Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mają plan tylko na najbliższy miesiąc. A co dalej? Nie wiedzą. Rozmawiamy z uchodźcami przed punktem recepcyjnym w Młynach koło Korczowej

Konrad Karaś
Konrad Karaś
- Jadę teraz z moją córeczką do Wrocławia, gdzie mieszka moja siostra. Od początku wojny proponowała, żebyśmy przyjechały do niej, bo ma wolny pokój w mieszkaniu. Będziemy tam tak długo, jak będzie trzeba – mówi Olha, mieszkanka Perejasławia, ukraińskiego miasta położonego 90 kilometrów na południe od Kijowa. Takich historii jak ta, tutaj w punkcie recepcyjnym dla uchodźców w Młynach k. Korczowej, jest bez liku. Wiele z nich to prawdziwe wyciskacze łez.

Spotykamy Aleksieja z Charkowa. Mówi nam, że w ubiegły poniedziałek obchodził swoje 65. urodziny. Przed wojną planował, że na imprezę zaprosi całą swoją rodzinę i wielu znajomych. Zamówiona została sala dla stu gości, miała zagrać orkiestra, w której występuje dwójka jego młodszych braci. Te wszystkie piękne plany pokrzyżował jednak – jak sam to określił – morderca Putin.

- Czy ludzie zdają sobie sprawę, co ja teraz czuję? – pyta ze łzami w oczach Ukrainiec. – Zamiast świętować, uciekam przed wojną razem z córką i wnuczką. Chciały mieć tu jakieś wsparcie, bo tylko ja w rodzinie znam język polski - w latach 90-tych przyjeżdżałem do Przemyśla na handel. Moi bracia są jednak przed 60-tką, więc nie mogli wyjechać z kraju. Teraz, zamiast grać po imprezach, z karabinem w ręku bronią naszej ojczyzny – przyznaje wzruszony Aleksiej.

Razem z córką Julią i wnuczką Anastazją od rana czekają na transport do Krakowa. Tam mają zapewniony nocleg.

- Przemiła wolontariuszka z Polski bardzo nam pomogła. Załatwiła transport i dach nad głową. Wstępnie - możemy być w Krakowie nawet miesiąc. Ale co będzie dalej? Bóg jeden wie – rozkłada ręce 65-latek.

Wśród uchodźców, którzy jak co dzień tłumnie zgromadzili się przed Halą Kijowską w Młynach, 9 kilometrów od przejścia granicznego Korczowa – Krakowiec, napotykamy Ludmiłę z czwórką swoich dzieci. Jej mąż, Stanisław, został w domu w Żytomierzu. Ludmiła wierzy, że inwazja rosyjskich wojsk wkrótce ustanie.

- Obserwuję wiadomości i widzę, że Rosjanie radzą sobie coraz gorzej. Putin chyba nie zdawał sobie sprawy, że my – Ukraina - od aneksji Krymu w 2014 roku, bardzo dobrze przygotowaliśmy się do wojny. Nawet mój Staś, choć nie jest żołnierzem, miał przeszkolenie z broni, wie jak się z nią obchodzić – opowiada Ukrainka.

Miastem, do którego chce dotrzeć Ludmiła, jest Warszawa. Wolontariusz Paweł nie daje jej jednak gwarancji, że uda się tam znaleźć nocleg. Tłumaczy Ukraince, że w stolicy jest coraz mniej miejsc dla uchodźców.

- Autokary do Warszawy jeżdżą często, ale z tego co wiem, niektóre z nich zmierzają do innych, pobliskich miast na Mazowszu. Jedne kończą swoją trasę w Radomiu, drugie w Pruszkowie. Tam zdecydowanie łatwiej znaleźć mieszkanie niż w stolicy – wyjaśnia wolontariusz.

Na parkingu przed Halą Kijowską spotykamy jeszcze Mieczysława, mieszkańca Częstochowy, który zabiera samochodem do swojego domu matkę z dwójką dzieci. Przy pakowaniu walizek do auta, mężczyzna opowiada:

- Kiedyś byłem taksówkarzem, a od trzech lat jestem na emeryturze. Mam dużo wolnego czasu, więc pomagam. Jak widzę, co dzieje się za naszą wschodnią granicą to mi się serce kraje. Nie bądźmy obojętni na ludzką krzywdę i wspomóżmy naszych braci z Ukrainy – apeluje pan Mieczysław.

Mają plan tylko na najbliższy miesiąc. A co dalej? Nie wiedz...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24