Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Juto w Rzeszowie The Australian Pink Floyd Show

Anna Janik
Colin Wilson i Jason Sawford podczas rozmowy z naszą dziennikarką.
Colin Wilson i Jason Sawford podczas rozmowy z naszą dziennikarką. fot. Anna Janik
Już jutro w hali na Podpromiu pierwsze duże wydarzenie muzyczne tego roku. Wystąpi The Australian Pink Floyd Show. Koncerty "kangurów" naśladujących legendarną grupę Pink Floyd na całym świecie oklaskują miliony fanów.

Początki The Australian Pink Floyd Show, najbardziej znanej grupy na świecie, odtwarzającej muzykę Pink Floyd, sięgają 1988 roku. W australijskiej Adelajdzie istniało wtedy wiele młodych zespołów wykonujących utwory Led Zeppelin, AC DC, Deep Purple lub Guns 'n Roses, ale nikt nie używał jeszcze pojęcia tribute band.

- Wszyscy graliśmy po prostu covery kapel, które kochaliśmy. I każdy po cichu marzył o wielkim przełomie, o wyjściu z garażu i koncertowaniu dla wielkiej publiczności - mówi Jason Sawford, klawiszowiec TAPFS.

Ważny każdy szczegół

Swoje pierwsze występy, jeszcze pod starą nazwą Think Floyd muzycy rozpoczęli w pubach i okolicznych hotelach. Reakcje widowni od początku były pozytywne, bo brzmienie grupy do złudzenia przypominało muzykę słynnych Brytyjczyków. Udało się to osiągnąć dzięki tytanicznej pracy nad odtworzeniem każdego dźwięku, odgłosu i szmeru, jaki pojawiał się w nagraniach Pink Floyd. Żeby powtórzyć bicie zegara, otwierające utwór "Time" Steve Mac, gitarzysta zespołu, skonstruował nawet specjalną, "tykającą maszynę". Do jej budowy wykorzystał metronom, stare telefony i budziki.

- My nadal poświęcamy mnóstwo czasu na dotarcie do właściwego dźwięku, bo to nie jest zamknięty proces. Przed każdym dużym tournee całe tygodnie, a nawet miesiące spędzamy na uważnym słuchaniu oryginału i odpowiednim zaprogramowaniu wszystkich instrumentów - opowiada Colin Wilson, wokalista TAPFS.

Koncert w piątek 13-go

Profesjonalne pod względem muzycznym i artystycznym koncerty stały się zresztą znakiem rozpoznawczym The Australian Pink Floyd Show. Jednak nie od początku udawało się na nich zarabiać. Żeby nie dokładać do interesu, przez długie lata muzycy sami organizowali swoje występy, sami też instalowali na scenie cały sprzęt.

- Pamiętam, jak zastanawialiśmy się, po co targamy te ciężkie głośniki, zarywamy noce, zmieniając się za kółkiem busa, śpimy kątem u znajomych, skoro i tak nie przynosi nam to za wiele pieniędzy. Ale nie zrezygnowaliśmy i opłaciło się - uśmiecha się sympatyczny Jason.

Długo wyczekiwany przełom nastąpił w 1993 roku, kiedy grupa wyruszyła na podbój Wielkiej Brytanii, ojczyzny legendarnych rockmanów z Pink Floyd. Pierwszy koncert poza granicami kraju, w dodatku dla jednej z najbardziej wymagających publiczności na świecie był ogromnym wyzwaniem. I jak na złość datę występu zaplanowano na piątek 13 sierpnia, w dodatku hali "The Old Trout", czyli stary pstrąg!

- To nie wróżyło nic dobrego i faktycznie pierwsze problemy mieliśmy już na lotnisku. Celnicy skonfiskowali nam cały sprzęt, bez którego od razu moglibyśmy odwołać koncert. Na szczęście udało się go odzyskać, ale tego, co tam przeżyliśmy nie da się zapomnieć - śmieją się muzycy.

Drzwi do sławy otwarte

Reakcja widzów zrekompensowała im jednak wszystkie nerwy. Koncert odbił się szerokim echem na wyspach, a grupa bardzo szybko stała się jednym z ukochanych tribute bandów Brytyjczyków. Wtedy też muzycy zdecydowali się zmienić nazwę na The Australian Pink Floyd Show.

- W tym czasie w Wielkiej Brytanii panowała prawdziwa moda na wszystko, co australijskie. Piwo Fosters podbijało angielski rynek, serial "Sąsiedzi" puszczano w telewizji dwa razy dziennie, a wszyscy rozmawiali o "Krokodylu Dundee". Podkreślenie tego, że jesteśmy z Australii tylko zjednywało nam sympatię ludzi - opowiada Colin.

Do tej pory The Aussie Floyd, jak pieszczotliwie zaczęli na nich mówić fani, na całym świecie zagrali ponad tysiąc koncertów i do każdego kolejnego podchodzą z niezmiennym zaangażowaniem. Ciągle pracują nad nowymi aranżami i urozmaicając show.

- Technologia zmienia się z dnia na dzień i my też chcemy za tym nadążać. To dotyczy nie tylko instrumentów, ale też całego oświetlenia i laserów. Te zmieniamy praktycznie każdego roku - wyjaśniają.

Próby przed każdym tournee trwają zazwyczaj od kilku dni, nawet do kilku tygodni. Ogólnoświatowe trasy to pięć miesięcy ciągłego podróżowania. Nawet na najkrótsze wizyty w domu rzadko jest czas, dlatego muzycy wraz ze swoimi najbliższymi zdecydowali się przeprowadzić do Wielkiej Brytanii.

Większą część roku spędzają jednak nie z rodzinami, ale z sobą. Razem przeżyli już różne, niecodzienne historie. Był niespodziewany poród podczas koncertu, klika razy wysiadało całe zasilanie, a hala pełna tysięcy widzów pogrążała się w kompletnej ciemności.

- Ale i tak nic nie przebije podróżowania nocą po polskich drogach. Są tak wyboiste, że pierwsze, co robimy rano po przebudzeniu to sprawdzanie, czy mamy wszystkie zęby - śmieje się Colin.

Najbardziej niezapomniane koncerty? Występy w Belfaście, kilka dni po atakach organizacji IRA, na arenie walk byków w Hiszpanii i w Royal Albert Hall w Londynie, gdzie słynne "Another brick in the wall" wykonali z dziecięcym chórem szkoły Islington, tym samym, który śpiewał z Floydami. Nie da się zapomnieć również występu na Malcie w 2005 roku.

- To było narodowe wydarzenie. Byliśmy tam witani, jakbyśmy naprawdę byli Pink Floyd! Nie wspomnę o eskorcie policji i wizycie maltańskiego premiera na backstag'u. Prawdziwe szaleństwo - opisuje Jason.

Polscy fani najwierniejsi

W pamięci muzyków do dziś pozostaje również koncert w londyńskiej dzielnicy Croydon, po którym muzyków odwiedził sam David Gilmour, najbardziej znany członek Pink Floyd.

- Kiedy stanął w drzwiach garderoby zaniemówiliśmy. To, że człowiek, którego tyle razy oglądaliśmy w książkach i na kasetach video rozmawia z nami o występie, było wręcz absurdalne - śmieją się muzycy.

- Był bardzo miły i ciągle powtarzał, że dzięki nam doświadczył czegoś zupełnie nowego: mógł być widzem na swoim własnym koncercie. To była najważniejsza recenzja naszych występów - dodają.

Efektem spotkania była obecność grupy na 50. urodzinach Gilmoura w 1996r. i wspólne wykonanie utworu "Comfortably Numb". Do muzyków na scenie dołączyli też Richard Wright i Guy Pratt, a Australian Pink Floyd Show jako jedyny tribute band zespołu Pink Floyd zyskał oficjalne uznanie formacji, oraz specjalną rekomendację Davida Gilmoura. Dlatego wśród fanów nie brakuje fanatyków, jeżdżących za grupą po całym świecie! Jak twierdzą muzycy, oprócz Brytyjczyków, najbardziej oddani są amerykańscy i polscy widzowie. W naszym kraju byli zresztą już trzy razy.

- Zawsze bardzo czekamy na koncerty w Polsce, bo towarzyszy temu ogromne zainteresowanie. W żadnym innym kraju nie udzielamy tylu wywiadów, nigdzie indziej nie rozmawiamy tyle z fanami o muzyce Pink Floyd i nigdzie indziej nie doświadczamy tylu ciepłych gestów. Naprawdę bardzo dobrze nam się tu gra. W dodatku macie świetne piwo - śmieje się Colin.
Efekty jak w Harrym Potterze

Polska, a zwłaszcza Rzeszów zostały ostatnio szczególnie wyróżnione. Najbliższe, ogólnoświatowe tournee The Australian Pink Floyd rozpoczną właśnie w mieście nad Wisłokiem. Jak sami zapowiadają, występy w ramach najbliższej trasy "Floyd's greatest hits world tour 2011" będą najbardziej spektakularne i najdroższe w całej historii zespołu. Sama ekipa techników, wspierających zespół na koncercie będzie liczyła prawie 30 osób. Wśród zatrudnionych znalazły się m.in. osoby odpowiedzialne za produkcję koncertów Kylie Minogue i Marka Knopflera.

Formacja przygotowała sporo nowości, np. kwadrofoniczny, otaczający widzów z każdej strony system dźwiękowy oraz wizualizacje w systemie 3D, które będzie można oglądać w specjalnych okularach. Do ich opracowania zatrudniono hollywodzką ekipę filmową, odpowiedzialną za efekty specjalne w "Gladiatorze" i "Harrym Potterze".

- Jesteśmy pierwszym zespołem na świecie, który robi coś takiego, a Rzeszów będzie pierwszym miastem, które zobaczy efekt. My sami jesteśmy ciekawi, jak to wszystko wyjdzie, zwłaszcza, że wykonamy kilka utworów, których nigdy wcześniej nie graliśmy w Polsce- uśmiecha się Jason.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24