Nie doleciał do lotniska. Policja bada okoliczności awaryjnego lądowania szybowca w Krośnie

Lądowanie, które mogło zakończyć się tragedią miało miejsce w rejonie ulicy Żwirki i Wigury około godziny 19.

- Wstępnie ustalono, że pilotujący szybowiec 37-letni mężczyzna, w wyniku utraty wysokości zmuszony był do awaryjnego lądowania. Po wylądowaniu, o własnych siłach opuścił kabinę szybowca, lecz z uwagi na odniesione obrażenia został przetransportowany do szpitala. Jego życiu nie zagraża jednak niebezpieczeństwo - powiedział nam we wtorek podkomisarz Paweł Buczyński, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Krośnie.

Pilota przebadano alkomatem, był trzeźwy. To mieszkaniec Dębicy, skąd – jak ustaliliśmy – wystartował w poniedziałkowy wieczór w ramach lotu szkoleniowego. Do bezpiecznego wylądowania na krośnieńskim lotnisku zabrakło mu kilkudziesięciu, może kilkuset metrów. Teren, gdzie z problemami, choć ostatecznie bez większego uszczerbku na zdrowiu 37-latek zakończył lot wypełniony jest roślinnością, wysoką trawą, krzakami, niewielkimi drzewami – to one uchroniły lotnika przed mocnym uderzeniem w ziemię, zapewniły szybowcowi amortyzację. Sam samolot również zbytnio nie ucierpiał, przynajmniej tak wynika z wstępnych, pobieżnych policyjnych oględzin.

- Zostanie przebadany przez fachowców z zakresu lotnictwa i to oni ocenią, czy tym szybowcem będzie można jeszcze latać. Przyczynę tego, co się stało również określą specjaliści. Powiadomiliśmy o zdarzeniu Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych. Jako policja prowadzimy postępowanie w tej sprawie, ale ustalenie szczegółów zdarzenia zajmie trochę czasu - tłumaczy podkom. Buczyński.

Zdaniem rzecznika KMP, w Krośnie i okolicy nie doszło w ostatnich miesiącach do poważniejszych wypadków związanych z ruchem powietrznym w Krośnie.

- Ja sobie przynajmniej takich nie przypominam - podsumowuje policjant.