Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MEN zlikwidowało obowiązkowe zadania domowe dla uczniów szkół podstawowych. Zakaz zadawania i oceniania

Bogdan Hućko
Bogdan Hućko
Dzieci zadowolone, nauczyciele zaskoczeni
Dzieci zadowolone, nauczyciele zaskoczeni Pixabay - Zdjęcie ilustracyjne
Po 1 kwietnia br. w szkołach podstawowych prace domowe będą nieobowiązkowe i nieoceniane. Stosowne rozporządzenie podpisała w miniony piątek, 22 marca, minister edukacji Barbara Nowacka. Nauczyciele są zaskoczeni i nie kryją oburzenia.

Spis treści

W praktyce oznacza to, że w szkołach podstawowych nie będzie prac domowych w klasach I-III z wyjątkiem ćwiczeń usprawniających motorykę małą. Natomiast w klasach IV – VIII zadania będą nieobowiązkowe i nieoceniane.

- Dzięki temu rozwiązaniu uczniowie będą mieli więcej czasu na utrwalanie wiedzy, przygotowanie się do sprawdzianów, czytanie książek, a także, co bardzo ważne, realizowanie swoich pasji i odpoczynek – uzasadnia decyzję minister Barbara Nowacka.

Tylko z małej motoryki

Zgodnie z rozporządzeniem w klasach I–III szkoły nauczyciele nie będą zadawać prac domowych do wykonania przez ucznia w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych. Wyjątek stanowią prace dotyczące usprawniania motoryki małej, czyli ćwiczeń polegających na rozwijaniu umiejętności ruchowych dłoni. Jest to rysowanie szlaczków, ćwiczenie pisania, łączenie punktów i tworzenie obrazka, wycinanki i ich wklejanie w odpowiednie miejsca, rysowanie kół raz jedną, raz drugą ręką, domalowywanie brakujących części rysunku oraz kreślenie linii pionowych i poziomych po śladzie lub samodzielnie. Wykonanie zadanych prac usprawniających motorykę małą będzie obowiązkowe i nauczyciel będzie mógł wystawić za nie ocenę.

Zmiany dotyczą prac pisemnych i praktyczno-technicznych.

– „Nowe przepisy nie oznaczają zniesienia obowiązku uczenia się w domu, tj. nauki czytania w przypadku najmłodszych uczniów, czytania lektur, przyswojenia określonych treści, słówek z języków obcych, czy powtarzania materiału omówionego podczas lekcji itp.” – informuje MEN.

Bez jedynek i minusów

Natomiast uczniowie klas IV-VIII nie będą mieli obowiązku wykonywania prac domowych zadawanych w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych. Wykonanie lub niewykonanie pracy domowej nie będzie oceniane. W praktyce oznacza to, że nie będzie obowiązkowych pisemnych prac domowych. Nauczyciel będzie mógł zalecić wykonanie jakiegoś ćwiczenia z podręcznika czy zeszytu ćwiczeń, ale nie będzie to obligatoryjne, a jedynie tylko dla chętnych. Po sprawdzeniu pracy domowej wykonanej przez ucznia nauczyciel ma przekazać mu informację co zrobił dobrze, a co wymaga poprawy i jak powinien się dalej uczyć. Tym samym nauczyciel nie będzie stawiał jedynek czy minusów za brak pracy domowej, a sam nie będzie musiał sprawdzać kto ją odrobił, a kto nie.

W przypadku uczniów klas IV – VIII – jak wyjaśniane jest to w uzasadnieniu do projektu – przez „pisemne i praktyczno – techniczne prace domowe” należy rozumieć w szczególności dłuższe wypowiedzi pisemne np. rozprawkę, streszczenie, a także wypełnianie zeszytu ćwiczeń, rozwiązywanie zadań matematycznych czy przygotowywanie prac np. makiet, modeli, prezentacji multimedialnych.

To nie śrubki

Większość nauczycieli jest sceptycznie nastawiona do zmian, ale wolą publicznie się nie wypowiadać. Zastępca dyrektora Szkoły Podstawowej nr 4 im. ks. bp Ignacego Krasickiego w Jaśle Robert Tatarewicz tłumaczy, że szkolnictwo jest taką materią, że efekty widać dopiero po upływie lat. Zaznacza, że zadania są po to, żeby zmobilizować uczniów do powtórzeń tego co było na lekcji, a nie po to, żeby im tylko zadawać dla samego zadawania.

- Jeżeli nie będzie obowiązkowości tych zadań, to dzieci są zadowolone, że nie będą musiały nic robić. W ich mentalności nie ma jeszcze tego, że robię nie dla oceny, dla rodzica, tylko dla samego siebie, bo to jest dla mnie. Dopóki nie wypracuje się poczucia odpowiedzialności wśród uczniów, to efekty mogą być różne. Nie chcę powiedzieć, że opłakane, bo trudno to przewidzieć. Efekty zobaczymy nie za trzy, cztery, ale za kilkanaście lat. Problem jest taki, że tego procesu nie da się już cofnąć, bo ta grupa ludzi wyjdzie ze szkół z bagażem, jaki będą mieli. To nie są śrubki, które nawet jak się zepsują, to można wyprodukować nowe – podkreśla nauczyciel z jasielskiej „czwórki”.

ZNP przeciwny

Prezydium Zarządu Okręgu Podkarpackiego Związku Nauczycielstwa Polskiego już w lutym wysłało do szefowej MEN pismo, w którym sprzeciwia się likwidacji prac domowych zadawanych uczniom.

– „W naszej ocenie zapowiedziane przez Panią minister drastyczne ograniczenie prac domowych w klasach I – III, wręcz w ogólne nieocenianie prac domowych na tym etapie edukacyjnym, nie powinno być przedmiotem odgórnych ministerialnych decyzji, jeżeli w polskiej szkole pod rządami nowych ministrów ma się coś zmienić. Uważamy, ze tak głębokie ingerowanie w pracę nauczycieli jest szkodliwe zarówno dla samych uczniów jak i dla nauczycieli. Nie wystarczy zarządzić z poziomu ministerstwa edukacji, by prac domowych nie było. Należy w pierwszej kolejności współpracować z samymi nauczycielami, bo to oni znają najlepiej uczniów i wiedzą, które zadania będą dla nich najbardziej kreatywne. Likwidacja prac domowych grozi brakiem poczucia przez uczniów obowiązku odpowiedzialności jak i doskonalenia umiejętności organizacji własnej pracy. Może zdarzyć się, że nauczyciele będą obwiniani za niepowodzenia, słabe wyniki uczniów” – czytamy w stanowisku Prezydium Zarządu Okręgu Podkarpackiego ZNP, podpisanym przez prezesa Stanisława Kłaka.

ZNP, powołując się na badania naukowe, które mówią o pozytywnym wpływie na rozwijanie umiejętności uczniów, zwraca się do MEN, że „jeżeli chce naprawdę pomóc uczniom, powinno stworzyć im i nauczycielom takie warunki w szkołach, żeby mogli poradzić sobie ze wszystkimi pracami domowymi w szkole pod okiem nauczycieli i nie musieli zabierać ich do domu, zarówno ci z klas I-III jak i pozostali uczniowie” – argumentują związkowcy z ZNP.

Okręg Podkarpacki ZNP wypomina MEN, że „nie wystarczy w kampanii wyborczej ogłaszać likwidację prac domowych uczniów”. – „Oczekujemy od kierownictwa MEN odrobienia własnego zadania domowego – przeprowadzenia dogłębnej analizy systemowych problemów z pracą domową rozumianą jako samodzielne uczenie się ucznia w domu” – napisali związkowcy w imieniu środowiska nauczycielskiego.

"Poroniony pomysł"

MEN oburzeniem nauczycieli się nie przejął.

- Niezadawanie prac domowych uczniom klas I-III to jest poroniony pomysł – mówi „Nowinom” prezes Okręgu Podkarpackiego ZNP Stanisław Kłak, który w szkole przepracował jako matematyk ponad 33 lata.

– Z rozmów z nauczycielami wynika, że większość jest za tym, żeby prace domowe były. Zawsze stałem na stanowisku, że praca domowa jest to utrwalenie wiedzy, a nie realizacja materiału ponad to co było na lekcji omawiane. Często praktyką stosowaną przez wielu nauczycieli było to, że się zadawało dzieciom materiał, który nie był na lekcji omawiany. Uważam, że jest to nieprawidłowe. Jeżeli mamy mówić o ograniczeniu prac domowych, to zacznijmy od podstawy programowej. A my udajemy, że uczymy, tworzymy molochy, szukamy oszczędności. Efekty są pozorne. Żadne. Tak być nie może. Mamy dać więcej czasu młodzieży? Będzie siedzenie w smartfonach, komputerach całymi dniami. Ojciec siedzi w komórce, matka w komórce, dziecko w komórce. I zajmuje im to ileś tam godzin. Pierwszy etap edukacyjny jest najważniejszym etapem w kształceniu. Jeżeli zaniedbamy ten etap kształcenia, to – przepraszam bardzo – jakie efekty będą w drugim i trzecim etapie edukacyjnym – podkreśla Stanisław Kłak.

Nie na „łapu capu”

Zdaniem prezesa ZNP na Podkarpaciu, zadawanie prac domowych budziło i budzi wiele wątpliwości, ale powinny być wytyczne, wskazania jak prace domowe powinny być zadawane, czy powinny być oceniane, czy nie.

– Wkraczamy w autonomię nauczycieli, bo nauczyciel lepiej wie czy zadać czy nie zadać pracy domowej. A my zaczynamy stosować zasadę PRL-owską. Wszystko co centralnie zarządzane jest wspaniałe. To dotyczyło poprzedniej władzy i jest obecnie stosowane. Jest to chore. Obecna ekipa rządząca wskazywała, że szkoła powinna być autonomiczna, najmniej powinno być wtrącania się ze strony organu prowadzącego, nadzoru. Widzimy teraz, że tak się nie dzieje. Trzeba było zapytać rodziców, przedyskutować, a nie na „łapu capu.” Wszystko się robi na szybko, bez zastanowienia się, bez dyskusji, bez rozmowy z rodzicami i nauczycielami. Eksperci rzucili hasło. Na zebraniach wyborczych do Parlamentu Europejskiego kampania rządzi się swoimi prawami. Pani minister i inni pojechali sobie w teren, padło ileś tam stwierdzeń. Efekt będziemy oceniali za rok, dwa, czy ta podjęta decyzja była z korzyścią dla uczniów. Mnie się wydaje, że nie – mówi wprost Stanisław Kłak.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24