Lekarze: ministerialny raport o naszych zarobkach to bzdura

Ministerstwo przeprowadziło badania ankietowe w ok. 600 szpitalach w Polsce. Wyszło, że średnio lekarz specjalista zarabia wraz z dodatkami 5 tys. złotych brutto. Z pierwszym stopniem specjalizacji 6600 złotych, z drugim 7200 złotych, a ordynatorzy ponad 9600 złotych.

W opinii resortu zdrowia wynagrodzenia lekarzy systematycznie rosną. Jednak, zdaniem ministerialnych urzędników, nie idzie to w parze z jakością ich pracy. Dotyczy to zwłaszcza tzw. wieloetatowców. Na gabinetach mają wpisane godziny przyjęć, ale często ich nie przestrzegają. Powód? Leczą w tym czasie gdzie indziej.

Mnisterstwo podaje zarobki z dyżurami

- Ministerstwo po raz kolejny popełnia ten sam błąd metodyczny, przy wyliczaniu zarobków. To, co podaje ten raport zasadniczo odbiega od rzeczywistości.

Przekazywanie przez ministerstwo takich danych może być próbą wzbudzenia niepokoju wśród społeczeństwa, że niby lekarze zarabiają dużo, a chcą jeszcze więcej - mówi Zdzisław Szramik, przewodniczący zarządu regionu podkarpackiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

Jego zdaniem podstawowy błąd to podawanie bez rozróżniania pensji lekarzy kontraktowych i zatrudnionych na podstawie umowy o pracę. Poza tym są to zarobki podstawowe łącznie z dodatkami za dyżury.

- Jeżeli któryś lekarz bierze sporo dyżurów na siebie, pracuje w trzy weekendy miesięcznie to wyjdzie mu duża kwota. Ale praca w takim tempie to dobrowolne unicestwianie się - dodaje Szramik.

Jakie i za co lekarskie pobory

Środowiska lekarskie ponownie chcą się upomnieć o to, aby zasadnicze zarobki lekarzy były na poziomie trzech średnich krajowych. Niektórzy próbują porównywać obecne wynagrodzenia lekarskie z uposażeniami sędziów, prokuratorów i wojskowych. Pobory tych ostatnich są nawet dwukrotnie wyższe, dla odpowiednich stanowisk.

A co na to pacjenci?

- Lekarz oczywiście powinien dobrze zarabiać. Wiele lat się uczył i stale podnosi kwalifikacje. Jednak powinien też oferować odpowiedni poziom obsługi pacjenta, czyli nie powinien pracować na kilku etatach, i poświęcać pacjentowi pięć minut, bo śpieszy się do następnego. Karygodne jest to, że w publicznych szpitalach i na dyżurach opłacanych przez państwo lekarze przyjmują pacjentów prywatnie - mówi pani Maria, pacjentka przemyskiego szpitala.