Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Józef Sikora opuścił szpital o własnych siłach. Uszedł 100 metrów i upadł. Zmarł godzinę później

Ewa Kurzyńska
- Chcę by wyjaśniono, dlaczego taty nie leczono w Szpitalu Miejskiemu, skoro się tam zgłosił. Chcę także wiedzieć, co dokładnie wydarzyło się na izbie przyjęć – mówi Kamil Sikora, syn zmarłego 45-latka.
- Chcę by wyjaśniono, dlaczego taty nie leczono w Szpitalu Miejskiemu, skoro się tam zgłosił. Chcę także wiedzieć, co dokładnie wydarzyło się na izbie przyjęć – mówi Kamil Sikora, syn zmarłego 45-latka. Fot. Krzysztof Łokaj
Nagły zgon sercowy - taka jest oficjalna przyczyna śmierci Józefa Sikory. Syn 45-latka chce wiedzieć, dlaczego ojca nie leczono w szpitalu, do którego się zgłosił, tylko skierowano go do innego.

Mężczyzna zasłabł w pobliżu Szpitala Miejskiego w Rzeszowie, zaraz po wyjściu z izby przyjęć. Sprawę bada prokurator.

- Tato poczuł się źle w drodze do pracy. Dokuczał mu ból w klatce piersiowej i po kilku godzinach zgłosił się do lekarza. To było w ubiegły wtorek - opowiada Kamil Sikora, syn zmarłego mężczyzny.
Lekarz rodzinny zlecił EKG. - Wynik musiał być niepokojący, bo tata trafił do kardiologa, który przyjmował w tej samej przychodni. EKG powtórzono i skierowano tatę na dalsze badania do szpitala - dodaje Kamil Sikora.

Skierowano go do innego szpitala

45-latek pojechał do Szpitala Miejskiego przy ul. Rycerskiej w Rzeszowie. Zawiózł go tam znajomy.
- Nie wiem, co dokładnie wydarzyło się na izbie przyjęć. W szpitalu powiedziano mi, że tatę zbadano, a potem skierowano do innej lecznicy. Podobno proponowano mu transport, ale odmówił - twierdzi pan Kamil.

Józef Sikora opuścił szpital o własnych siłach. Uszedł ok. 100 metrów i upadł.

- Ktoś wezwał karetkę. Tatę zawieziono na ul. Rycerską. Reanimacja trwała godzinę. Niestety, tuż po godz. 17 zmarł - mówi syn zmarłego. Nie może pogodzić się ze śmiercią ojca, dlatego zgłosił sprawę do prokuratury.

- Otrzymaliśmy zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Chodzi o podejrzenie niewłaściwego leczenia - mówi Łukasz Harpula, zastępca prokuratora rejonowego dla miasta Rzeszów.

- Przesłuchaliśmy już osoby, które złożyły zawiadomienie w tej sprawie, czyli syna i pasierba zmarłego. Zabezpieczyliśmy dokumentację medyczną oraz zarządziliśmy sekcję zwłok. Sprawdzamy, co się wydarzyło na izbie przyjęć w Szpitalu Miejskim. Czy doszło do błędu w sztuce lekarskiej, czy nie.

Dyrektor: chory odmówił transportu

Dyrektor Szpitala Miejskiego zapewnia, że gdy pan Józef zgłosił się na izbę przyjęć, zajął się nim lekarz.
- Pacjenta zbadał kardiolog, wykonano badania i zlecono leki - wyjaśnia Leszek Czerwiński.

- Nie stwierdzono zawału serca, ale pacjent cierpiał na przewlekłą chorobę stawów. Ponieważ w tamtym dniu ostry dyżur kardiologiczny pełnił szpital na ul. Lwowskiej, to właśnie tam skierowano pacjenta. Takie są procedury. Za takim rozwiązaniem przemawiał także fakt, że w Szpitalu Wojewódzkim nr 2 działa pracownia hemodynamiki, gdzie pacjent mógł liczyć na leczenie niedostępne w naszym szpitalu.
Czerwiński dodaje, że Józefowi Sikorze zaproponowano transport karetką do szpitala na ul. Lwowskiej. - Odmówił, twierdząc, że podwiezie go kolega i opuścił szpital - dodaje Czerwiński.

Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24