MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niesamowita wyprawa, czyli "Rzeszowiakiem" po norweskich fiordach [ZDJĘCIA]

Jerzy Leniart jer
Jerzy Leniart jer
Kto nie próbował smażonego dorsza złowionego pół godziny wcześniej w zatoce przez żeglarzy z Rzeszowiaka, ten nie wie, co w kulinarnym życiu jest dobre. Bo żeglarstwo to żagle, sztormy i choroba morska, ale także niesamowicie smaczne potrawy przyrządzane w kambuzie. A tego doświadczają żeglarze, którzy wyruszyli w kilkumiesięczny rejs wzdłuż Norwegii.

Nasz skład dotarł do Bergen 17 maja. Właśnie w tym dniu Norwegia obchodzi rocznicę przyjęcia konstytucji w 1814 r. Pierwsze zaskoczenie po wyjściu z lotniska to dziesiątki młodych dziewczyn i kobiet ubranych w narodowe stroje. Przypominają nasze ludowe - białe długie suknie, czarne kamizelki, haftowane opaski na głowach. Mężczyźni, raczej bardziej oficjalnie, w garniturach, ale z reklamówkami, w których słychać brzęk puszek i butelek. Co zaskakujące dla nas, ci ludzie idą tak ubrani, bez żadnego przymusu czy oficjalnego nakazu, na patriotyczne festyny, koncerty czy parady. Święto narodowe obchodzi się tam wyjątkowo hucznie. Tak Norwegowie cieszą się z odzyskanej kiedyś niepodległości.

od 7 lat

„Rzeszowiak”, którego armatorem jest Rzeszowski Podkarpacki Związek Żeglarski, wypłynął na początku maja z Gdańska. Pod wodzą kpt. Bogdana Bednarza dotarł do Goeteborga, gdzie stery przejął kpt. Andrzej Bołdak z Rzeszowa, doświadczony żeglarz, który w 2023 r. został uhonorowany prestiżową nagrodą Podkarpacki Rejs Roku. W Bergen czekał na naszą załogę w składzie: Janusz Świetoniowski, Jacek Machejek, Bartek Sowa oraz ja, niżej podpisany. Szybko pakujemy na jacht przywiezione zapasy żywności: konserwy, wędliny, sery, słodycze i duże okrągłe bochenki chleba, który ma tę zaletę, że nie wysycha i wytrzyma do końca rejsu.

Obok przy stołach trwa impreza grillowa młodych Norwegów. Zachowują się dość spokojnie, nie widać też pijanych. Najbardziej wytrwali kąpią się w dość lodowatej wodzie.

Aby wypłynąć następnego dnia, musimy u operatora zamówić podniesienie mostu. Rzeszowiak ma zbyt wysoki maszt i nie zmieści się pod przęsłami. Punktualnie o godz. 10 dwie części mostu unoszą się pionowo do góry. Za nami kolejny jacht czeka w kolejce. Jeszcze spojrzenie z rufy na Bergen i wyruszamy na spotkanie z przygodą.

Fiord przypomina Jezioro Solińskie powiększone x razy

Zwłaszcza ten odcinek, gdy płynie się z Werlasu w stronę Chrewtu. Potężne, ciemne groźne skały, wysokie na kilkaset i więcej metrów. U podnóża zieleń, zwykle kilkanaście kolorowych domków, wyżej drzewa. Na szczytach widać jeszcze śnieg. Wydaje się, że za chwilę jak w skandynawskich sagach zza wzgórza wyłoni się potężny troll. Ciepło. Norwegia w tym roku, o tej porze, bardziej przypomina Chorwację niż mroźną i deszczową Skandynawię, gdzie pochmurno jest podobno 300 dni w roku. Rzucamy wędki, ale ryby nie biorą, nawet jeśli na haczyku kusi kawałek pachnącego kabanosa z Polski.

Po kilkunastu milach cumujemy przy pomoście. Jest tutaj sklep, toaleta z prysznicem, pole biwakowe. Stoi kilka jachtów, mniej żaglowych, znacznie więcej motorowych i motorówek. Widok 14-metrowego Rzeszowiaka wzbudza zaciekawienie. Na przystani życie toczy się leniwie. Norwegowie na leżakach sączą piwo i obserwują, co się dzieje. Dzieci, obowiązkowo w kamizelkach ratunkowych, szaleją w wodzie pod opieką dorosłych. Najchętniej na skuterach lub oponach ciągniętych za motorówką.

Wyszukujemy miejsce do zacumowania na noc. Bartek zarzuca wędkę i natychmiast jest pierwszy sukces - okazały dorsz ląduje w wiaderku. I na tym koniec osiągnięć wędkarskich - mimo starań ryby nas omijają. Złowiony dorsz wraca do wody - z pozdrowieniami od podkarpackich żeglarzy.

Wiatraki i samotne domki

Rano wyruszamy w dalszą drogę na szlaku do Alesund - musimy do piątku pokonać 160 mil. Krajobrazy nie zmieniają się - po obu stronach potężne posępne góry. Na niektórych widać wiatraki produkujące energię. Ich zamontowanie - stoją w grupach od 4 do 8 - w takich skałach, to przykład ciężkiej roboty inżynierskiej. Jak je dostarczono w ten odległy od cywilizacji kawałek świata? Na brzegu widać pojedyncze chatki. Może ktoś lubi tak surowe warunki i życie w samotności. Fiordy są podobne do siebie, różnią się właściwie tylko ilością drzew i kształtem skał. W Norwegii najdłuższym fiordem jest Sognefjord - ma ponad 200 km. Jak podaje internet, jego maksymalna głębokość wynosi 1308 m, a szerokość nawet do 5 km.

Życie na jachcie toczy się w rytm wyznaczonych wacht - po trzy godziny. Kierowanie jachtem ułatwia najnowszy nabytek - autopilot. To kolejny element wyposażenia kupiony dzięki wsparciu samorządu województwa podkarpackiego i Urzędu Miasta Rzeszowa. W 24-letniej historii Rzeszowiaka to znacząca inwestycja. I mała rewolucja w żeglowaniu.

Mijamy miasto Malby i cumujemy w sympatycznym małym porcie, gdzie wita nas figurka półnagiej syrenki na nadbrzeżu. To miejsce na weekendowe wypady Norwegów. Cumy od nas odbiera jednak Polak. Andrzej z Giżycka przypłynął tutaj motorową łodzią na kilka godzin z rodziną swojego szefa. Jest zaskoczony, że jacht z Rzeszowa dotarł w tak odległe miejsce. Rzadko tu można spotkać rodaków. Zdradza nam sekret, jak łowić ryby. Wystarczy kilka ruchów wędką. Próbujemy. Niestety, to jeszcze nie jest ten czas.

Ta osada złożona z kilkudziesięciu domów, wykorzystywanych podczas weekendów. Zadbane ogródki, bez płotów, wszędzie porządek i raczej ascetyczność. Przy dwóch budynkach pracują samobieżne kosiarki z symbolem Husqvarny. Właścicieli nie ma. Nikt nie pilnuje tych zabudowań, sprzętu, łopat, aluminiowych taczek. Nie pilnuje? Jak można przeczytać, Norwegia należy do najbardziej monitorowanych krajów w świecie. I tak chyba też jest na tej uroczej wysepce.

Wykują tunel w skale dla statków

Przed nami spore wyzwanie - opłynięcie półwyspu Stadlandet, gdzie sztormy występują przez 100 dni w roku. Silne prądy z Morza Północnego utrudniają nawigację, a wiele nawet dużych statków musi czekać na przepłynięcie tego odcinka nawet kilka dni. Tor wodny przy tym półwyspie to najbardziej niebezpieczny odcinek norweskiego wybrzeża Jak głosi legenda, nawet nieustraszeni Wikingowie nie decydowali się na opływanie półwyspu, a swoje łodzie przenosili lądem. To tędy, w dramatycznych warunkach w czasie II wojny światowej, płynęły konwoje do Murmańska, atakowane przez niemieckie samoloty i łodzie podwodne.

Dla Rzeszowiaka przeciwny wiatr byłby dużym problemem. Musielibyśmy czekać na zmianę pogody. A jednak kapitan, który wyszukał okno pogodowe na ten dzień oraz przychylność Neptuna, sprawiają, że opływamy to niebezpieczne miejsce w komfortowych warunkach - w słońcu i lekkim wietrze, choć pojawia się niewielka oceaniczna fala. Warto dodać, że Norwegowie planują pod półwyspem Stadlandet budowę pierwszego na świecie tunelu, który umożliwi dużym statkom bezpieczną przeprawę bez konieczności wypływania na otwarte morze. Tunel będzie miał 1,7 km długości, 50 metrów wysokości oraz 36 metrów szerokości i pozwoli ominąć niebezpieczne wody. Brzmi to niesamowicie!

Niesamowita wyprawa, czyli
Jerzy Leniart

Zamknięci w sklepie przez piwo

Wpływamy do kolejnego fiordu. Przy brzegach widać potężne baseny w żółtych barwach, w których hodowane są ryby. To te, które trafiają na nasz stół z sygnaturą „prosto z morza”. Przy każdym jest domek albo niewielki stateczek, w którym mieszka nadzorca opiekujący się tą wylęgarnią. Cumujemy w niewielkim porcie. Jak czytamy, kilometr dalej jest sklep. Musimy uzupełnić nasze zapasy przywiezione z Polski. Sklep jest samoobsługowy, czynny 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Nie ma sprzedawców. Chcąc wejść, przykładasz kartę do czytnika. Pobiera opłatę 1 koronę (35 groszy) i drzwi się otwierają. W środku pełne towaru półki. Wybieramy warzywa, cukier, herbatę, cebulę (szkorbut!) i zgrzewkę piwa. Towary skanuje się w automatycznej kasie. I tu pojawia się problem. System nie pozwala zapłacić za piwo, jeśli nie udowodnimy, że mamy ponad 18 lat. Próby przyłożenia dowodu, karty kredytowej nie odnoszą skutku. Również nie można zrezygnować z zakupu piwa, zapłacić za pozostały towar i opuścić sklep. Naciskanie przycisku z napisem „help” nie daje żadnego efektu. Prosimy o wsparcie dwie Norweżki, które przyszły kupić lody i czekają w kolejce do skanera. Jedna z nich, młodsza decyduje się na dość ryzykowne rozwiązanie. Po prostu wyłącza kasę. Nie pomaga, system ponownie się uruchamia i nadal na monitorze jest, niezatwierdzone ze względu na wiek, piwo. Norweżka zirytowana, chcąc nam pomóc, podejmuje radykalne kroki - wyciąga kabel z gniazdka i skaner gaśnie. Bartek dzwoni do znajomego, który pracuje niedaleko Kiruny. On też nie wie, co robić. Mamy już czarne wizje, że za chwilę wpadnie tu na sygnale norweska policja i poczujemy kajdanki na nadgarstkach. Na monitorze znów pojawia się paragon z zaznaczonym nieszczęsnym browarem. Radiowóz nie przyjeżdża, Norweżki wychodzą bez lodów, a my czekamy. Na szczęście po 10 minutach odzywa się głos z głośnika. Operator, widząc nas w kamerze, uznaje, że jednak skończyliśmy 18 lat i możemy kupić piwo. Szczęśliwi z paragonem i dowodem zapłaty opuszczamy market. Podobno w kilku miastach w Polsce są już testowane podobne rozwiązania w sklepach. Ciekawe, czy się u nas sprawdzą. Nadmieniam, że w Norwegii piwo w sklepach sprzedawane jest tylko do godz. 20. Później tylko w restauracjach.

W marinie jest problem z opłatą za postój. Nie można zapłacić kartą ani przelewem, choć w Norwegii nikt już nie używa gotówki. Z wyjątkiem tego miejsca. Tu pieniądze wrzuca się do skrzynki na listy. Nie chcą też złotówek. Jakoś rozwiązujemy ten problem. Na kolację dwie ryby złowione przez Janusza. To jednak dopiero przedsmak wędkarskiego eldorado.

Rano stawiamy żagle, wykorzystując korzystny wiatr, płyniemy w głąb kolejnego fiordu. Widać wędkarza, który w kajaku łowi ryby. My też stajemy i zarzucamy wędki. W ciągu pół godziny wyciągamy siedem sztuk. To okazałe dorsze i kurek. Przyrządzone przez Janusza smakują wybornie. To nie są filety z supermarketu. Tu czuć ten powiew morskiej bryzy, a białe mięsko rozpływa się w ustach. To niezapomniana uczta, dla której warto było lecieć samolotem i płynąć Rzeszowiakiem. Bo żeglarstwo, oprócz walki z żywiołem, sztormów i morskiej choroby, to także takie niezapomniane chwile kulinarnej rozkoszy.

Do Alesundu dopływamy w południe. To miasto, kiedyś drewniane, spłonęło w pożarze w 1904 roku. Zostało odbudowane z kamienia w duchu architektury secesyjnej. Nieco przypomina Gdańsk. Co ciekawe - z innymi wyspami połączone jest tunelami. Na pomoście witają nas oczywiście dwie Polki - przyleciały tutaj na wycieczkę. Spacerując po promenadzie, zauważyły nasz jacht. Kilkanaście minut później na keję wchodzi dwóch Polaków - pracują od kilkunastu lat w stoczni w Alesund jako spawacze. Zainteresowały ich flagi z symbolem województwa podkarpackiego i miasta Rzeszowa.

- Przypłynęliście naprawdę z Rzeszowa? - pyta zaskoczony Wacław z Gdańska. Opowiada, że w Alesund jest sporo Polaków. Działa nawet polska parafia z proboszczem. - Choć praca w Norwegii coraz mniej się opłaca. Spadła wartość korony. Nie to co kiedyś. Ale są dobre i tanie połączenia lotnicze z domem - dodaje.

Fachowym okiem oglądają stalowy kadłub Rzeszowiaka. Są zaskoczeni, że jacht po 24 latach na morzu jest w tak dobrym stanie.

Pożegnalny wieczór. Godz. 23 i nadal jest jasno, rozkoszujemy się żurkiem na boczku przygotowanym przez Janusza Świętoniowskiego, mistrza kuchni. To żurek tak dobry, że nie równa się z nim nawet słynna zalewajka Mariana Kociniaka z kultowej komedii „Jak rozpętałem II wojnę światową?”

Przy sąsiedniej kei stoi zacumowany duży, niemiecki jacht. Obok mała, niska motorówka. I do niej próbuje wejść mężczyzna w czarnej koszuli. Słychać tylko plusk, jak wpada do wody. Widać, że nie może się wdrapać. Zrywamy się z Jackiem i biegniemy z pomocą. Trudno jest za ramiona wyciągnąć mokrego, choć szczupłego mężczyznę z wody. Wreszcie się udaje. Siada na pomoście. -Where are you from? - pyta.

- Jesteśmy żeglarzami z Polski, z Rzeszowiaka.

Niedoszły topielec ściska nam dłoń. Może zapamięta…

I tak dość dramatycznie zakończył się nasz rejs. Przekazaliśmy Rzeszowiaka następnej załodze - ten etap poprowadzi Jarek Pawlak z Tarnobrzega. Jacht będzie żeglował wzdłuż wybrzeży Norwegii aż do września. Do portu w Gdańsku wróci początkiem października.

Niesamowita wyprawa, czyli "Rzeszowiakiem" po norweskich fio...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24