Koniec protestu w MZK w Przemyślu

Przeszło 2 tygodnie temu na siedzibie MZK związkowcy wywiesili biało-czerwone flagi, a w autobusach zatknęli tabliczki z napisem "akcja protestacyjna". Przekonywali, że muszą bronić przedsiębiorstwa, ponieważ jego kondycja finansowa jest katastrofalna.

Po dzisiejszych rozmowach z nowym prezesem Januszem Fudałą związkowcy są spokojniejsi o przyszłość przedsiębiorstwa. Dlatego postanowili zakończyć protest.

- Otrzymaliśmy zapewnienie, że firma będzie się rozwijała - mówi Czesław Wołk, przewodniczący komisji zakładowej NSZZ Solidarność w MZK w Przemyślu. - Ze swojej strony wyraziliśmy szeroko rozumianą wolę współpracy i pomocy.

- Za wszelką cenę trzeba ratować miejsca pracy - podkreśla Donald Krzysik, przedstawiciel rady pracowniczej w MZK. - Liczymy na wsparcie władz miasta. Mamy nadzieje, że wywiążą się ze zobowiązań wobec naszej firmy.

Janusz Fudała, który dopiero drugi dzień piastuje funkcję prezesa MZK nie ukrywa, że sytuacja ekonomiczna spółki jest daleka od ideałów.

- Potrzeba zmian w sposobie zarządzania, zmiany myślenia - wyjaśnia. - Musimy stać się firmą konkurencyjną, zdobywać nowe zamówienia.

Przed prezesem trudne zadanie, biorąc pod uwagę choćby fakt, że w ciągu kilku miesięcy zakład przegrał kolejne przetargi na usługi przewozowe. Najpierw w gminie Medyka, później w gminie Krasiczyn.

- Jedna z najważniejszych kwestii to wymiana wyeksploatowanego taboru - dodaje Fudała. - Jest szansa na pozyskanie, co najmniej 10 nowych autobusów. W kolejnych 6 pojazdach chcemy zmienić system zasilania: z ropy na gaz.

Lada dzień załoga miejskiego przewoźnika pozna strategię rozwoju firmy.

- Będą przeobrażenia, ale nie kosztem pracowników - deklaruje prezes.