LESKO Przez złodzieja turyści jadący w Bieszczady nie mieli gdzie zatankować
Stacja straciła zasilanie około godz. 18. w niedzielę.
- Ruch w Bieszczady był w tym dniu niesamowity. Samochody przyjeżdżały jeden za drugim, bo za Leskiem nie ma gdzie kupić paliwa. Dopiero w Solinie, albo Baligrodzie. Staraliśmy się turystom wyjaśniać, co się stało, ale dla ludzi to był wielki kłopot - mówi Jan Fuks, właściciel stacji.
Złodziej miał niesamowite szczęście, bo chwycił się za przewody pod napięciem. Udało mu się jednak skrycie wyciąć 180 metrów przewodów. Schował je w pobliżu stacji i czekał na dogodny moment, by pod osłoną nocy je przenieść. Policji z Leska udało się jednak znaleźć łup. Przygotowano zasadzkę, w którą złodziej wpadł, gdy przyszedł około północy zabrać przewody.
Do godzin popołudniowych w poniedziałek naprawiano awarię. Zasilanie udało się przywrócić dopiero po godz. 15. - Straty wyniosły 6 - 7 tyś zł. Samą przerwę w pracy stacji wyceniam na około 2 tys. zł. Złodziej w punkcie skupu metali kolorowych dostałby za miedź z przewodów około 300 zł - dodaje Jan Fuks.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?