Nauczyciel uczy, choć ma zarzuty

Wspomniany nauczyciel jesienią 2015 roku udanie startował w wyborach do rady miejskiej. Gdy usłyszał zarzuty, zrezygnował z mandatu radnego. Z nauczania - nie.

Prokuratura Apelacyjna w Rzeszowie zarzuca mu popełnienie dwóch przestępstw. Pierwsze z nich, zdaniem prokuratury, polegać miało na nakłanianiu wyborców za pomocą korzyści majątkowych na głosowanie na określonych kandydatów w wyborach samorządowych, które odbyły się w listopadzie 2014 roku.

- Wręczane korzyści to głównie alkohol, a w jednym przypadku pieniądze - 200 zł - informuje Damian Mirecki, naczelnik Wydziału do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie.

Drugi zarzut dotyczy wyłudzenia zaświadczeń poświadczających nieprawdę od pracowników urzędu miejskiego. Na ich podstawie do rejestru wyborców wpisywano osoby, które nie zamieszkiwały pod wskazanymi adresami.

- Dzięki tym zaświadczeniom osoby te mogły w wyborach do rady miejskiej głosować na podejrzanego - dodaje Damian Mirecki. Za oba przestępstwa grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.

Czy osoba podejrzana o takie przestępstwa powinna nadal uczyć dzieci? Rzeszowskie kuratorium oświaty tłumaczy, że zarzuty to jeszcze nie wyrok i dopóki ten prawomocnie nie zapadnie, dopóty podejrzany nauczyciel uczyć może. Co prawda, Karta nauczyciela daje dyrektorowi możliwość zawieszenia takiego nauczyciela w wykonywaniu obowiązków, ale w tym przypadku z niej nie skorzystano.

A co gdy wyrok skazujący stanie się prawomocny?

- W takim przypadku sąd przesyła informacje o tym do komisji dyscyplinarnej przy wojewodzie. Komisja ma kilka możliwości działania: może udzielić nagany, może zakazać nauczycielowi wykonywania zawodu przez okres trzech lat lub wydalić go z zawodu - tłumaczy Beata Streb z rzeszowskiego kuratorium.

Kiedy można spodziewać się finału tej sprawy?

- Śledztwo w tej sprawie zostało przedłużone do 29 stycznia 2016, nie- mniej zakończenie wątku związanego z „korupcją wyborczą” planowane jest do końca roku - mówi prokurator Damian Mirecki.