drużyna i wszystko stało się wielką improwizacją. Powinniśmy go szanować dlatego, że jestem dżentelmenem. Obiecał medal, przegrał i odszedł.

Regularnie odwiedza Pan piłkarskie stadiony?

W tamtym roku z pięć razy byłem na Łazienkowskiej, kilkukrotnie obejrzałem na żywo reprezentację Polski. Myślę, że zebrałoby się z dziesięć meczów.

Wciąż kibicuje Pan Legii?

Nie kryję się z tym. Od dawna to jest mój klub. W europejskich pucharach wspieram naszych, Lecha Poznań czy Wisłę Kraków też, ale kiedy te zespoły rywalizują z Wojskowymi, to zawsze trzymam kciuki za Legię. Muszę się jednak przyznać, że czasami mam zgryz. Dotyczy on Jagiellonii.

Coś z nią nie tak?

Wręcz przeciwnie. W latach 80. zdawałem maturę w liceum ogólnokształcącym w Białymstoku. Mam do Jagi sentyment. Czasami, kiedy mój brat, kibic Jagiellonii, przyjeżdża do Warszawy, przekomarzamy się. Mówię mu jednak wtedy: „Sorry stary, ale ukochany klub ma się tylko jeden”.

Pana synowie wciąż trenują w Legii?

Już nie. Byli w Akademii, ale już im przeszło. Mam bliźniaki - Bruno i Julka. Większy talent do piłki ma ten pierwszy. Lewa noga nie od parady. Darek Dzwigała, jak go zobaczył w akcji, powiedział: „dawaj mi ten skarb”.

I czeka Pan, aż piłkarz-Panase-wicz wystąpi na Narodowym?

Bruno ma zmysł, technikę, potencjał, ale trudno wyrokować. Chłopcy chodzą też na tenis, więc może któryś z nich będzie nowym Djokoviciem?

Legia w tym sezonie będzie mistrzem Polski?

Łatwo nie będzie. Kadra zespołu jest niby mocna, ale brakuje tam ducha, wewnętrznego porozumienia. Może na Łazienkowską wróci Mirek Radović z którym często tu przesiadywałem [z Panasewiczem spotkaliśmy się w restauracji Montenegro - aut.]. Przydałby się. Trudno mi też powiedzieć, czy piłkarze rozumieją się z Czerczesowem. Jak patrzyłem na Furmana i kilku młodszych, to miałem wrażenie, że oni mają z niego… bekę. To dla nich człowiek z innej bajki. Moim zdaniem w szatni non stop robią z niego jaja.

Przyjaźnił się Pan z wieloma piłkarzami: Dariuszem Dziekanowskim, Ryszardem Tarasiewiczem. Macieja Żurawskiego w pubie Guinness uczył Pan zwodów…

Takie to były czasy. Jeździliśmy z koncertami po całym kraju i w hotelach spotykaliśmy futbolistów. Oni znali Lady Pank, wychowywali się na naszej muzyce, więc kiedy tylko się zeszliśmy, to siadało się przy piwku. Oni bywali na koncertach, my na meczach, wspólny język znajdowaliśmy w mig.

Dziś piłkarze są zbyt grzeczni? Kiedyś chyba bawiono się częściej i mocniej.

Na pewno są ładniejsi (śmiech). Epoka się zmieniła, to i ludzie się zmienili. Nie powinniśmy tego krytykować. Fakt, że Robert Lewandowski stosuje się do diety żony, a Grzesiek Krychowiak paraduje w futrze z lisów, mi nie przeszkadza. A niech kupuje ile chce! Ma pasję, pieniądze i czas, więc - będąc świetnym zawodnikiem - może sobie na to pozwolić. Poza tym zauważyłem jedną rzecz: konkurencja jest dziś tak duża, że bycie enfant terrible, niepokornym, w ogóle się nie opłaca. Bo na twoje miejsce czeka już piętnastu innych mających dietę bezglutenową.

Widzi Pan w piłkarskiej reprezentacji Polski rockendrolowców?

Kimś takim jest Artur Jędrzejczyk. To prawdziwy wariat. Lubię go. Rock we krwi ma Artur Boruc. To jak się zachowuje, jak mówi - idealnie pasowałby do dobrej kapeli. Strasznie podoba mi się też Bartek Kapustka.

Niepokorny chłopak. Zdolny, ale urwis.

Dokładnie! I on właśnie ma to coś, że oczy rwą się w jego stronę. Widziałem go na Łazienkowskiej w meczu Legii z Cracovią i ten chłopaczek każdym ruchem mówił do ludzi: jestem tu!

Robert Lewandowski na boisku jest jak Janusz Panasewicz na scenie?

To frontman, lider. Nie jest jednak sam. Za sobą ma niezłych piłkarzy: Kamila Glika, Krychowiaka. I tego, który potrafi w jednym meczu spartolić i zaskoczyć jak mało kto, czyli Kamila Grosickiego! We Francji „Grosika” kochają, bo nikt nie wie czego można się po nim spodziewać. Lewandowski dlatego gra tak dobrze, bo jest wisienką na tym biało-czerwonym torcie.

Adam Nawałka to odpowiedni facet na odpowiednim miejscu?

Adama pamiętam z początków jego kariery. Po mistrzostwach świata w Argentynie cały świat nam go zazdrościł. Ale kiedy Boniek na niego postawił, miałem wątpliwości. Okazało się jednak, że to pracuś, rozsądny facet, dodatkowo z furą szczęścia. Nawałka trafił na niezłą generację z której potrafił wykrzesać maksimum. Czasami nie trzeba pomagać, wystarczy nie psuć. Poza tym pamiętajmy jedno: to co my myślimy o Nawałce nie ma znaczenia. Liczy się tylko to, co myślą o nim reprezentanci.

To grupa ludzi z sukcesem w DNA?

To, co podoba mi się u chłopaków, to zaangażowanie. Patrzyłem na kadrę Smudy czy Fornalika i im mecze towarzyskie przeszkadzały. A chłopcy Nawałki zasuwają na całego - niezależnie czy gramy z Niemcami czy z Islandią. Tak to ma wyglądać.

I nie dostrzega Pan fałszowania?

Dostrzegam - na skrzydłach i bokach obrony. Grosicki nie gra regularnie, Kuba Błaszczykowski prawie w ogóle… Maciek Rybus dał radę na lewej obronie, ale to skrzydłowy, a Łukasz Piszczek ma cały czas kłopoty ze zdrowiem. Trochę pecha i będzie dramat. Przydałby się też playmaker w stylu Zibiego Bońka, ale - z całym szacunkiem dla Seby - Mila kimś takim nie będzie.

Odlicza Pan dni do mistrzostw Europy we Francji?

Tak, już przebieram nogami. Szkoda tylko, że tam nie polecę, bo razem z Lady Pank będziemy koncertować. W tym roku mamy 35-lecie twórczości! Telewizor jednak na pewno będzie z nami, bo zawsze jest, kiedy gra kadra.

Zagramy w końcu więcej meczów, niż klasyczne trzy: o zwycięstwo, o wszystko i o honor?

Dziś modlę się za zdrowie chłopaków, bo oni grają w swoich klubach pierwszoplanowe role i w czerwcu mogą być wyeksploatowani. Jeśli pojedziemy na mistrzostwa w optymalnym składzie, to pokażemy światu dobrą piłkę.

I jaką piosenkę piłkarze Nawałki zaśpiewają po Euro 2016?

Chciałbym, aby po sukcesie rozejrzeli się wokół i zanucili ludziom, którzy im źle życzą: „Zostawcie Titanica!”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24