Na Podkarpaciu padają sklepy i pustoszeją kioski

Z danych Urzędu Statystycznego w [**

**](http://www.strefabiznesu.nowiny24.pl/artykul/rzeszow-najwazniejsze-inwestycje-w-tym-roku-38349.html) wynika, że w pierwszym półroczu tego roku wykreślono z rejestru REGON 2821 sklepów i notowanych razem z nimi warsztatów samochodowych. Dla porównania, w tym samym czasie w ub. roku zniknęło ich o połowę mniej.

Padają głównie kioski i małe sklepy. Dlaczego? – Bo sieci handlowe rosną w siłę. Osiągają milionowe przychody. Stale też rośnie liczba nowopowstałych. _Największymi przegranymi w boju o klienta są więc małe sklepy osiedlowe, które oferując ceny o 20 – 30 proc. wyższe stają się mniej atrakcyjne dla szukających oszczędności klientów _– nie ma wątpliwości Tomasz Starzyk z D&B Poland.

Utrzymać się na rynku to sztuka

Wyższa cena nie jest jedynym powodem likwidacji małych sklepów. – Tak jak w każdej branży, tak i w tej, trudniej radzić sobie na rynku w pojedynkę. Działając w sieci, mamy przecież markę, która buduje zaufanie. Ponosimy też niższe koszty – zauważa Tomasz Soliński, ekonomista z Rzeszowa. – Łatwo otworzyć sklep, kiedy posiadamy kapitał początkowy. Sztuką jest utrzymać się na rynku. Z tym bywa już niestety gorzej – dodaje ekonomista.

Mali sklepikarze tracą, bo wykazują się zbyt małą pomysłowością. A na dodatek sieci handlowe wydłużyły czas otwarcia swoich punktów w porównaniu z małymi detalistami. Teraz ci najmniejsi chcąc dorównać konkurencji muszą pracować od 6 do 21. Z tym wiąże się zatrudnienie dodatkowych osób, a to dodatkowe koszty. Dochodzi do tego, że rezygnuje się z prowadzenia rodzinnego sklepu i szuka się zatrudnienia w innej branży.

Transport też kuleje

A w niektórych bywa niewiele lepiej. W pierwszym półroczu zamknięto na Podkarpaciu ponad tysiąc firm budowlanych, a 730 związanych z przetwórstwem przemysłowym. Niewiele mniej upadło też firm transportowych.