- Masz za sobą grę w USA i w kraju tak egzotycznym dla koszykówki, jak Islandia. Zacznijmy od ojczyzny koszykówki. Ile lat tam spędziłeś?
- W sumie 6. Przez dwa lata byłem uczniem liceum w Nowym Jorku, potem przeniosłem się na drugi koniec stanów Zjednoczonych do Master's College w Kalifornii, gdzie grałem w kosza i studiowałem na informatycznym kierunku.
- Gdzie ci lepiej szło, na boisku, czy w szkole?
- W szkole trzeba sobie radzić, bo inaczej można zapomnieć o grze w kosza. Ogólnie początki łatwe nie były. Skoczyłem na głęboką wodę, a miałem tylko 17 lat. Inny kraj, kultura, język. W szkole mi szło, a w koszykówce miałem wiele do nadrobienia. W USA liczy się siła fizyczna, a ja byłem szczupły. Wylałem mnóstwo potu na siłowni, treningach, żeby przybrać na wadze, popracować nad mięśniami. Przybyło mi około 20 kilogramów.
- Dostałeś się do pierwszej piątki?
- Tak, ale musiało to potrwać. Z roku na rok grałem coraz więcej, a na czwartym roku studiów rozpoczynałem mecze od początku
- Chciałbyś na stałe mieszkać w USA?
- To nie byłby problem. Na początku nie czułem się tam pewnie, ale z czasem wsiąkłem w ten kraj, poznałem wielu fajnych ludzi. Szczerze mówiąc uważam to państwo za swój drugi dom i ciągnie mnie, żeby tam wrócić.
- Czym się zajmowałeś w USA, oprócz nauki i basketu?
- Grałem w tenisa, polubiłem i zacząłem oglądać futbol amerykański. Do bejsbola nie dałem się jednak przekonać (śmiech).
- Jakim cudem trafiłeś do Islandii, która kojarzy się jedynie z piłką ręczną?
- Latem poprzedniego roku po skończeniu studiów szukałem klubu w Europie. Było wiele opcji, wstępnych ofert, także z Polski, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Pojawiła się propozycja z Islandii i postanowiłem spróbować.
- Pierwsze wrażenie.
- Nie za fajne. W Stanach mieszkałem w Kalifornii, co oznacza na okrągło piękną pogodę, wysoką temperaturę, a w Islandii słońce świeciło może 4 godziny. Do tego wiatr, deszcz, zimno. Nie było łatwo się do tego przyzwyczaić.
- W Islandii potrafią grać w kosza?
- Wiadomo, nie jest to narodowy sport tego kraju, ale poziom podwyższają zawodnicy z zagranicy. W prawie każdej drużynie jest jeden-dwóch Amerykanów, gra tam też wielu Serbów.
- Jak ci szło na boisku?
- Nieźle. Miałem średnio 17 punktów, 13 zbiórek. Wprawdzie moja ulubiona pozycja to silny skrzydłowy, ale że byłem najwyższy w drużynie, grałem jako center.
- Islandia po krachu kilku banków stała się ekonomicznym bankrutem. Twoje finanse nie ucierpiały z tego powodu?
- Nie, ja miałem konto w USA, poza tym, przyjechałem do Islandii, jakiś czas po tej zapaści. Ale sporo o niej słyszałem. Wiele osób w tym kraju na zawsze straciło swoje oszczędności.
- Powiedz na koniec, kiedy będziesz się cieszył ze swojego pierwszego zwycięstwa w Sokole?
- Mam nadzieję, że w najbliższy weekend w Wałbrzychu po meczu z Górnikiem.
- Ostatnio wam nie idzie.
- Nie chciałbym się mądrzyć na ten temat. Każdy widzi, jak jest, dopadają nas przestoje, potem gonimy, ale bez skutku. Musimy wyjść z dołka, żeby ratować miejsce w ósemce. Ja jestem nowy w drużynie, poznaję jej styl i muszę szybko zgrywać się z kolegami, żeby być pomocny zespołowi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Pogrzeb Jacka Zielińskiego wydarzeniem ostatnich lat. Koncerty jak na festiwalu
- Zborowska pokazała, co zrobił z nią poród. Nie zgadniecie, kogo za to wini [FOTO]
- Ostra balanga Szwed po finale "TTBZ". Tak potraktowała prezenty od fanów [ZDJĘCIA]
- Dom reżysera wystawiony na sprzedaż za 1,5 miliona złotych. W tle rodzinny dramat