Kryzys zdziesiątkował firmy na Podkarpaciu

Zdaniem rodzimych ekonomistów, najgorsze jest już za nami i w tym roku nie powinno dochodzić na Podkarpaciu do masowych bankructw.

Liczba upadłości na Podkarpaciu w porównaniu z 2008 r. wzrosła o 66,7 proc. To prawie tyle, ile wynosi średnia krajowa. W gronie firm, które nie przetrwały kryzysu, znalazły się m.in. Krośnieńskie Huty Szkła, Koronki, Deco -Glass czy Trans Południe. Jako główne powody zwiększonej liczby upadłości, ekonomiści wymieniają dwa: brak umiejętności przewidywania problemów i uzależnienie firm od jednego odbiorcy swoich produktów.

Inny powód, na który przedsiębiorcy nie mieli wpływu, to kurs waluty.

Sytuacja finansowa firm w regionie zaczęła się pogarszać w marcu i trwała do czerwca. Tylko w ciągu tych czterech miesięcy zbankrutowało aż 16 podkarpackich firm. Końcówka roku też nie była najlepsza. Upadłość ogłosiło pięć firm. Tak wynika z najnowszego raportu przygotowanego przez firmę Coface Poland. Jej analitycy przewidują, że w skali kraju w 2010 r. będzie jeszcze gorzej.

- Wciąż duża liczba firm boryka się z problemami finansowymi, które mogą spowodować ich upadłość. Balast zobowiązań narosłych w ciągu 2009 r. może obciążać wiele firm, które nie będą w stanie szybko odbudować swojej pozycji rynkowej, a przede wszystkim swej reputacji wśród wierzycieli. Będzie to rok trudny, zwłaszcza dla firm o pogorszonej płynności finansowej. Wiele z nich będzie walczyło o przetrwanie - twierdzi Marcin Siwa, dyrektor działu oceny ryzyka Coface Poland.

A co czeka firmy w naszym regionie? - Podejrzewam kolejne upadłości, ale w tych firmach, które są powiązane z rynkami zachodnimi. Najbardziej zagrożone są branże samochodowa, meblarska i odzieżowa. W Polsce konsumpcja nie spadła, więc nie powinno być źle na krajowym rynku. Nie spodziewam się, by tych upadłości było więcej niż w tamtym roku - przewiduje Andrzej Sawicki, ekonomista z Rzeszowa.