Finałową rywalizację ekipa spod Warszawy wygrała z „Przemyskimi Niedźwiadkami” 4-1, choć przed batalią o mistrzowski tytuł więcej szans dawano podopiecznym trenera Tomasza Służałka. Polonia, choć była beniaminkiem ekstraklasy, do decydujących meczów startowała z pierwszej pozycji w tabeli.
W sezonie zasadniczym nie przegrała u siebie ani jednego meczu! Ba – odniosła 60 kolejnych zwycięstw przed własną widownia, a ta świetna passa rozpoczęła się cztery lata wcześniej, jeszcze w 3 lidze.
Półfinał ze Śnieżką Świebodzice (następcą Górnika Wałbrzych - przyp. red.) nasza drużyna wygrała 3-2 głównie dzięki atutowi swojej hali.
- Na tych najważniejszych meczach było tam jak w saunie. Miała raptem 1500 miejsc, a na mecze przychodziło po dwa i pół tysiąca ludzi. Sam oglądałem mecz uwieszony na drabinkach, a na dwie godziny przed meczem pod kasami działy się cuda – opowiada Michał, wówczas prawie pełnoletni fan „Niedźwiadków”.
- Z finałowej rywalizacji zapamiętałem tak naprawdę tylko końcówkę pierwszego meczu, który wszystko ustawił. Nasi zawodnicy wygrali rundę zasadniczą, zlali w niej Mazowszankę co było trochę zaskakujące, bo składy były dość wyrównane – wspomina.
W końcówce pierwszego meczu, gdy prowadziliśmy sześcioma punktami, najpierw niesamowitą „trójkę” posłał Marek Sobczyński, a po chwili Hubert Białczewski zaczął bronić na naszym centrze Nathanie Buntinie w stylu piłki ręcznej, bez reakcji sędziego. Obejmowany niczym w tańcu Buntin się wkurzył i łapał jakieś faule w ataku, na dodatek swoje trzy grosze dołożył sędzia Wiesław Zych
– dodaje Michał.
– Gdyby w samej końcówce, przy stanie 83:82 dla nas, sędzia Zych nie odgwizdał urojonego przekroczenia linii po celnym osobistym Darka Szczubiała, co się praktycznie nie zdarza w koszykówce, to byśmy wygrali. Następnie zostalibyśmy mistrzami – opowiadał 15 lat temu trener Służałek, w tekście wspomnieniowym ś.p. red. Wacława Burzmińskiego pt „Gdyby sędzia Zych nie zagwizdał”.
– Kilka lat później, gdy Szczubiał był trenerem kadry grającej mecze w Rzeszowie, spytałem go o tę sytuację. Odpowiedział, że to był pierwszy raz, gdy sędziowie zagwizdali mu przekroczeni linii przy rzucie wolnym – wspominał niedawno jeden z bardziej doświadczonych dziennikarzy „Nowin”.
W Przemyślu chodziły wtedy różne legendy, m.in. taka, że już przed pierwszym meczem finału do Olszan wjechały mercedesy z Pruszkowa ze smutnymi panami i tam już ustalano przebieg finału. Jeden z działaczy Polonii usłyszał wtedy od sędziego Zycha, że dla Polonii ten srebrny medal to i tak duży sukces.
– Także w pozostałych czterech spotkaniach sędziowie dawali nam do zrozumienia, kto ma zostać mistrzem, chociaż to my byliśmy faworytem – mówił 15 lat temu ówczesny trener „Barcelonki”.
– O mistrzowskim tytule zadecydował pierwszy pojedynek - potwierdzał 10 lat po tamtych meczach Józef Lewicki, w 1995 roku dyrektor Polonii. – Przesądziła dyspozycja czarnoskórych koszykarzy Mazowszanki: Walkera i Williamsa.
- Szansa na złoto mogła jeszcze wrócić w drugim spotkaniu, w Pruszkowie. Przegraliśmy tam ośmioma punktami. Ale akurat zagrali słabiej ci, na których liczyliśmy – dodawał.
- Polonia miała wtedy i zespół i atmosferę. W kultowym drink barze „U Wróbla” na Zasaniu zawodnicy prowadzili długie dysputy z kibicami. Jak się za sługo zasiedzieli, to… uciekali przez balkon do ogrodu, bo trener Służałek lubił zajść do Wróbla po 22 – wspomina po latach kibic Michał.
– Wtedy wszystko było nowe, czarnoskórzy gracze weszli do ligi szeroką ławą, wzrósł poziom ligi, a Polonia miała nawet swoją pierwszą maskotkę, oczywiście niedźwiadka, którego krawcowa szyła prawie do połowy nocy przed inauguracją – uśmiecha się na to wspomnienie.
– Ten srebrny medal to i tak był wielki sukces – przyznają starsi kibice. Ale jakiś rozczarowany lub sfrustrowany fan w Przemyślu i tak porysował samochód trenera Służałka.
Kibic Michał: - Po tym sezonie trafił do Polonii z Wałbrzycha trener Teodor Mołłow, z zaciągiem z Górnika, z którego do dziś ostał się nad Sanem Daniel Puchalski. Były pamiętne mecze z słynnym Arisem Saloniki w europejskich pucharach, ale niespodziewanie przegraliśmy półfinał ligi i zdobyliśmy „tylko” brązowy medal: drugi i ostatni w pięcioletniej historii występów w ekstraklasie.
By zamknąć pewien etap: Polonia spadła z ekstraklasy z trenerem… Służałkiem. Nigdy później „Barcelonka”, której skończyła się dobra kasa z bazaru, nawet nie zbliżyła się do elity. Obecnie w Przemyślu szkoli się tylko młodzież.
Finał play-off ekstraklasy koszykarzy w sezonie 1994/95
- 25 marca: Polonia - Mazowszanka 83:85 (41:46)
- 29 marca: Mazowszanka - Polonia 94:86 (44:42)
- 1 kwietnia: Polonia - Mazowszanka 73:96 (22:50)
- 2 kwietnia: Polonia - Mazowszanka 95:89 (48:43)
- 5 kwietnia: Mazowszanka - Polonia 87:68 (43:36)
Skład ówczesnych wicemistrzów Polski: Dariusz Szczubiał (kapitan), Wojciech Królik, Krzysztof Mila, Daryl Thomas, Nathan Buntin, Tomasz Przewrocki, Bartłomiej Kozieł, Grzegorz Brzezicki, Wojciech Banaś, Artur Olszanecki, Arkadiusz Miłoszewski, Piotr Oleszek, Justyn Weglorz; trener: Tomasz Służałek, II trener: Mariusz Zamirski, kierownik drużyny: Władysław Radochoński, odnowa biologiczna: Marek Piwko.
Zobacz też - Senator Mieczysław Golba o futbolu w czasie koronawirusa: Jeżeli nie uda się nam dograć sezonu to chyba będzie dużo awansów [STADION ONLINE]
Polska - Chorwacja: Kto faworytem meczu?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Nie uwierzycie, gdzie pracuje dziewczyna Żyły. Jej koleżanki pękają z zazdrości
- Sąd orzekł, że to Zając jest winna w sprawie jej dzieci. Wymierzył jej bolesną karę
- Jan Englert zawstydził rodzinę. Ludzie patrzyli tylko na jego STOPY! | ZDJĘCIA
- Potężny biust Dominiki prawie wylewał się z kadru! Jak to wyjaśni dziecku Hakiela?!