Józefa Hrynkiewicz: Ja rzeszowskiemu UKS nie odpuszczę

W Najwyższej Izbie Kontroli złożyła pani wniosek o kontrolę w Urzędzie Kontroli Skarbowej w Rzeszowie. Co panią skłoniło do tak radykalnego kroku?

A co miałam robić? Od września zajmowałam się sprawą Zakładów Magnezytowych w Ropczycach oraz Polskimi Odlewniami w Katowicach i Starachowicach. Pracodawcy obu zakładów zwrócili się do mnie o pomoc w walce, jaką toczą ze służbami skarbowymi. Doprowadziłam do tego, że sejmowa Komisja Finansów sformułowała dezyderat, na postawie którego Ministerstwo Finansów powinno odstąpić od niszczenia tych zakładów. Oba są z wyłącznym polskim kapitałem. Urzędy kontroli skarbowej nie zajmują się zakładami z udziałem kapitału zagranicznego, ale nękają te z czysto polskim kapitałem. Jeszcze na początku lutego wydawało mi się, że minister finansów odstąpi od niszczenia tych zakładów, ale pod koniec lutego minister wydał tajne zarządzenie, żeby te zakłady niszczyć. I wtedy na ropczyckie "Magnezyty" UKS nałożył "haracz od strat". Z trybuny sejmowej zapytałam wprost, dlaczego to zrobili. Minister Neneman przerwał mi i powiedział, że kłamię. A pracownicy, kierownictwo i związki zawodowe "Magnezytów" wiedzą, jaka jest sytuacja i postępowanie służb skarbowych. I okazuje się, że "Magnezyty" to nie jest wyjątek na mapie zachowań UKS. Zgłosił się też do mnie przedsiębiorca z Łańcuta, u którego UKS ponad rok przedłuża kontrolę. A i ta nie jest jedyna, jak wiem. Dlatego doszłam do wniosku, że trzeba skontrolować urząd kontroli.

Użyła pani sformułowania "niszczenie przedsiębiorstw polskich" przez organa skarbowe. Nie za mocno?

I podtrzymuję. Bo działania UKS dotyczą przedsiębiorstw z czysto polskim kapitałem, wiele z nich ma duże zaplecze naukowe i badawcze, świetnie radzi sobie w rywalizacji z konkurencją na rynkach światowych, choćby "Magnezyty", które sprzedają swoje licencje innym. Nie wolno niszczyć takich zakładów. To tylko jeden z przykładów, w jaki sposób Urząd Kontroli Skarbowej w Rzeszowie, za zgodą ministra finansów, niszczy nasz potencjał gospodarczy. 

Ma pani w tej walce sojuszników?

Zwróciłam się do pana Waldemara Pawlaka, prominentnego przedstawiciela partii koalicyjnej i byłego premiera, żeby pomógł w tej sprawie. Pan Pawlak z trybuny sejmowej oświadczył, że minister finansów nie odbiera od niego telefonów. Sojuszników mam przede wszystkim w podkarpackich przedsiębiorstwach. A w Warszawie - bardzo rzutkich prawników, którzy mnie w tej sprawie wspierają. Nie jestem związana żadnymi interesami z żadnym zakładem, mam interes w tym, żeby chronić interes naszego kraju. 

Gdzie w zasadzie dostrzega pani naganne zachowania urzędu kontroli skarbowej?

Stosuje niewłaściwe przepisy prawa, by osiągnąć cel podczas kontroli. Nawet Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie sformułowała bardzo ostre stanowisko wobec tego, w jaki sposób rzeszowski UKS nakładał kary finansowe na ropczyckie zakłady. Otrzymuję sygnały, że w podobny sposób UKS zachowuje się wobec wielu innych przedsiębiorstw. I dlatego nękani kontrolami przedsiębiorcy przerejestrowują się do Warszawy. I tam płacą podatki, a mieszkam w Warszawie i wiem, że nigdzie publicznych pieniędzy nie marnuje się tak jak w stolicy. Tych podkarpackich pieniędzy też. Podkarpacie na tych "przenosinach" traci miliony złotówek. I dlatego obiecałam sobie, że rzeszowskiemu UKS nie odpuszczę. A prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski nie wykluczył, że do takiej kontroli dojdzie. Tak jak nie odpuściłam zjawiska outsourcingu. Bo jak to możliwe, że w Dębicy, w Przemyślu działają firmy, które nie płacą podatków i nie odprowadzają składek ZUS? Nęka się kontrolami przedsiębiorców, którzy wydają się działać zgodnie z prawem, nie zauważa się tych, na których interesy Podkarpacia tracą.