W majestacie prawa można porzucić psa
Sąd w Jarosławiu stwierdził, że właściciel, który porzucił psa Wolfa, nie zrobił nic złego, bo "ten pies ma taką przypadłość, że nie chce u niego być". Nie bardzo wiadomo, jak sąd doszedł do wniosku, że "pies nie chce". Być może Wolf pękł na przesłuchaniu i wyjawił prawdę. Bo zgodnie z prawem to człowiek odpowiada za swojego psa. I to bez względu na to, czy po kilku miesiącach zwierzę się mu znudziło i już go nie chce, czy stał się trudne w utrzymaniu. Wziął, kupił lub przygarnął to odpowiada. Ten wyrok może być śmieszny, ale przede wszystkim jest bulwersujący. Daje zielone światło tym, którym znudziło się już zwierzę, albo np. przeszkadza im w wyjeździe na urlop. Ułatwia też robotę takim chwilowym miłośnikom psów. Bo nie muszą wywozić psa do lasu czy w inne ustronne miejsca, aby tam się go pozbyć. Mogą to zrobić w środku miasta, nawet przed gmachem sądu. Po prostu spuścić psa ze smyczy, przegonić go a potem stwierdzić, że pies już u nich nie chciał być.
Norbert Ziętal
Chodzi o dwuletniego mieszańca husky'ego i owaczarka niemieckiego. Pod koniec czerwca znaleźli go strażnicy miejscy z Przeworska. Pies błąkał się po mieście. Przewieźli go do schroniska dla zwierząt w Orzechowcach pod Przemyślem.
Szybko okazało się, że pies już tutaj był i wtedy właściciel go odebrał. Podczas pierwszego pobytu psu wszczepiono pod skórę chipa. To elektroniczne urządzenie, w którym zawarte są różne dane, m.in. o właścicielu zwierzęcia. Za drugim razem przeworszczanin już nie chciał odebrać Wolfa. Tłumaczył się, że przekazał go innej osobie.
- Przeworszczanin nie miał to żadnej umowy, dlatego to jego nadal traktujemy jako właściciela. Zgłosiliśmy sprawę do prokuratury - mówi Artur Bąk, kierownik schroniska w Orzechowcach.
W połowie września jarosławski prokurator odmówił wszczęcia dochodzenia w tej sprawie. Nie dopatrzył się czynu zabronionego. Odwołanie od tej decyzji do sądu złożyli działacze Rzeszowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt.
Jarosławski Sąd Rejonowy, po przesłuchaniu przeworszczanina, czyli właściciela psa i mężczyzny, który rzekomo był kolejnym opiekunem, oddalił zażalenie i podtrzymał postanowienie prokuratora. Uzasadnienie nie tyle zaskoczyło, co rozśmieszyło pracowników schroniska.
- Sędzia stwierdził, że właściciele bardzo pochlebnie wypowiadali się o psie, ale ten miał taką przypadłość, że nie chce u nich być. Na tej podstawie sąd stwierdził, że nie doszło do porzucenia. To kuriozalne tłumaczenie. W takim razie po co było wprowadzać zaostrzoną ustawę, która miała lepiej chronić zwierzęta i prowadzić akcję chipowania, która miała zapobiegać m.in. porzucaniu psów? Przecież i tak osoby porzucające psy mogą się czuć bezkarnie. Wyrok w tej sprawie to wręcz zachęta do tego - dziwi Bąk.
Dodaje, że w ustawie jest wyraźny zapis, że porzucenie psa to znęcanie się nad nim. A to jest ścigane prawnie.
O sprawie poinformowaliśmy posła Eugeniusza Kłopotka z PSL, w ubiegłej kadencji Sejmy sekretarza Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Nowy zespół zostanie powołany tuż po rozpoczęciu kolejnej kadencji parlamentarnej.
- To interesująca sprawa. Zmuszanie człowieka, aby odebrać tego psa nie byłoby dobrym rozwiązaniem, bo wtedy mógłby się znęcać nad zwierzęciem albo podjąć inne, niekorzystne działania. Być może powinniśmy znowelizować ustawę, aby w takich przypadkach właściciel psa ponosił koszty pobytu zwierzęcia w schronisku, jego leczenia, wyżywienia - twierdzi Kłopotek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?