Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzyczą, biją, wyzywają, a skąd mamy wiedzieć, że to teren prywatny?

Jakub Hap
Jasło Spacery po terenach wzdłuż Wisłoki to dla pani Małgorzaty i jej psa codzienny rytuał. Beztroskie przechadzki nie podobają się jednak działkowcom. Twierdzą, że to naruszanie prywatności.

Pani Małgorzata mieszka w centrum miasta, więc wędrówki z dala od zabudowań i ulicznego gwaru to dla niej najlepsza forma relaksu. Zażywa go zawsze w towarzystwie czteronożnej psinki - Dżagi. Przebieg ich codziennych przechadzek, tak tych porannych, jak i popołudniowych, jest zawsze taki sam. Kobieta zostawia auto w ślepej uliczce obok krytej pływalni, a następnie, przed dobre kilkadziesiąt minut, bez pośpiechu przemierza wraz ze swą kompanką łąki przy wałach. Popowrocie pod basen odjeżdżają.

Lata spokojuDżaga nie jest pierwszym czworonogiem, z którym nasza Czytelniczka spaceruje w tej części Jasła. Suczka ma dopiero cztery lata, a kobieta pojawia się w rejonie rzeki prawie od dwóch dekad. Nigdy nie doznała tam żadnej przykrości i nie sądziła, że może ją to spotkać. Zwłaszcza ze strony użytkowników nieogrodzonych działek, rozproszonych wzdłuż wałów.

Pierwsze problemy pojawiły się dwa, może trzy lata temu. - Pewna działkowiczka zwróciła mi uwagę, że ja i mój pies depczemy jej trawę. Po tym zdarzeniu postanowiłam lekko zmienić trasę spacerów, zwłaszcza, że teren, chociaż nieogrodzony, faktycznie okazał się własnością tej pani - tłumaczy kobieta.

Od inwektyw, po... rękoczynyJaślanka nie sądziła, że błaha sytuacja będzie początkiem splotu zdarzeń, które zakłócą idyllę jej spacerów. Wraz z Dżagą nagle zaczęły przeszkadzać kolejnym działkowcom, którzy to - w coraz mniej wybrednych słowach - zaczęli walczyć z rzekomym naruszaniem ich prywatności.

- Byłam wyzywana od chamek, krzyczano, że jestem bezczelna. To był szok, bo trasy spacerów, gdzie teraz stałam się intruzem, nie zmieniam od lat. Nagle z krzaków wyskakują ludzie i obrażają. Jeżeli pomiędzy działkami jeździ się samochodami, i to nikomu nie wadzi, to dlaczego spacery z psem stanowią problem? - dziwi się pani Małgorzata. Podkreślając przy tym, że nie z wszystkich działkowiczów kipie agresja - są i tacy, którzy widząc kobietę z psem po ludzku zagadają, zamienią parę słów.

Wyzwiska zwykle puszczała płazem, uznając, że szkoda na nie nerwów. W listopadzie zeszłego roku doszło jednak do incydentu, który dość mocno ją rozjuszył.

- Pewna działkowiczka, która akurat paliła liście, nagle skoczyła do mnie z krzykiem, że jestem na jej terenie i mam się wynosić. Próbowałam jej wytłumaczyć, że się myli, że nawet gdybym weszła na jej działkę, mam do tego prawo, gdy nie ma innego przejścia. Na nic... Była pijana, zaczęła machać w moim kierunku motyką - grożąc, że mnie pobije. Wtedy jej się nie udało, i jedynie na chwilę utraciłam telefon, gdy chciałam wykonać nagranie. Groźby wprowadziła w życie jakieś pół godziny później, gdy z Dżagą wróciłyśmy pod basen. Nagle pojawiła się przy aucie, które wcześniej obsypała ziemią i rzuciła się na mnie z pięściami. Zostałam uderzona kilkakrotnie. Gdy wykręciłam numer policji, furiatka uciekła - opowiada Czytelniczka.

Bez oznaczeń nic nie wiadomo
Przykre zdarzenie nie zraziło jej do ulubionego miejsca wędrówek. Ostatnimi czasy spacery przebiegają w spokoju. Ale nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro.

- Problem dotyczy też innych spacerowiczów z pieskami. Nie tylko ja byłam atakowana. Tak nie załatwia się sporów. Zwłaszcza że chodzimy nieużytkami i pilnujemy, by psy nie wchodziły na czyjeś grządki. Czasem któryś pobiegnie gdzieś w krzaki za bażantem, ale to wszystko. Żaden nigdy nikogo nie ugryzł. Jak ma się do osób z psami jakieś „ale”, można zadzwonić po policję czy straż miejską - nie będzie trudno nas namierzyć. Ja spaceruję jedną trasą, w tych samych godzinach. Nie chowam się po krzakach. Działkowcy mają jednak swoje metody, jestem przekonana, że rozbite szkło w trawie to nie przypadek - twierdzi pani Małgorzata.

Postanowiliśmy sprawdzić, czy nasza Czytelniczka i inni spacerujący po terenach nieopodal basenu mogą łamać prawo. Jak wynika z map dostępnych w Systemie Informacji Przestrzennej Powiatu Jasielskiego, zdecydowana część tego obszaru rzeczywiście stanowi własność prywatną. Faktem jest jednak, że nikt nie musi o tym wiedzieć. - Jak nie ma nawet żadnej tabliczki, to zwykły człowiek nie jest jasnowidzem. Jeżeli są osoby, które tak głośno krzyczą, powinny one zadbać o swoją prywatność - kończy Czytelniczka.

Z działkowcami nie udało nam się porozmawiać - nie zastaliśmy ich w miejscu sporu. Urzędnicy namiarów nie dadzą, wiadomo, ochrona danych...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24