- O pieniądze mieliśmy wystąpić wspólnie jako porozumienie, którego Rzeszów powinien być liderem, bo Zintegrowane Inwestycje Terytorialne to część miejskiej polityki państwa. Tymczasem gminy wywołały spór, który ośmiesza miasto na arenie krajowej. W tej formie nie powinniśmy zawiązywać współpracy, bo wpuszczamy sobie do miasta konia trojańskiego - uważa Konrad Fijołek wiceprzewodniczący Rady Miasta Rzeszowa.
13 gmin, jeden cel
Rzeszowski Obszar Funkcjonalny to narzędzie, które miało pomóc miastu i dwunastu sąsiednim gminom we wspólnej realizacji inwestycji, na które marszałek województwa przygotował z puli unijnych pieniędzy aż 300 mln zł. Spotkania w tej sprawie trwają od wielu miesięcy, a samorządy przygotowały już listę zadań, które mają być realizowane za te pieniądze.
- Udział Rzeszowa w tej puli to ok. 60-70 mln zł. Chcieliśmy pozyskać pieniądze jako porozumienie gmin, ale niespodziewanie nasi partnerzy sprzeciwili się takiemu rozwiązaniu. Stosunkiem głosów 12 do 1 przegłosowali nas i zdecydowali, że w tym celu należy założyć stowarzyszenie - tłumaczy Marek Ustrobiński, wiceprezydent Rzeszowa.
O tym, czy Rzeszów powinien przystąpić do stowarzyszenia radni dyskutowali podczas dzisiejszej sesji. Konrad Fijołek z Rozwoju Rzeszowa i Robert Kultys z PiS zgodnie twierdzili, że decyzja gmin wynika z braku zrozumienia idei ZIT.
- Gminy widzą w tym wyłącznie możliwość pozyskania pieniędzy na swoje projekty. Tymczasem to jest tak, że mają korzystać z inwestycji obok lidera, jakim jest Rzeszów. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy Pruszków i Wołomin decydują o losach stolicy kraju i musimy wójtom wytłumaczyć, na czym polega całe to przedsięwzięcie. A jeśli Rzeszów ma być traktowany marginalnie, nie przystępować do niego - uważa Konrad Fijołek.
- To prawda, aby dostać te pieniądze trzeba przygotować projekty, które będą częścią polityki miejskiej, bo takie jest założenie tych dotacji - tłumaczy Stanisława Bęben, dyrektor Wydziału Pozyskiwania Funduszy Urzędu Miasta Rzeszowa.
Zgoda, ale pod warunkiem
Według Andrzeja Deca i Roberta Homickiego z PO, dążenie do stworzenia stowarzyszenia może wynikać z ograniczonego zaufania gmin wobec Rzeszowa.
- Gminy boją się polityki dużego miasta, a my obawiamy się, że chcą nas zmarginalizować. W tej sytuacji trzeba sobie wzajemnie zaufać i stworzyć to stowarzyszenie, albo dać sobie spokój i zrezygnować ze współpracy - przekonuje radny Homicki.
- Powinniśmy pokazać gminom, że im ufamy i wykazać się dobrą wolą. Ewangeliczna zasada mówi, że jeśli chcesz być pierwszy, bądź sługą - dodaje Andrzej Dec.
Dyskusja o woli przystąpienia miasta do stowarzyszenia trwała ponad godzinę i zabrała w niej głos ponad połowa radnych. Zanim o przerwę poprosili przedstawiciele Rozwoju Rzeszowa wiceprezydent Ustrobiński wytłumaczył jeszcze, że istotą sporu nie jest podział pieniędzy.
- Przez trzy miesiące ciężko pracowaliśmy nad propozycją sprawiedliwego podziału funduszy i w tej kwestii wypracowaliśmy kompromis. Chodzi jedynie o formę pozyskania funduszy. A decyzja prezydenta jest taka, że powinniśmy wejść do stowarzyszenia i wziąć pieniądze, które miastu się przydadzą - przekonywał M. Ustrobiński.
Ostatecznie radni dali delegacji zielone światło do udziału w środowym zgromadzeniu, podczas którego ma być uchwalony statut stowarzyszenia. Miasto wejdzie do niego jednak tylko wówczas, gdy gminy pójdą na pewne ustępstwa, dające stolicy regionu silniejszą pozycję.
Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?